tag:blogger.com,1999:blog-44902845208663191162024-03-14T05:44:26.504+09:00Sencha-kiZapiski o senchaDMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.comBlogger17125tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-42187276869477935362016-01-04T17:55:00.000+09:002016-01-04T17:55:10.752+09:00Smak herbaty, smak oceanu :)31 grudnia 2015 r. Dana Point, południowa Kalifornia.<div>
Shiboridashi z Tokoname, czarka z Polski, gyokuro przywiezione jeszcze z Shizuoki.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD0XY9PZbhnjRBuOtiHysTnwxePt0kTlaWZyXj2T8wfduddSv1_0FEtnkfKr2uRCU6o8uiHN6FH_E1yR11fCsjpEsDlKFl2NjhsCnxaR1cvp5SiLwv8SOLqlY8MZ_BnySCrPbs-pmQzog/s1600/socal1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD0XY9PZbhnjRBuOtiHysTnwxePt0kTlaWZyXj2T8wfduddSv1_0FEtnkfKr2uRCU6o8uiHN6FH_E1yR11fCsjpEsDlKFl2NjhsCnxaR1cvp5SiLwv8SOLqlY8MZ_BnySCrPbs-pmQzog/s320/socal1.jpg" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQLN7VIidz9AttbBOlNW8Je8utHTTRa7adg-9NdnrQLYY8I_JXwtz55tO1XEs8qcK-U01-1wtPmvVGvE39HETaSEHRFzNB0ckfU7u9ONKDxzUo4iewvSeH3Al6Hamwj8yOTzJR6NhiRRw/s1600/socal2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQLN7VIidz9AttbBOlNW8Je8utHTTRa7adg-9NdnrQLYY8I_JXwtz55tO1XEs8qcK-U01-1wtPmvVGvE39HETaSEHRFzNB0ckfU7u9ONKDxzUo4iewvSeH3Al6Hamwj8yOTzJR6NhiRRw/s320/socal2.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBRPqM8GaKN1g0yQKGplGC5hHrmHTMNkrQbSM62t_NdLdymzX_2sTBBMpF9G32NaT33PoSkfIN2hF3u9ZToCOA6p5ANA3mlV31NMyLh1LwZvsIHukMK4nurRehwLjMdFpJeR8DcW2od4Q/s1600/socal3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBRPqM8GaKN1g0yQKGplGC5hHrmHTMNkrQbSM62t_NdLdymzX_2sTBBMpF9G32NaT33PoSkfIN2hF3u9ZToCOA6p5ANA3mlV31NMyLh1LwZvsIHukMK4nurRehwLjMdFpJeR8DcW2od4Q/s320/socal3.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0O8owNAKj8mr2Q6UvSWtvpI-tAZVMgToLK4mMyTTryi64bPkcndl2gc9vrXJ-aEtM9zDaKDG3G88IOhM8o8RdVqY52A1vEYFOqf2j0vkyjhIkQUV6Uz_z1K1KL3AIOgucvg4HxV8Ll1k/s1600/socal4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0O8owNAKj8mr2Q6UvSWtvpI-tAZVMgToLK4mMyTTryi64bPkcndl2gc9vrXJ-aEtM9zDaKDG3G88IOhM8o8RdVqY52A1vEYFOqf2j0vkyjhIkQUV6Uz_z1K1KL3AIOgucvg4HxV8Ll1k/s320/socal4.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3-ijRrgiIRtr9GbyDKj-Fsgvbk2lCHitSUmxExHl5Lfodh8pnvGj6LESd_rAGhEix_QO7YDIhbt-LKtXyXF0Y22P4OsNdxhjp5tC_mFseivckxTgXVRstPrwnbdm07wxPIDGPWJOaezU/s1600/socal5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3-ijRrgiIRtr9GbyDKj-Fsgvbk2lCHitSUmxExHl5Lfodh8pnvGj6LESd_rAGhEix_QO7YDIhbt-LKtXyXF0Y22P4OsNdxhjp5tC_mFseivckxTgXVRstPrwnbdm07wxPIDGPWJOaezU/s320/socal5.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimj4uEVM_VcIaGlvRoNKFglxTRHgVbeJMwXuy9aq9Jlg-sQJva8AwBSlfgdZD2o51K6eOHm86sU7P0YzDi5rmVRTTH2GkuGTwTj3rRswEM_MaWOA6qAlL7tn-s9A5rDH6Xipq4DX0lTL8/s1600/socal6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimj4uEVM_VcIaGlvRoNKFglxTRHgVbeJMwXuy9aq9Jlg-sQJva8AwBSlfgdZD2o51K6eOHm86sU7P0YzDi5rmVRTTH2GkuGTwTj3rRswEM_MaWOA6qAlL7tn-s9A5rDH6Xipq4DX0lTL8/s320/socal6.jpg" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuqvxa_oaXlEfzx9hpChGgBh1dCmRfOfvjgu55A5dzZiMnr5x67jdwAetwjH6mWP19t6mr98JQn8uS-S9aWZj6E5v_MGQR_6q-PCQuw0YYvSiqBJF_ku-9S4UnpNUJ6-fv0lUDPrCxmAs/s1600/socal7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuqvxa_oaXlEfzx9hpChGgBh1dCmRfOfvjgu55A5dzZiMnr5x67jdwAetwjH6mWP19t6mr98JQn8uS-S9aWZj6E5v_MGQR_6q-PCQuw0YYvSiqBJF_ku-9S4UnpNUJ6-fv0lUDPrCxmAs/s320/socal7.jpg" width="213" /></a></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-15200829031621491412015-11-02T09:53:00.000+09:002015-11-03T08:14:58.368+09:00"Pieśń o sencha"Upłynął miesiąc od mojego powrotu z Japonii i już ponad kwartał od ostatniego wpisu na blogu. Przyznaję, że brakowało mi chęci bądź motywacji do publikowania tutaj, ale był to też czas, kiedy musiałem wreszcie skupić się na czymś poważniejszym i domknąć różne sprawy ;) Ciężko powiedzieć, z jaką regularnością będą pojawiały się kolejne wpisy, niemniej obserwacji, degustacji i innych wspomnień związanych z herbatą – w Japonii i poza nią – uzbierało się na tyle dużo, że raczej długo nie powinno zabraknąć tematów wartych omówienia, a nowych doświadczeń stale przybywa.<br />
<br />
Dziś dość krótko i nietypowo, bo postanowiłem przytoczyć fragment ważnego i szczególnie ciekawego, moim zdaniem, utworu <i>Sencha uta</i> (Pieśń o <i>sencha</i>). Stworzył go ok. 1694 r. Gettan Dōchō (1636–1723), mnich szkoły zen ōbaku, która miała istotny wpływ na ukształtowanie się japońskiej kultury picia herbaty liściastej. Nauczycielem Gettana był przez wiele lat Ingen Ryūki (chiń. Yinyuan Longqi; 1592–1673), założyciel sekty ōbaku, przywoływany także często jako inicjator tradycji <i>senchadō</i>, chociaż obsadzanie go akurat w tej roli wydaje się nie do końca uzasadnione. To zresztą u Gettana wyraźniej widać świadome odróżnienie świata <i>sencha</i> od <i>chanoyu </i>oraz kontynuację "klasycznej" idei herbaty, sięgającej czasów chińskiej dynastii Tang (618–907):<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Żyjący na wsi mnisi nie lubią towarzyszyć [dostojnikom] w wytwornych spotkaniach [herbacianych].<br />
Głupcy, [dla nich] jedynie mieszkanie w skalnych grotach jest właściwe.<br />
Ktoś wysyła aromatyczną herbatę znad wschodniego [brzegu] jeziora [Biwa].<br />
Do ceramicznego kociołka wlewam wodę ze źródła, listki opiekam i gotuję.<br />
Nie są potrzebne bambusowa miotełka i łyżeczka, nie są potrzebne żarna.<br />
Gdy dobrze się zagotuje, nalewam [i piję herbatę], zwilżając wyschnięte wnętrzności.<br />
Po wypiciu trzeciej czarki umysł się orzeźwia.<br />
Wychylam się przez okno i nasłuchuję w spokoju wibrującego śpiewu ptaków [tłum. DM].<br />
<br />
野衲は愛せず綺席に陪ることを<br />
癡憨只岩房に住す合し<br />
湖東の芳荈人の餉る有り<br />
瓦鼎に泉を斟んで葉を焼いて湘る<br />
筅匙を用いず磨を用いず<br />
爛烹して便ち酌んで枯腸を潤す<br />
三盞を喫し了りて精神爽やかなり<br />
牕に倚りて静かに聴く鳥の簧を鳴すを</blockquote>
<br />
Gettan Dōchō odżegnywał się od <i>chanoyu</i>, która utraciwszy ducha <i>wabi</i>, przybrała formę wystawnych przyjęć dla elity. Zamiast <i>matcha</i>, mielonej w żarnach na proszek i ubijanej bambusową miotełką, preferował liściastą, gotowaną (wówczas) <i>sencha</i>, wpisującą się w wizję herbaty bliską praktyce niegdysiejszych eremitów, którzy prowadzili samotnicze życie w górskich jaskiniach. Wersy o zwilżeniu "wyschniętych wnętrzności" i o orzeźwieniu umysłu "po wypiciu trzeciej czarki" to z kolei nawiązania do słynnego tangowskiego poematu Lu Tonga (ok. 795–835) o siedmiu czarkach herbaty – napoju pozwalającego przenieść się do taoistycznej krainy nieśmiertelnych. Sam Lu Tong również żył w oderwaniu od doczesności, rezygnując z kariery urzędniczej, a jego idea herbaty w duchu <i>seifū</i> 清風 (dosł. "czystego wiatru") stała się w końcu jednym z fundamentów <i>senchadō</i>.<br />
<br />
Gdyby chcieć w skrócie scharakteryzować <i>senchadō</i>, można by stwierdzić, że powstała ona z połączenia owych duchowo-filozoficznych wartości zakorzenionych w starożytnej, eleganckiej kulturze herbaty ze stylem jej przygotowania i picia, który przyjął się w Japonii dopiero w okresie nowożytnym. Warto zapamiętać, że właśnie w <i>sencha </i>– nowego typu liściastej, niemielonej herbacie, parzonej ostatecznie w czajniczku – upatrywano drogi do odrodzenia "ducha herbaty" dawnych mistrzów, na czele z Lu Tongiem i Lu Yu (autorem "Księgi herbaty").<br />
<br />
Starałem się zwrócić na to uwagę podczas spotkania zorganizowanego w krakowskiej Czarce w ubiegłą sobotę, w ramach Nocy Herbaty. Dzięki jeszcze raz dla wszystkich, którzy w mniejszym czy większym stopniu współtworzyli imprezę lub choćby biernie w niej uczestniczyli. Mam nadzieję, że z roku na rok będzie przybywało okazji, aby wymieniać się herbacianymi doświadczeniami oraz wiedzą także poza przestrzenią wirtualną i wychylimy wspólnie jeszcze niejedną czarkę dobrej herbaty :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6UGjg5UriENoaPVTHTQNZEShKYXCH5WYymi53eOPGQpilFUFCRKEiLRUITVeryNG1QiWNoZ_liFMHoJFSRODdEysxu9rXEF35ATW190JeqihdzaXFBD7eC3yq9K2vGf_SEXDt8_yLc3k/s1600/manpukuji.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6UGjg5UriENoaPVTHTQNZEShKYXCH5WYymi53eOPGQpilFUFCRKEiLRUITVeryNG1QiWNoZ_liFMHoJFSRODdEysxu9rXEF35ATW190JeqihdzaXFBD7eC3yq9K2vGf_SEXDt8_yLc3k/s320/manpukuji.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Świątynia Manpukuji w Uji, główna siedziba szkoły ōbaku.</td></tr>
</tbody></table>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-24266994970123039662015-07-13T13:28:00.000+09:002015-07-13T13:28:54.823+09:00Moje małe święto herbaty :)<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikLgr250plYf552t61ZvxvAKAJ9OaVPayhwGtm2z7PWgsal8Q6Ulc-reXHAi_AYjTfYicG4lszaf0m2n3_3d5P1g3zEaSft7N4w4L6NHU-v1-j6e4Dm8nMZgAGGgDcNdj265LOhP9Vn6U/s1600/nakaimachakai.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikLgr250plYf552t61ZvxvAKAJ9OaVPayhwGtm2z7PWgsal8Q6Ulc-reXHAi_AYjTfYicG4lszaf0m2n3_3d5P1g3zEaSft7N4w4L6NHU-v1-j6e4Dm8nMZgAGGgDcNdj265LOhP9Vn6U/s320/nakaimachakai.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">5 lipca, pawilon herbaciany Kakuuntei, Meiji Jingū, Tokio</td></tr>
</tbody></table>
<br />DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-26447651176865585032015-06-02T22:58:00.001+09:002015-06-03T15:03:17.078+09:00Wizyta w muzeum i trzy różne shinchaDla wielu osób istotnym, żeby nie powiedzieć obowiązkowym, punktem rozmaitych wycieczek są odwiedziny w muzeum bądź galerii (sztuki, żeby nie było wątpliwości ;)). Z drugiej strony nieraz słyszałem opinie, że muzea są raczej nudne i bardziej zniechęcają niż przyciągają uwagę, więc zamiast na ich zwiedzanie lepiej poświęcić czas na inne atrakcje i przyjemności związane z wycieczką.<br />
<br />
Chociaż osobiście wychodzę z założenia, że szkoda byłoby nie skorzystać z okazji i nie wstąpić właśnie do muzeum lub jakiejś galerii narodowej będąc w nowym dla nas kraju/mieście, to jednocześnie wiem doskonale z autopsji, że z takim zwiedzaniem łatwo przesadzić. Zwłaszcza kiedy mamy mało czasu i napięty plan wycieczki. W efekcie autentyczną przyjemność towarzysząca podziwianiu pięknych dzieł może szybko zastąpić uczucie przesytu, zmęczenie lub wręcz rozdrażnienie i chęć szybkiego powrotu do domu.<br />
<br />
Osobną kwestią jest faktyczna oferta różnych znanych miejsc. Bywa, że mając szczere chęci oraz spore nadzieje na zobaczenie czegoś wyjątkowego, czekamy najpierw w długiej kolejce, potem poświęcamy kolejne godziny na zwiedzanie, a w końcu wychodzimy zawiedzeni, z poczuciem zmarnowanego czasu. Albo też docenienie wartości pewnych eksponatów jest mocno utrudnione np. przez brak opisów zrozumiałych dla obcokrajowców, niekoniecznie obeznanych ze sztuką jakiegoś okresu.<br />
<br />
Kilka tygodni temu, dokładnie w japoński Dzień Dziecka, po pożegnaniu Baśki, Monii i Mateusza na lotnisku Narita wybrałem się do tokijskiego Muzeum Narodowego (w sumie już trzeci raz :)), na szeroko reklamowaną specjalną wystawę prezentującą komplet 4 zwojów <i><a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Ch%C5%8Dj%C5%AB-jinbutsu-giga" rel="nofollow" target="_blank">Chōjū giga</a></i> (w formie XIX-wiecznej, wiernej kopii).<br />
<br />
Są to chyba najsłynniejsze ilustrowane zwoje (<i>emaki</i>) w Japonii, powstałe w XII w. i stanowiące własność świątyni Kōzanji w Kioto. Ich bohaterowie to m.in. antropomorficznie przedstawione króliki, żaby czy małpy, które dokuczają sobie nawzajem, strzelają z łuku etc. (na dalszych fragmentach pojawiają się także ludzie). Często mówi się o zwojach <i>Chōjū giga</i> jako o pierwowzorze dzisiejszej mangi, co owszem jest warte wspomnienia, jednak zdecydowanie nie powinny być one redukowane wyłącznie do tej roli.<br />
<br />
Trzeba przyznać, że oglądane z bliska robią bez porównania lepsze wrażenie niż na tysiącach reprodukcji (w książkach, na wachlarzach, ceramice itd.), ale przez nieprzemyślaną, moim zdaniem, organizację, miałem w sumie zaledwie parę minut na to, żeby się im dokładnie przyjrzeć, przy czym długość całości to ponad 40 metrów.<br />
<br />
Rozumiem, że wystawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem, do tego wiele osób korzystało wtedy z wolnego w pracy, w związku z japońskim "długim weekendem" (nazywanym tu "golden week"), dlatego cierpliwie odstałem ponad 2h w kolejce do najważniejszego, pierwszego zwoju i jeszcze ok. 1h do pozostałych trzech. Kiedy jednak wreszcie znalazłem się przy odpowiedniej gablotce, byłem niemalże popędzany, razem z innymi ludźmi, aby szybko przesuwać się dalej i nie blokować w ten sposób kolejki!<br />
<br />
Czyli czekałem kilka godzin, żeby nie móc się nawet na chwilę zatrzymać i popatrzeć na szczegóły? Dla mnie było to trochę nie w porządku. "Wisienką na torcie" (taką kwaśną…) był fakt, że wszystkie zwoje rozwinięto tylko do połowy. Drugą zastąpiono fotokopią, ponieważ wystawa została podzielona na dwa etapy – przez pierwsze kilka tygodni pokazywano jedną, przez następne drugą połowę kompletu <i>Chōjū giga</i>. W tym tygodniu można jeszcze obejrzeć tę drugą część, ale chyba sobie odpuszczę ;)<br />
<br />
Tym przydługim wstępem chciałem nawiązać do wizyty w nietypowym muzeum, jakim jest <i>Ocha no sato</i> (<i>sato </i>oznacza "wioskę" lub "miejsce pochodzenia"), czyli muzeum herbaty w mieście Shimada. Pojechaliśmy tam z Baśką dzień po zbiorach <i>shincha </i>w Uji. Shimada leży tuż obok Shizuoki i otoczona jest malowniczymi plantacjami herbaty, które wraz z zarysowującą się w oddali górą Fuji tworzą w szczycie sezonu naprawdę wspaniały, "pocztówkowy" krajobraz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHZFzOsGtGARUoAcZC9du6ODnoPkbpr8KCwgvMV1MS6IBJV_NM2gKOdTmj6pC8-EHRlo2RudjOdkG3Kef0hHK8X8n2d-fc6Yu14LQ05eBBuR37qR5uwJKLN2kQfnlkRH7soqBMZzdSq4A/s1600/kanaya1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHZFzOsGtGARUoAcZC9du6ODnoPkbpr8KCwgvMV1MS6IBJV_NM2gKOdTmj6pC8-EHRlo2RudjOdkG3Kef0hHK8X8n2d-fc6Yu14LQ05eBBuR37qR5uwJKLN2kQfnlkRH7soqBMZzdSq4A/s320/kanaya1.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Muzeum znajduje się dokładnie w Kanaya – dawniej było to odrębne miasteczko, lecz 10 lat temu włączono je w obręb Shimady. Wysiadając na tamtejszej stacji kolejowej szybko zauważymy, że znaleźliśmy się w japońskim "zagłębiu" herbacianym.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgntdG4d9PJGZaLftMyaXSH1r0uAzYb3XbtxBxB8l4qTsJyT7eL2F44pGMhxv_FhfC13v1hq05Pho9AxizelughrpGsOgwWyP3gz0d4BKfL7UflJDf82qnpI2TFy77yPdjXMeq9fDNTewM/s1600/kanaya2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgntdG4d9PJGZaLftMyaXSH1r0uAzYb3XbtxBxB8l4qTsJyT7eL2F44pGMhxv_FhfC13v1hq05Pho9AxizelughrpGsOgwWyP3gz0d4BKfL7UflJDf82qnpI2TFy77yPdjXMeq9fDNTewM/s320/kanaya2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHzQrHe1oDMgJKevMSjFJLSbc52j7bvKyXC6O4XE8FfFNHlk1gO0SvidB7bOTr4d1op3JVQRUWqWdz-GowPfzNjQKUp5E6XlkAIgQlwgXAVOKn9nOFIi6-oBS0ebeB3ltkJVxPXgEtflw/s1600/kanaya3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHzQrHe1oDMgJKevMSjFJLSbc52j7bvKyXC6O4XE8FfFNHlk1gO0SvidB7bOTr4d1op3JVQRUWqWdz-GowPfzNjQKUp5E6XlkAIgQlwgXAVOKn9nOFIi6-oBS0ebeB3ltkJVxPXgEtflw/s320/kanaya3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Pola z herbatą i muzeum to nie wszystko, co ma do zaoferowania Kanaya. Wyruszymy stąd również w przejażdżkę kolejką parową albo w trasę spacerową fragmentem historycznego szlaku Tōkaidō. Była to droga łącząca w epoce Edo Tokio (czyli Edo) z Kioto, a w Kanaya ulokowano 24. z jej 53 przystanków. Wielokrotnie podróż Tōkaidō stawała się inspiracją dla literatury oraz malarstwa tamtego okresu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLu7aIZxRqWDAe7Jh8lp8ufQkJczRO7hCHBdP_m4NrptdKaF5EK-gmtHKDc-BMSigqZxoT1W5vIfEaqQ13xmkJVowQbvxfmhnpcgx6Zmh_p9vX3fzTS2Xxw0cX0eckIo3vMI2RECiMT2k/s1600/tokaido.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLu7aIZxRqWDAe7Jh8lp8ufQkJczRO7hCHBdP_m4NrptdKaF5EK-gmtHKDc-BMSigqZxoT1W5vIfEaqQ13xmkJVowQbvxfmhnpcgx6Zmh_p9vX3fzTS2Xxw0cX0eckIo3vMI2RECiMT2k/s320/tokaido.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Spacer krętą drogą prowadzącą od stacji do muzeum zajmuje teoretycznie ok. 20 min., jednak herbata uprawiana na okolicznych wzgórzach w zasadzie co chwilę prosi się o to, żeby przystanąć, napawać oczy widokiem i zrobić kolejne zdjęcia :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk1eD3rtmdXvev6i2ydgVCULif3bgmuO8pkMBARSYNw_oPM9KC7L1J08lIMSefwZIQh7Wolmhwc9fKW5jQrlf91U0iOcpgMq5MrEMXyKns38X3rfN7Hd7XUsC1n77poP5TCsF9afuL3LE/s1600/kanaya4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk1eD3rtmdXvev6i2ydgVCULif3bgmuO8pkMBARSYNw_oPM9KC7L1J08lIMSefwZIQh7Wolmhwc9fKW5jQrlf91U0iOcpgMq5MrEMXyKns38X3rfN7Hd7XUsC1n77poP5TCsF9afuL3LE/s320/kanaya4.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-gR6KVQAM4k0ckh1qXFXYm7qIOvKXovvgCjZeIcslImoabRXHJqIljkHElqKdoXcMenuCk5EQ7gqQzjw9Ou0qyAJN0aMwnBILVNK5BdmI2hbdRRmOvirXUu5WmXBQOFuTUnwGgpbR8ME/s1600/kanaya5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-gR6KVQAM4k0ckh1qXFXYm7qIOvKXovvgCjZeIcslImoabRXHJqIljkHElqKdoXcMenuCk5EQ7gqQzjw9Ou0qyAJN0aMwnBILVNK5BdmI2hbdRRmOvirXUu5WmXBQOFuTUnwGgpbR8ME/s320/kanaya5.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitBs2LBNUoNvDF3p_wS_d3DKLHkLgQeROjjzMT0pN7FmHjyyBR2XUjpz_y21-Qbq-5jEA3HrXoI3fXMCHpYx_iq-yX9FC3nwsbSQ7lXc15Nt9K9UjcgqGRwRIOa82DgS3TlaycBDOkitA/s1600/kanaya6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitBs2LBNUoNvDF3p_wS_d3DKLHkLgQeROjjzMT0pN7FmHjyyBR2XUjpz_y21-Qbq-5jEA3HrXoI3fXMCHpYx_iq-yX9FC3nwsbSQ7lXc15Nt9K9UjcgqGRwRIOa82DgS3TlaycBDOkitA/s320/kanaya6.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1mFlrukUm_waHjLAsfY-_1ULPnksFEQS1t5TJ9ZBwIMJxE29umCU6qevhV7YRBwN0ji2cCN-0sgMbqL0E7IzwRH622oSyQ7eGPj2xr9auoNppMVDotWbTx-wwaOGz27jrJOj9u8rBnmw/s1600/kanaya7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1mFlrukUm_waHjLAsfY-_1ULPnksFEQS1t5TJ9ZBwIMJxE29umCU6qevhV7YRBwN0ji2cCN-0sgMbqL0E7IzwRH622oSyQ7eGPj2xr9auoNppMVDotWbTx-wwaOGz27jrJOj9u8rBnmw/s320/kanaya7.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivlFpP15oiYg2vZoFD3QM98o0Uwyb7hvJvkwRpXFyxarfr1rnVNN-vw8XeQCTIdq75TWTBN7eBGedZs2IsKiuGhA0TyeiBwqba6W_K67lw7_HrHca-WYQARxdG8cwBZcB9Cci8rObFPmY/s1600/kanaya8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivlFpP15oiYg2vZoFD3QM98o0Uwyb7hvJvkwRpXFyxarfr1rnVNN-vw8XeQCTIdq75TWTBN7eBGedZs2IsKiuGhA0TyeiBwqba6W_K67lw7_HrHca-WYQARxdG8cwBZcB9Cci8rObFPmY/s320/kanaya8.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
W <i>Ocha no sato</i> udała się, moim zdaniem, niełatwa sztuka stworzenia wokół tematu herbaty całego muzeum i pokazania jej w sposób jednocześnie wartościowy oraz ciekawy dla szerszego grona odbiorców. Widać, że zadbano o dobór eksponatów, pomimo braku np. drogocennej, zabytkowej ceramiki.<br />
<br />
Muzealną wycieczkę otwiera prezentacja aż 90 gatunków herbaty z 30 krajów, w tym rozmaitych, dziś prawie zapomnianych, lokalnych japońskich <i>bancha</i>, wypieranych wraz z upowszechnianiem się współczesnej <i>sencha</i>. Dużym plusem jest możliwość dotknięcia każdej z próbek, ale lepiej nie liczyć na to, że znajdziemy w tych gablotkach liście pierwszej świeżości i jakości ;)<br />
<br />
W następnych salach muzeum zapoznamy się z kulturą picia herbaty na całym świecie, począwszy od Chin i Tajwanu, przez Tybet, Indie, Rosję czy Turcję, a skończywszy na bardziej szczegółowym omówieniu roli herbaty w życiu Japończyków oraz jej historii i produkcji w rejonie Shizuoki. Można zatem obejrzeć wiele akcesoriów do parzenia (np. wielki, sprezentowany przez Chińczyków czajnik, z wyrytym na powierzchni tekstem "Księgi herbaty" Lu Yu), stare maszyny do produkcji <i>sencha </i>lub replikę (nie wiem, czy to najwłaściwsze słowo w tym kontekście ;)) drzewa herbacianego z Yunnanu. Mamy też szansę pobawić się (szkoda, że jedynie "na sucho") tybetańską maselnicą, służącą do ubijania herbaty z masłem jaka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_hjgj_7_TYqFosFGL2fGDhcuhio5HDqN5bq4hpuorr5AR3AHAtvMDVat9QDqW0dqRbjtT4eG1EEW4rCyaewQQdf9ingpeDq6xjXjiAU4qNS5haxUnvmcEz3bsR6cynsoTkWvbf6ElRKo/s1600/kanaya9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_hjgj_7_TYqFosFGL2fGDhcuhio5HDqN5bq4hpuorr5AR3AHAtvMDVat9QDqW0dqRbjtT4eG1EEW4rCyaewQQdf9ingpeDq6xjXjiAU4qNS5haxUnvmcEz3bsR6cynsoTkWvbf6ElRKo/s320/kanaya9.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD37KgGHfTqN__LOHfJ9XUuJdAGVKNw07sJDfHpTx6nuE_91pI5nhahgSMet97DbmUMasTr7Ni22n3WvmNCoEmpP0fEMZeb6CHVrWC69tc2jBDnxxVbcgqdHqO8W4jUrCxpAPELsuP8rQ/s1600/kanaya10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD37KgGHfTqN__LOHfJ9XUuJdAGVKNw07sJDfHpTx6nuE_91pI5nhahgSMet97DbmUMasTr7Ni22n3WvmNCoEmpP0fEMZeb6CHVrWC69tc2jBDnxxVbcgqdHqO8W4jUrCxpAPELsuP8rQ/s320/kanaya10.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHuStXazf3lWPAjPCrwXZzo3ITzsXdpo8KDzOSPYXhyphenhyphenHuBHh5ERVXZUmZZyc5AV9FlgdMcaLWYkv3vXQOW6NCFHTEp5Nj5DlGLDPk2rsGLZRuFdW6qUi_yoHtcvQP77kk_dU2PlJiptDw/s1600/kanaya11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHuStXazf3lWPAjPCrwXZzo3ITzsXdpo8KDzOSPYXhyphenhyphenHuBHh5ERVXZUmZZyc5AV9FlgdMcaLWYkv3vXQOW6NCFHTEp5Nj5DlGLDPk2rsGLZRuFdW6qUi_yoHtcvQP77kk_dU2PlJiptDw/s320/kanaya11.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Po "standardowym" zwiedzaniu przyszła pora na sprawdzenie swoich umiejętności w ucieraniu <i>tencha</i>. Dzień wcześniej podobną atrakcję proponowano w Uji, lecz tym razem dostaliśmy w woreczku odmierzoną porcję wysuszonych "płatków", które w całości zmieliliśmy na proszek, a potem część takiej <i>matcha</i> własnej produkcji mogliśmy od razu rozrobić w wodzie przy pomocy <i>chasena </i>(resztę zabraliśmy do domu jako pamiątkę). Dokładne utarcie nawet kilku gramów <i>tencha </i>zajmuje dłuższą chwilę i wcale nie tak łatwo się z tym uporać, jak się wydaje.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin-oNY1g3VrINq63oKUPBV0XK930rw_llUMsfMiWyA3ihOQXrCqA9CUDKc_SRFSOvagBj2TpjaiZd7KiJRjClE8lMeeXG-J_NIxw5p_VNa4ty3KxgGWXaL9XpocI0HCRlRf6IxUL5S1nw/s1600/kanaya12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin-oNY1g3VrINq63oKUPBV0XK930rw_llUMsfMiWyA3ihOQXrCqA9CUDKc_SRFSOvagBj2TpjaiZd7KiJRjClE8lMeeXG-J_NIxw5p_VNa4ty3KxgGWXaL9XpocI0HCRlRf6IxUL5S1nw/s320/kanaya12.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijMRY2o-o9jVxU-2X4BVfj2t1sw-L5LXhjZH2Fa8zjFNwehA6IjE_A6kZ-ZTI5uE_X7glrOI9p8u2_XXUtS41M6BiQRsM0hZmwDYCl1JipHtyCM8KUcsm9HWmojIGpSWyJH8tccPIx3bo/s1600/kanaya13.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijMRY2o-o9jVxU-2X4BVfj2t1sw-L5LXhjZH2Fa8zjFNwehA6IjE_A6kZ-ZTI5uE_X7glrOI9p8u2_XXUtS41M6BiQRsM0hZmwDYCl1JipHtyCM8KUcsm9HWmojIGpSWyJH8tccPIx3bo/s320/kanaya13.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Integralny element muzeum stanowi także biblioteka z publikacjami na temat herbaty, zaś na zewnątrz ogród japoński i pawilon herbaciany, będące rekonstrukcją oryginalnych projektów autorstwa jednego z najważniejszych mistrzów herbaty – Koboriego Enshū. Praktykował on i uczył <i>chanoyu </i>w stylu określanym jako <i>kirei sabi</i>, łączącym ogólnie eleganckie piękno z prostotą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZoeg14S6QsoYwpOAdk-PvSfPsupLtaWcWfXutGeozzyZbIxhe03xWnaof17OxCp_79jbKm6kOmHTa_s5JvTwhAocZ6xDWc2P3sRIgNHZSHFzJ8SYvaNizYpsUzbP7Im-ak8nQ6a9GSJQ/s1600/kanaya14.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZoeg14S6QsoYwpOAdk-PvSfPsupLtaWcWfXutGeozzyZbIxhe03xWnaof17OxCp_79jbKm6kOmHTa_s5JvTwhAocZ6xDWc2P3sRIgNHZSHFzJ8SYvaNizYpsUzbP7Im-ak8nQ6a9GSJQ/s320/kanaya14.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoqSqyhJ6hIRm9nL-pTLlTu1AJXs7oFXmvSsLOyQqcVgBmwov-tFMYIgmzORH7sSO1pp3nH2vXg2Cxuqg2Qu6gelVA_QoR1hNo2vZx6ZbKqqtNXYtvX4zpmYHPGjFsRIue_GPCS_bWZQE/s1600/kanaya15.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoqSqyhJ6hIRm9nL-pTLlTu1AJXs7oFXmvSsLOyQqcVgBmwov-tFMYIgmzORH7sSO1pp3nH2vXg2Cxuqg2Qu6gelVA_QoR1hNo2vZx6ZbKqqtNXYtvX4zpmYHPGjFsRIue_GPCS_bWZQE/s320/kanaya15.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
3 maja, kiedy odwiedziliśmy Shimadę, przy <i>Ocha no sato</i> odbywał się akurat "festiwal <i>shincha</i>", więc dookoła kręciło się mnóstwo osób, w tym rodziny z dziećmi, jednak w żaden sposób nie przeszkadzało to ani w spokojnym podziwianiu ogrodu, ani w poruszaniu się po muzeum. Za to ciężko było przepychać się w muzealnym sklepiku, gdzie każdy chciał kupić najświeższą lokalną <i>sencha</i>, z różnych odmian krzewu herbacianego :)<br />
<br />
Po zrobieniu zakupów i jeszcze paru zdjęć, m.in. osobom zbierającym herbatę (dla wielu z nich były to najbardziej pracowite dni w roku, dla innych po prostu okazja, żeby przebrać się w tradycyjny strój), wróciliśmy na stację, skąd pojechaliśmy dalej, mianowicie do Shizuoki – stolicy prefektury.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUr6NgA0CVu3LOHcx_5CQAABbDcCVzsAQ1WWjmuj1RD3qmP7Qp17TaSk5MI3MbjpDDZXYy3N4-Uu6mcEs5fSwylb4u0KjC2-5ApZwP7sk3ylxCrax16aNwsWbm7Xokm07vdWgTxYKaJc4/s1600/kanaya16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUr6NgA0CVu3LOHcx_5CQAABbDcCVzsAQ1WWjmuj1RD3qmP7Qp17TaSk5MI3MbjpDDZXYy3N4-Uu6mcEs5fSwylb4u0KjC2-5ApZwP7sk3ylxCrax16aNwsWbm7Xokm07vdWgTxYKaJc4/s320/kanaya16.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5N7TjVwuv4_22lzgGISSZT8IUnvoxXSaz3188GUXO61w-HV4bW4Dum8jLfKbn_-NZF4yZw7aVHjmAsdytsZGhK0BEKvyEgVvGOai2fv6PP6rlUDsE_NQGk72rhq-ijPlqb9dT2Uzwg1o/s1600/kanaya17.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5N7TjVwuv4_22lzgGISSZT8IUnvoxXSaz3188GUXO61w-HV4bW4Dum8jLfKbn_-NZF4yZw7aVHjmAsdytsZGhK0BEKvyEgVvGOai2fv6PP6rlUDsE_NQGk72rhq-ijPlqb9dT2Uzwg1o/s320/kanaya17.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF4LTmdIxpxeEskNLekuI8Cc-WipassLjVDIdn02gJK5uJGwIcScD4m1vXF_KvGOM9PPDt8qjloxGP9YeaJLwCrM_zbK-nTZPVJW_0AOh8QGiBv-RTIhLZnvvjdC6JXvoh_jbhox05PKM/s1600/kanaya18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF4LTmdIxpxeEskNLekuI8Cc-WipassLjVDIdn02gJK5uJGwIcScD4m1vXF_KvGOM9PPDt8qjloxGP9YeaJLwCrM_zbK-nTZPVJW_0AOh8QGiBv-RTIhLZnvvjdC6JXvoh_jbhox05PKM/s320/kanaya18.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6B6YpkyVzNTq_l4YoAZNFSrKyX0C5xnidPDhcbGIqyLmNs5Vv27lDbd_hDKPxY1zTqYJXm658muRf_tvGD207xnznixVohbWaRIQlJjsYoyCH047qtewfgjUJXFtBmIYxDy438wVd5Ag/s1600/kanaya19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6B6YpkyVzNTq_l4YoAZNFSrKyX0C5xnidPDhcbGIqyLmNs5Vv27lDbd_hDKPxY1zTqYJXm658muRf_tvGD207xnznixVohbWaRIQlJjsYoyCH047qtewfgjUJXFtBmIYxDy438wVd5Ag/s320/kanaya19.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKvZ2stfw41OpktL7IzdEGuCTj3wA93-iEYsOsufn2FIKXDl0N4TP2F3v5F5GYPpSDBXGe_uqZrvJetTSe1EyZ2FUI0FgyvgpdHFW3StDY8Sqih-p4hsuG2C4iqgVr2PaBpOcZEnq18KA/s1600/kanaya20.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKvZ2stfw41OpktL7IzdEGuCTj3wA93-iEYsOsufn2FIKXDl0N4TP2F3v5F5GYPpSDBXGe_uqZrvJetTSe1EyZ2FUI0FgyvgpdHFW3StDY8Sqih-p4hsuG2C4iqgVr2PaBpOcZEnq18KA/s320/kanaya20.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
W Shizuoce herbaciany PR jeszcze bardziej rzucał się w oczy, a <i>shincha </i>od miejscowych plantatorów sprzedawana była nawet w specjalnym sklepiku na dworcu. Idąc w kierunku centrum i szukając pozostałości po niegdysiejszym zamku Sunpu (obecnie nie ma tam właściwie czego oglądać) trafialiśmy na kolejne sklepy i stoiska tego typu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5w-4sgEj60aAVdwRrFaPm5t6vQik7zj_Jky0tqAEHLfGW__Rq4nL1e_qwUWxJgp5LuTmT7dLzVFvubm0Gg4Rh0I4CkOKLf5geltJERqxezOA2dC9_AtkfiEq-DdCCLmmnfa_3YBlxb9E/s1600/shizuoka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5w-4sgEj60aAVdwRrFaPm5t6vQik7zj_Jky0tqAEHLfGW__Rq4nL1e_qwUWxJgp5LuTmT7dLzVFvubm0Gg4Rh0I4CkOKLf5geltJERqxezOA2dC9_AtkfiEq-DdCCLmmnfa_3YBlxb9E/s320/shizuoka.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQnUaNG3sESS15CxbKSGyCa2cQL2iTy0YdYl4NpDd_O-jp-FlFm-jPhC81lvYArkD8BrKmgLX90AM-0x43C4R2kLIP4HDUGszxo0Mbqyw4g5HZdHE8tvbAW02g6H6UuMGdMy797woxfuw/s1600/sunpu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQnUaNG3sESS15CxbKSGyCa2cQL2iTy0YdYl4NpDd_O-jp-FlFm-jPhC81lvYArkD8BrKmgLX90AM-0x43C4R2kLIP4HDUGszxo0Mbqyw4g5HZdHE8tvbAW02g6H6UuMGdMy797woxfuw/s320/sunpu.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Ku naszemu niemałemu zaskoczeniu, przy jednym z nich stał starszy pan, który doglądał… własnoręcznie przetworzonej przed chwilą <i>temomicha</i>! Ściśle biorąc pilnował, aby igiełkowate listki należycie się wysuszyły. Kiedy zajrzeliśmy tam ponownie w drodze powrotnej, <i>temomi shincha</i> była już gotowa i sprzedawana w małych, 10-gramowych opakowaniach! Nie było innego wyjścia – musiała dołączyć do dotychczasowych herbacianych zakupów ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZkNOYiudf_QYLB3jkrEqCW5bdKlANxG_SotcpZTkILAA8v72B8peinrsQrI5WbUwutbF0JKvo7R3MTAnoplpE9sjJ6v3ta44KfeD4yroBkcqcuFIX9gtB-kPLtH_PKtFw_sJR51_2AUs/s1600/temomishincha1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZkNOYiudf_QYLB3jkrEqCW5bdKlANxG_SotcpZTkILAA8v72B8peinrsQrI5WbUwutbF0JKvo7R3MTAnoplpE9sjJ6v3ta44KfeD4yroBkcqcuFIX9gtB-kPLtH_PKtFw_sJR51_2AUs/s320/temomishincha1.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Późnym popołudniem, przed zachodem słońca, planowaliśmy załapać się na polecany w przewodnikach widok Fuji z perspektywy plaży Miho w Shizuoce. Był to dla nas jeden z istotnych powodów, aby zatrzymać się w tym mieście. Niestety, kiedy dotarliśmy w końcu na plażę, góra schowała się za gęstymi chmurami, a w krótkim czasie zapadł zmrok i w rezultacie innych jeszcze pechowych zbiegów okoliczności niewiele brakowało, żebyśmy zostali uziemieni w porcie…<br />
<br />
Tak się na szczęście nie stało. Udało nam się wrócić autobusem do centrum, złapać Shinkansen do Tokio i wreszcie ekspres do Tsukuby. Mamy jednak kolejną nauczkę, żeby nie przesadzać z atrakcjami na jeden dzień, bo nie dość, że bywa to ryzykowne, to dodatkowo skutecznie przysłania radość z tego, co widzieliśmy wcześniej.<br />
<br />
***<br />
<br />
Po wyjeździe Baśki zabrałem się intensywniej za czytanie książek dotyczących moich badań nad <i>senchadō</i>, w międzyczasie popijając <i>shincha</i> przywiezione z wycieczki i zamówione m.in. z Kagoshimy. Poza tym zacząłem poważniej niż do tej pory obawiać się trzęsień ziemi, które ostatnio niepokojąco się nasiliły.<br />
<br />
W zeszłym tygodniu np. mieliśmy w okolicy najsilniejsze trzęsienie od mojego przyjazdu do Japonii i parę przedmiotów wylądowało na podłodze, z kolei w sobotę wstrząsy były najdłuższe (trwały bodajże ponad minutę), w związku z potężnym trzęsieniem w pobliżu archipelagu Ogasawara. Szczęśliwie znajduje się on daleko od głównej wyspy – Honsiu, a wstrząs odnotowano na dużej głębokości, mimo wszystko jego siła wyniosła aż 8.1 stopnia w skali Richtera (wstępnie podawano 8.5, w niektórych zachodnich mediach 7.8)!<br />
<br />
Jakby tego było mało, raptem paręnaście godzin wcześniej też nami zatrzęsło, zaś w piątek doszło do niespodziewanej erupcji wulkanu na wyspie Kuchinoerabujima, w pref. Kagoshima… Wydawało mi się, że zdążyłem przywyknąć do sporadycznych i niegroźnych w sumie trzęsień, wpisanych niejako w japońską "codzienność", ale w ostatnich dniach jakoś zaczynam się martwić :(<br />
<br />
Wracając do herbaty – wspomniana <i>temomi shincha</i> wyglądała, rzecz jasna, konkursowo i spodziewałem się czegoś podobnego do rarytasów Gokuchanina (p. Hirumy). Szczerze muszę jednak stwierdzić, że smakowo to inny, niższy poziom. Niewykluczone, że była to wina niedostatecznego wygrzania, wysuszenia listków, bo po otwarciu torebeczki dało się wyczuć lekko kwaśny, jakby dziwnie "mokry" aromat. Najlepszy smak udało mi się chyba uzyskać po "zaparzeniu" tej <i>temomi</i> w wodzie o temperaturze pokojowej, bezpośrednio z butelki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL_3yfLA72lIFRv4ohVhbQ0GulSyzxghd3hOMWBRgWaA2mQIVtCWYio_VowsVB3885PW-7-s2D5MsYIRTxuLwMfYRKu9GrDiERXb4c3I0pyfg_NMGJiZ_UbsmoSlNqz2-ys5Ma0ZGZlZo/s1600/temomishincha2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjL_3yfLA72lIFRv4ohVhbQ0GulSyzxghd3hOMWBRgWaA2mQIVtCWYio_VowsVB3885PW-7-s2D5MsYIRTxuLwMfYRKu9GrDiERXb4c3I0pyfg_NMGJiZ_UbsmoSlNqz2-ys5Ma0ZGZlZo/s320/temomishincha2.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5xHv42_zaYM_qTKeCTGdCqqUQDMJEHTti0BYZxfuo3yaq-NsLMry0BbXffVqSi6YULM-3MwiNI1vOcMEqEuooKsWQMc0OpEO7U54WwKGyOYKypOgpaFJQV9yuhPqshHStz3tr8Yv_z0s/s1600/temomishincha3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5xHv42_zaYM_qTKeCTGdCqqUQDMJEHTti0BYZxfuo3yaq-NsLMry0BbXffVqSi6YULM-3MwiNI1vOcMEqEuooKsWQMc0OpEO7U54WwKGyOYKypOgpaFJQV9yuhPqshHStz3tr8Yv_z0s/s320/temomishincha3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM7gKNIBQCa4KJD7kDTKq5BMMr628cTcVZnv6FQSKEsadpqg8JuqVTHHJREmAxqg3LVX4Eb6XEkd2bF9RCRdYmf8UGlwBnizyxqTXOqowAz2ASHY-g7_SWSW2XXNuPgt8QsGngvssBDKM/s1600/temomishincha4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM7gKNIBQCa4KJD7kDTKq5BMMr628cTcVZnv6FQSKEsadpqg8JuqVTHHJREmAxqg3LVX4Eb6XEkd2bF9RCRdYmf8UGlwBnizyxqTXOqowAz2ASHY-g7_SWSW2XXNuPgt8QsGngvssBDKM/s320/temomishincha4.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjTvKQefS7eciIWX6g-MDoQW6mjhys9VmCuEzMbIYt4d3-auv4_dfMOrYJ8K8fsDhLKOOb-8uOQU2Iduc0JzEhr2bmMdckbn0Fl7sL-Tkll6eTeFQOUPONrkGFS05badysG07AmR4SO6s/s1600/temomishincha5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjTvKQefS7eciIWX6g-MDoQW6mjhys9VmCuEzMbIYt4d3-auv4_dfMOrYJ8K8fsDhLKOOb-8uOQU2Iduc0JzEhr2bmMdckbn0Fl7sL-Tkll6eTeFQOUPONrkGFS05badysG07AmR4SO6s/s320/temomishincha5.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheb2htYXh7LPuLuB1kvzea0jqiUzueH3FT2Dv8vnQWsDjmJEHR_HtAGUChfRfbAQBAlvy0-x1HZVRekKyQnHE0hd7wCtkqOFhjAKJrl7P51AgcxeoXZYw-8WUktrOkwfOER4DkES8Ng_I/s1600/temomishincha6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheb2htYXh7LPuLuB1kvzea0jqiUzueH3FT2Dv8vnQWsDjmJEHR_HtAGUChfRfbAQBAlvy0-x1HZVRekKyQnHE0hd7wCtkqOFhjAKJrl7P51AgcxeoXZYw-8WUktrOkwfOER4DkES8Ng_I/s320/temomishincha6.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Zanotowałem sobie przy niej: roślinność, surowość, ogórek, <i>umami</i>, bez goryczy, ale i bez przesadnej słodyczy, drugie parzenie nieco bardziej orzeźwiające, od trzeciego pojawia się już gorycz. O jej wysokiej jakości świadczył nie tylko wygląd, lecz także długi posmak, mimo to brakowało powodów do zachwytu i zastanawiało mnie, że kiedy spróbowałem na koniec zjeść rozwinięte z powrotem młode listki, nie były wcale szczególnie miękkie, wydawały się niemal twardsze od tych zrywanych parę dni wcześniej na plantacjach… Coś tu ewidentnie nie grało. Być może wpływ na to miały warunki przygotowania herbaty (na ulicy, przed sklepem itd.), dłuższa podróż do Tsukuby (w plecaku) oraz fakt, że nie została od razu zaparzona i wypita.<br />
<br />
Lepsze wrażenie zrobiła na mnie <i>sencha </i>z Tanegashimy, z kultywaru <i>kuritawase</i>, która ostatecznie trafiła do moich rąk z ponad dwutygodniowym poślizgiem, po perypetiach, które opisywałem w kwietniu. Faktycznie, jak sugerował opis na stronie sklepu, miała zaskakująco mleczny charakter. Zaciągając się aromatem liści (trzeba dodać, że było wśród nich sporo ładnych pąków) bez problemu dało się wyróżnić właśnie mleczno-kremowe oraz lekko kwiatowe nuty. Jasny napar, z początku klarowny, potem odrobinę gęstszy i ciemniejszy, smakował maślano-warzywnie, czemu towarzyszył też pewien ziołowy akcent. Sama kremowość była jednak wciąż bardziej wyczuwalna w aromacie, zwłaszcza po powąchaniu listków po pierwszym parzeniu, i kojarzyła mi się z maślanymi ciasteczkami, mlecznymi karmelkami czy przypalonym mlekiem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlpw9Al4iOUb1pJYvGeej-AjkdX0rzVj0Xz-bVCZSt2MmYDcxRxfGH00EQqol_z1zBPiFWVgOfoUqWF3GcJCx4rM47D5low71_96B5QTgOPa9HAfWbd7Pisz_uBoDO8-1pS9cfyw1tcUQ/s1600/kuritawase1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlpw9Al4iOUb1pJYvGeej-AjkdX0rzVj0Xz-bVCZSt2MmYDcxRxfGH00EQqol_z1zBPiFWVgOfoUqWF3GcJCx4rM47D5low71_96B5QTgOPa9HAfWbd7Pisz_uBoDO8-1pS9cfyw1tcUQ/s320/kuritawase1.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7WYjV6TzSrd66W2AOpvTRS6U5JnQHJ7nb1ZRjKig3Z1ZIYnzUOSm9aqrodu4x5dLgPm43htDNqMoV52r0D2HyYERYkOj40O8jZo6cvTLZA7GdxmJX6bk7M-2A4BTsPOSm7BPFqB9Cbq0/s1600/kuritawase2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7WYjV6TzSrd66W2AOpvTRS6U5JnQHJ7nb1ZRjKig3Z1ZIYnzUOSm9aqrodu4x5dLgPm43htDNqMoV52r0D2HyYERYkOj40O8jZo6cvTLZA7GdxmJX6bk7M-2A4BTsPOSm7BPFqB9Cbq0/s320/kuritawase2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg0wEUqJ6ao6AQWWqc8HjO8dWe_LbLxZzhtAjd5kFcINXLUlDq60hhki0cE4ZZJBZ_1PY7-6MTb53B8yrJ07WwxIF5WKwMZusjsk1SJxr-o7npIK-hvj9CdBd3lCOwB-f-u76q1uOcN-c/s1600/kuritawase3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg0wEUqJ6ao6AQWWqc8HjO8dWe_LbLxZzhtAjd5kFcINXLUlDq60hhki0cE4ZZJBZ_1PY7-6MTb53B8yrJ07WwxIF5WKwMZusjsk1SJxr-o7npIK-hvj9CdBd3lCOwB-f-u76q1uOcN-c/s320/kuritawase3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk4flSp7gIGSKgIim6uP28FFL-jcFWNq_I6vkyLKwJSOPD9zWNAESNU8cWdA636ynOJumTRwsUa73ht4zAQjfAQ0Am1AybiPfwLL5uaN9AP6hxs1GckDL_lZYRFsmUJUUbZlfyaGdSfWk/s1600/kuritawase4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk4flSp7gIGSKgIim6uP28FFL-jcFWNq_I6vkyLKwJSOPD9zWNAESNU8cWdA636ynOJumTRwsUa73ht4zAQjfAQ0Am1AybiPfwLL5uaN9AP6hxs1GckDL_lZYRFsmUJUUbZlfyaGdSfWk/s320/kuritawase4.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggY6gCLY6wUjkFXOpt5HiwJCvpqLxqw0puPKAVj4eWPZx_4Iz91wWQ8ePsNmcgFemQfNXY8sg6KIwOWgAfCTeR5cmU38H31GELV32dKyJlfga34yDbJ8aEpLKNSu_92QXdetU6BkRHzjo/s1600/kuritawase5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggY6gCLY6wUjkFXOpt5HiwJCvpqLxqw0puPKAVj4eWPZx_4Iz91wWQ8ePsNmcgFemQfNXY8sg6KIwOWgAfCTeR5cmU38H31GELV32dKyJlfga34yDbJ8aEpLKNSu_92QXdetU6BkRHzjo/s320/kuritawase5.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc0u02tw3lNo6boTaeLe3neIM5nQ1xptLT9WyoLTcytJc2U52GYbAjODN2JD0dgAwolQjH4Elaylg0t4Svx1WglddDncONucn16kJvwUfsXk2O68UxWZA7Ycq4y9U0VRFdZEf4LFROg6c/s1600/kuritawase6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc0u02tw3lNo6boTaeLe3neIM5nQ1xptLT9WyoLTcytJc2U52GYbAjODN2JD0dgAwolQjH4Elaylg0t4Svx1WglddDncONucn16kJvwUfsXk2O68UxWZA7Ycq4y9U0VRFdZEf4LFROg6c/s320/kuritawase6.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Przy okazji przypomniała mi się minimalnie utleniana <i>bihakkōcha</i>, autorstwa p. Hirumy, lecz w przypadku <i>kuritawase </i>mamy do czynienia ze standardową zieloną herbatą, nieoksydowaną, zaś jej mleczność nie jest aż tak ciężka lub – mówiąc inaczej – "oolongowy" aspekt jest delikatniejszy. Byłaby tym samym raczej łatwiejsza do picia dla wielu osób, a na pewno łatwiejsza do parzenia. Owa oryginalna kremowość nie zanikała nawet przy trzecim parzeniu i przechodziła w słodki finisz, z odrobiną wytrawności. Co również ciekawe, trudno było doszukać się w tym wszystkim typowej japońskiej trawiastości…<br />
<br />
Obfitowała w nią za to <i>fukamushicha </i>z Kagoshimy, z popularnego kultywaru <i>asatsuyu</i>. Tak, to ta słynna odmiana, która jest nieraz określana mianem "naturalnego <i>gyokuro</i>" (<i>tennen gyokuro</i>), choć wykorzystuje się ją do produkcji stuprocentowej <i>sencha </i>(zwykle <i>fukamushi</i>). Cechuje ją jednak ponadprzeciętna słodycz, która może kojarzyć się właśnie z <i>gyokuro</i>, pomimo "naturalnej" uprawy, tzn. bez zacieniania krzewów przed zbiorami, stąd jej "przydomek".<br />
<br />
<i>Asatsuyu </i>z jednej strony generalnie fajnie smakuje i potrafi pozytywnie zaskoczyć, kiedy ktoś ma z nią do czynienia po raz pierwszy, ale z reguły przeszkadzała mi jej nadmierna ciężkość. Dlatego wolałem sięgać np. po <i>saemidori</i> (tegoroczna czeka w kolejce na otwarcie :)), która zresztą powstała ze skrzyżowania <i>asatsuyu </i>z odmianą <i>yabukita</i>.<br />
<br />
Tym razem zdecydowałem się zamówić <i>asatsuyu </i>w najświeższej możliwej wersji, nazwanej przez producenta <i>nama </i>(dosł. "surowej"). Aby jeszcze bardziej podkreślić świeżość herbaty dostępnej zaraz po pierwszych zbiorach, odróżniającą <i>shincha </i>od <i>sencha </i>sprzedawanej przez resztę roku, poddano tę <i>asatsuyu </i>delikatniejszemu niż zwykle procesowi <i>hiire</i>, czyli suszenia na koniec obróbki.<br />
<br />
Można mówić, że to zwyczajny marketing i niejedna <i>shincha </i>"wykańczana" jest w taki sposób, lecz po zaparzeniu herbaty spekulacje tego rodzaju przestają mieć znaczenie, ponieważ zostajemy sam na sam z niezwykle świeżą i wyjątkowo lekką jak na <i>asatsuyu</i> <i>shincha</i>. Bez dwóch zdań jest to <i>fukamushi</i>, napar ma ekstremalnie zielony kolor, dodatkowo widać, że pył oraz łodyżki nie zostały specjalnie oddzielone.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8oazCMYbAyvkobN63aM2vfkTwF9iwpfF4v1nbilvwp4LXptftyTAmKGWBIp8TQrmpE7KPR0Ik-fPXrrGFWGF-3udE79QYPi0zZqMqG_ED6v4xm2G0D64f9cIh7jNGFQqtlbwJ9kCh7s/s1600/asatsuyu1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8oazCMYbAyvkobN63aM2vfkTwF9iwpfF4v1nbilvwp4LXptftyTAmKGWBIp8TQrmpE7KPR0Ik-fPXrrGFWGF-3udE79QYPi0zZqMqG_ED6v4xm2G0D64f9cIh7jNGFQqtlbwJ9kCh7s/s320/asatsuyu1.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhbmYJXREeNBjFuJmRuzAZrJnq0o0SwoKXs840ySywkauEYVGfdxlN6Uz1_FZh6rjZh727jQlZG3rvbPLcEDQpp2G25SSM-3UeHfJvR5Ees3M_M7q9cwIBJZHma6P3-CpIqf6yLTdH9d0/s1600/asatsuyu2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhbmYJXREeNBjFuJmRuzAZrJnq0o0SwoKXs840ySywkauEYVGfdxlN6Uz1_FZh6rjZh727jQlZG3rvbPLcEDQpp2G25SSM-3UeHfJvR5Ees3M_M7q9cwIBJZHma6P3-CpIqf6yLTdH9d0/s320/asatsuyu2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsPEN2I1BhTCLzgHACfx42Nen4WG9-7QOeoptF9uDi-xpaunBAKXmRrV_nb90gEoV2ImmbSnDZRPCVigGjgMqdGCImb0zHCRCf0V9SbU8ob7NfMNfHCWazo_vxEhtY263TTyL-4IG6VOo/s1600/asatsuyu3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsPEN2I1BhTCLzgHACfx42Nen4WG9-7QOeoptF9uDi-xpaunBAKXmRrV_nb90gEoV2ImmbSnDZRPCVigGjgMqdGCImb0zHCRCf0V9SbU8ob7NfMNfHCWazo_vxEhtY263TTyL-4IG6VOo/s320/asatsuyu3.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1_gS0apQM7S9U1g5btyMk9YsTUFlx0Szo1GS6NjtcyHpibLARqc1LtWYJerad6gz1kM7F51qlK6-UL8wwsneVgF-tBHENf5Jhod5iEHRChZsvgR1sVhWpM5rc1QYVuGQL4eA9ilUwdZg/s1600/asatsuyu4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1_gS0apQM7S9U1g5btyMk9YsTUFlx0Szo1GS6NjtcyHpibLARqc1LtWYJerad6gz1kM7F51qlK6-UL8wwsneVgF-tBHENf5Jhod5iEHRChZsvgR1sVhWpM5rc1QYVuGQL4eA9ilUwdZg/s320/asatsuyu4.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Susz pachniał słodko, wyczuwałem w nim m.in. truskawkowo-malinowy, nieco dżemowy aromat. Dużo słodyczy przebijało się także w smaku, który był pełny i soczysty, sprawiał wręcz wrażenie, jakby ktoś wycisnął gęsty, zielony sok bezpośrednio z herbacianych listków :) W tej <i>asatsuyu </i>zawierała się jak dla mnie kwintesencja i całe dobrodziejstwo <i>fukamushicha </i>w połączeniu z <i>shincha</i>!<br />
<br />
Nie tracąc przy tym lekkości była szczególnie przyjemna do picia i w zasadzie na jedyny minus zaliczyłbym jej odrobinę płaski posmak (z przebijającą się gdzieś tak czy owak migdałową (?) nutą). Nie powiem, że to herbata najwyższej jakości i super złożona smakowo, ale wydaje mi się, że jak do tej pory nie piłem <i>asatsuyu </i>w lepszym wydaniu.<br />
<br />
<br />
Uff..., wybaczcie męczącą długość wpisu, teraz wiem, że powinienem był go podzielić na co najmniej dwie części, lecz jest już za późno ;) Dzięki dla tych, którzy dobrnęli do końca.DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-70196729969983676362015-05-10T02:51:00.000+09:002015-05-10T20:13:32.186+09:00Osiemdziesiąta ósma nocJeśli ktoś planuje podróż do Japonii i mniej lub bardziej standardowe zwiedzanie chciałby połączyć z poznawaniem oraz smakowaniem tutejszej herbaty, a do tego ma możliwość swobodnego wyboru terminu takiej wycieczki, niech śmiało rezerwuje bilety na początek maja bądź przełom kwietnia i maja, aby móc na miejscu doświadczyć, co oznacza sezon na <i>shincha</i>.<br />
<br />
Japońską herbatę niezmiennie definiuje przede wszystkim kolor zielony, i to w szerokim znaczeniu. Nie tylko absolutnie dominującym rodzajem jest tu herbata zielona, ale też jej cechą charakterystyczną jest prawdziwie zielona barwa, zarówno listków przed zaparzeniem, jak i późniejszego naparu (dzięki wykorzystaniu pary wodnej w celu zatrzymania oksydacji). Dodatkowo smak japońskiej herbaty często odsyła do skojarzeń z zielenią – rześkości, soczystości, trawiastości, morza, lasu etc.<br />
<br />
Nic zatem dziwnego, że najlepsza herbata tego rodzaju pochodzi z pierwszych, wiosennych zbiorów, kiedy natura dookoła jest w pełni rozkwitu (właściwie zbliża się już początek lata), a krzewy <i>Camellia sinensis</i> pokrywają się szybko młodymi, jasnymi listkami. Można powiedzieć, że <i>shincha </i>to uchwycenie na moment ich szczytowej świeżości i maksymalnie "zielonego" charakteru. Kto gustuje w <i>sencha</i>, ten raczej wie, dlaczego czeka się co roku na jej najświeższą wersję. A gdyby tak jeszcze popijać ją wśród tutejszych pól herbacianych? :)<br />
<br />
Sezon na "nową herbatę" umownie reprezentuje "osiemdziesiąta ósma noc" (<i>hachijūhachiya</i>), czyli tak naprawdę 88. dzień liczony od rozpoczęcia wiosny według tradycyjnego kalendarza (współcześnie jest to zazwyczaj 2 maja). Picie zbieranej wówczas <i>shincha </i>ma zwiastować pomyślność oraz długie życie w zdrowiu. Mniej więcej w tym czasie odbywają się zbiory w rejonie Uji czy w Shizuoce. Z kolei w kontekście herbaty z Kagoshimy można spotkać się z określeniem "siedemdziesiąta siódma noc", ponieważ wtedy, ze względu na cieplejszy klimat, przypada tam szczyt zbiorów.<br />
<br />
W tym roku miałem wreszcie okazję świętować <i>hachijūhachiya </i>w Uji, razem z Baśką, Monią i Mateuszem, którzy przylecieli do mnie z Krakowa. Najpierw jednak podróżowaliśmy po Tokio, Osace, Narze czy Kioto, poznając Japonię od tej tradycyjnej, bardziej nowoczesnej oraz zupełnie normalnej, codziennej strony.<br />
<br />
Spacerując obecnie po Tokio i Kioto w pewnym sensie nawet ciężko nie trafić na <i>shincha</i>. Reklamujące ją flagi i plakaty widać w wielu miejscach, nie tylko w specjalistycznych sklepach. Ogólnie biorąc, gdzie natrafimy na herbatę, tam z dużym prawdopodobieństwem zobaczymy też jakąś <i>shincha </i>(pod warunkiem, że orientujemy się przynajmniej z grubsza, czego szukamy i rozpoznamy "magiczne" znaki 新茶 ;)). Na pewno wpływ na to ma fakt, że Japończycy szczególnie lubią rzeczy sezonowe, jak owoce lub warzywa, którymi można delektować się w najlepszej dla nich porze (co oddaje japońskie słowo <i>shun</i>), albo inne produkty spożywcze sprzedawane wyłącznie w ściśle określonym czasie (tzw. <i>kikan gentei</i>). Przez cały rok pojawiają się na sklepowych półkach nowości tego typu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTRD9KqMMSSSHYPGlFxRq7U69vS-AT0orLW0U0XXlrhoDa8z4TCjVZCgNMC8_DuQ94tVrbP2rkngISwtqEoZ3-MuJurp0OXE3GEucnsfJK82Hl6t1jULJ62yGGMigeY1issNf6SdsqxsY/s1600/tokyo1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTRD9KqMMSSSHYPGlFxRq7U69vS-AT0orLW0U0XXlrhoDa8z4TCjVZCgNMC8_DuQ94tVrbP2rkngISwtqEoZ3-MuJurp0OXE3GEucnsfJK82Hl6t1jULJ62yGGMigeY1issNf6SdsqxsY/s320/tokyo1.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMqozr76WmFP_1GEivDh2g3LskZKMkXROj4i8lw2ZCLRcLowuZVr4R2H0VQgiuIBSuS619UceKPgk2azJO_1RA4VQksO6lC5v2igpuFNEdjVQyLjStSN9ZAVp2reCU4kfAzFC61DCoRO8/s1600/nara.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMqozr76WmFP_1GEivDh2g3LskZKMkXROj4i8lw2ZCLRcLowuZVr4R2H0VQgiuIBSuS619UceKPgk2azJO_1RA4VQksO6lC5v2igpuFNEdjVQyLjStSN9ZAVp2reCU4kfAzFC61DCoRO8/s320/nara.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Dla przykładu, nawet potencjalnie nie zainteresowani herbatą ludzie odwiedzający popularny chram sintoistyczny Meiji Jingū (gdzie w październiku uczestniczyłem w <i><a href="http://sencha-ki.blogspot.jp/2014/11/senchakai.html" target="_blank">senchakai</a></i>) znajdą teraz elegancko zapakowaną <i>shincha </i>(z Kagoshimy) w przyświątynnym sklepiku z pamiątkami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaok32GHa125wlJ-wqCyQQ2nhej-hzRWuf-wB8Iwc8zxmciyl49CZQwg3LBIiv3xQ1zx-MSwbLOqus-Id6D-SczIjFAmZWuDZ2STr2oIq_B7c8c8hoAHCnunJP-H5DmUwyFzGSuC2i6O4/s1600/tokyo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaok32GHa125wlJ-wqCyQQ2nhej-hzRWuf-wB8Iwc8zxmciyl49CZQwg3LBIiv3xQ1zx-MSwbLOqus-Id6D-SczIjFAmZWuDZ2STr2oIq_B7c8c8hoAHCnunJP-H5DmUwyFzGSuC2i6O4/s320/tokyo2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Podobnie jest w Kioto pod buddyjską świątynią Kiyomizudera, wręcz obleganą przez turystów (skutecznie odbierających przyjemność z wizyty), których tłum ciągnie się także wzdłuż prowadzącej na miejsce stromej uliczki. Po obu jej stronach upchane są sklepiki ze wszystkim, co kojarzy się z Japonią, nie wyłączając masowej tandety oraz <i>shincha </i>wystawionej na zewnątrz i grzejącej się w słońcu…<br />
<br />
Jeśli natomiast parzenie herbaty liściastej wyda się komuś zbyt uciążliwe albo gdy po prostu mamy ochotę napić się czegoś "w biegu", dostaniemy także <i>shincha </i>w limitowanej wersji butelkowanej, wyprodukowanej przez giganta Ito En. Osobną kwestią jest oczywiście jakość tych różnych <i>shincha</i>, niemniej sama powszechność "nowej herbaty" jest ewidentna i godna pozazdroszczenia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhghUqukSBQoPh9gbrMX-lgc3DCvdZg8O8fw3ip400dAGuul4saVvKTypE2_tBMltW6dnlm5ivygbIxgeEjD3zpii_hSMw8a4gkkqXHgmsrYXf4RCmun98Fz4kwYpQuFxBARfFP1Y6H6xc/s1600/pet.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhghUqukSBQoPh9gbrMX-lgc3DCvdZg8O8fw3ip400dAGuul4saVvKTypE2_tBMltW6dnlm5ivygbIxgeEjD3zpii_hSMw8a4gkkqXHgmsrYXf4RCmun98Fz4kwYpQuFxBARfFP1Y6H6xc/s320/pet.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Wycieczka Baśki, Moni i Mateusza była celowo tak zaplanowana, abyśmy dokładnie 2 maja, w japońskie święto herbaty, udali się na pokazowe zbiory <i>shincha </i>do Uji. Jak to zwykle bywa w naszym przypadku, przyjechaliśmy z Baśką trochę spóźnieni ;) i po wyjściu z dworca kolejowego zobaczyliśmy, że Monia z Matim stoją już w długiej kolejce do autobusu dowożącego co pewien czas gości na teren imprezy.<br />
<br />
Na autobus czekaliśmy wprawdzie dłuższą chwilę, ale mogliśmy w międzyczasie zostawić bagaże na przechowanie, zostaliśmy poczęstowani smakowitą lokalną <i>shincha </i>przygotowaną na zimno (a temperatura zbliżała się tego dnia do 30 °C) i sfotografowaliśmy uroczą skrzynkę na listy w formie dużego dzbana na herbatę, ustawionego w 2001 r. dla upamiętnienia 50. rocznicy przekształcenia się Uji w dzisiejsze miasto.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_on9nlCnaouQfV7oisWxALLklR_ulW4uMgz1c2Xm6M_v_bxPyhQNVrvCEmbbtponuhs1QPFybK3LxIsgvTmMlQeNvlrXWKpeHof0XV2qPJsnn3mfQT7jya6SdJLbIycP2SFG4vn27ULg/s1600/uji1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_on9nlCnaouQfV7oisWxALLklR_ulW4uMgz1c2Xm6M_v_bxPyhQNVrvCEmbbtponuhs1QPFybK3LxIsgvTmMlQeNvlrXWKpeHof0XV2qPJsnn3mfQT7jya6SdJLbIycP2SFG4vn27ULg/s320/uji1.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Jak się potem okazało, całe wydarzenie odbywało się nie w jednym, lecz w dwóch miejscach. Po dojechaniu na pierwsze z nich dostaliśmy na powitanie siatkę z plikiem ulotek objaśniających m.in., w jaki sposób prawidłowo zrywać listki z krzewów herbacianych i jakie w ogóle atrakcje przygotowano na ten dzień, oraz prezentujących kilka tras spacerowych wzdłuż plantacji, świątyń i innych historycznych miejsc w Uji i okolicach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRwsC_3iWt5IU7ViEssBEciRq2rDNDz9KQ64pMxtvd6nq0VjzEU3r2Uex5d2H3976bF_auJ028KuLtuaP1HYGjXm-ygPsjldQ03r7uz3qqtqzW-JtQkEGEklR0G2OtT2_KP84Nv1L-UkE/s1600/uji2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRwsC_3iWt5IU7ViEssBEciRq2rDNDz9KQ64pMxtvd6nq0VjzEU3r2Uex5d2H3976bF_auJ028KuLtuaP1HYGjXm-ygPsjldQ03r7uz3qqtqzW-JtQkEGEklR0G2OtT2_KP84Nv1L-UkE/s320/uji2.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8APclujfuDElEYtZ7VA0PTyCARiukhtUthUN_bWuVOecRO2xijvCOa4bVSC6wBYWiwKeEshSkVOzTXnF6v-zVxIxsY3MgSEyMtyOI9_JX4GOQZKzdhCE3zo1OIFjEU7RYukweqW2Mrbk/s1600/uji3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8APclujfuDElEYtZ7VA0PTyCARiukhtUthUN_bWuVOecRO2xijvCOa4bVSC6wBYWiwKeEshSkVOzTXnF6v-zVxIxsY3MgSEyMtyOI9_JX4GOQZKzdhCE3zo1OIFjEU7RYukweqW2Mrbk/s320/uji3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Jedną z atrakcji była szansa dokładnego przyjrzenia się <i>tencha </i>– herbacie stanowiącej materiał, z którego po zmieleniu otrzymuje się <i>matcha </i>(wbrew temu, co nieraz zapewne słyszeliście lub czytaliście, <i>matcha </i>nie powstaje z <i>gyokuro</i>). <i>Tencha </i>nie jest zwijana na kształt igiełek, ma postać płatków i jako półprodukt w zasadzie nie trafia do normalnej sprzedaży, więc rzadko można jej skosztować. "Zaparzona" dla nas na zimno (jap. <i>mizudashi</i>) dawała słodkie, chłodne orzeźwienie ze sporą dozą <i>umami</i>, jak przystało na dobrą herbatę zacienianą.<br />
<br />
Po prawej stronie na zdjęciu poniżej (oraz w zbliżeniu na kolejnym) pokazana jest <i>tencha </i>w wersji wstępnie przetworzonej – <i>aracha</i>, zaś po lewej mamy <i>shiage-tencha</i>, tzn. wykończoną, z odseparowanymi łodyżkami i żyłkami, nadającą się już do zmielenia w żarnach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAc2y32c-MI0s2ULlt0-EsSc7WjUAQBtq2JO-t3xDqLrgDYg8Dvqpxf2Dvu_FeP8GG_ydraUZltE0qI-UrE1Ok_r8Yah3Z86qtLoqfsNZZQTrRZ6yHQmr0XIyc5suSHIGv7hGwS_YeHlA/s1600/tencha1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAc2y32c-MI0s2ULlt0-EsSc7WjUAQBtq2JO-t3xDqLrgDYg8Dvqpxf2Dvu_FeP8GG_ydraUZltE0qI-UrE1Ok_r8Yah3Z86qtLoqfsNZZQTrRZ6yHQmr0XIyc5suSHIGv7hGwS_YeHlA/s320/tencha1.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNSYLiOM8_kwjtnXeHjV4pTqgZjFZxgsdRmtyIJNPWFUAehLQRFnyG_EiVsCVe_WfGkvAAAkUeCmpojXwAdzS0hohKD1PUcYglLWJaBo7381HvElgjMuNOuXFLe2_YcBx1LwOM9ufgjeM/s1600/tencha2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNSYLiOM8_kwjtnXeHjV4pTqgZjFZxgsdRmtyIJNPWFUAehLQRFnyG_EiVsCVe_WfGkvAAAkUeCmpojXwAdzS0hohKD1PUcYglLWJaBo7381HvElgjMuNOuXFLe2_YcBx1LwOM9ufgjeM/s320/tencha2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Idąc krok dalej, dosłownie i w przenośni, można było przy stoliku obok samemu przekonać się, jak wygląda ręczne ucieranie listków <i>tencha </i>na słynny zielony proszek. Prawdziwa frajda dla małych i dużych herbaciarzy ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8tZ2U3HYkD0ByRBcmWUUiRvZ8k3jTpREuMS-PpUTgybYV4KWW9k_N6KRHcrK5bkFDoZSSkaqEasrD9xYaM6I5r4MQA9AWaM2SqKu5OIuqK_neTRzguIxWi06MIDD5j_qF7VlqbrwIr8/s1600/uji4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8tZ2U3HYkD0ByRBcmWUUiRvZ8k3jTpREuMS-PpUTgybYV4KWW9k_N6KRHcrK5bkFDoZSSkaqEasrD9xYaM6I5r4MQA9AWaM2SqKu5OIuqK_neTRzguIxWi06MIDD5j_qF7VlqbrwIr8/s320/uji4.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj418TVsN7KC9T_GJ91zBqM70o6ijmqrDKE-IG63IyvIMWKrv9IBl8jRGp5eWM86E_8PwQ2BndUcngY0SJ3vwYU2vEyQNsaEpy-hXeSSqm3Z1On_LP1OiLq4uswNg3XdVPsPjbaAnoOM2w/s1600/uji5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj418TVsN7KC9T_GJ91zBqM70o6ijmqrDKE-IG63IyvIMWKrv9IBl8jRGp5eWM86E_8PwQ2BndUcngY0SJ3vwYU2vEyQNsaEpy-hXeSSqm3Z1On_LP1OiLq4uswNg3XdVPsPjbaAnoOM2w/s320/uji5.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
W ramach innych ciekawostek oferowano warsztaty (odpłatne) parzenia różnych gatunków herbat oraz prostej obróbki listków <i>Camellia sinensis</i> w domowych warunkach. Chcieliśmy załapać się na te drugie, niestety zainteresowanie było tak duże, że musielibyśmy długo czekać na swoją kolej i w końcu zrezygnowaliśmy. Zobaczyliśmy za to wystawę figurek rzeźbionych z krzewu/drzewa herbacianego i udaliśmy się wreszcie na plantację, gdzie między osłoniętymi krzewami krzątali się od rana ludzie zrywający delikatne listki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicTAio6WhqGitKgyUedBrEIYzINx2aZ-Wd-Go_9F_IdFKCTZJA1WC3d5YBjhFxtF3x0D6ZWW9DOehkRN9Jyp48Yb0NUdYzfxXEPQjerwEdITXnE6qenY4aMEUg2ZCw7t3JDa0LdWmVGsU/s1600/uji6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicTAio6WhqGitKgyUedBrEIYzINx2aZ-Wd-Go_9F_IdFKCTZJA1WC3d5YBjhFxtF3x0D6ZWW9DOehkRN9Jyp48Yb0NUdYzfxXEPQjerwEdITXnE6qenY4aMEUg2ZCw7t3JDa0LdWmVGsU/s320/uji6.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1ApUU2eeGgNOPVNejWRxFbgqh04o3LnC9042-6rK0bgcSYtXbdGgvlKyI3jpuFFbyXUly7AlKhrd35jd2rFfhWIIIb1F9vfaMtuwT3nhN7ovOiTZpyBQNwLDI6z1y_ai_ylrAkL23zaw/s1600/uji7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1ApUU2eeGgNOPVNejWRxFbgqh04o3LnC9042-6rK0bgcSYtXbdGgvlKyI3jpuFFbyXUly7AlKhrd35jd2rFfhWIIIb1F9vfaMtuwT3nhN7ovOiTZpyBQNwLDI6z1y_ai_ylrAkL23zaw/s320/uji7.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfFERsTgxQc7ts-RrVs-xHGtBjhTU9X7Evl2NkiRyWs7wgfE-Sv_EqqNwOumzq4XDoqQcFjmU3QZIry_6h9wbLD3KKI8VbVLUswAlJbEej7elOSImy6Hji1CXHPm9xlyvMjmP_TY-amIk/s1600/uji8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfFERsTgxQc7ts-RrVs-xHGtBjhTU9X7Evl2NkiRyWs7wgfE-Sv_EqqNwOumzq4XDoqQcFjmU3QZIry_6h9wbLD3KKI8VbVLUswAlJbEej7elOSImy6Hji1CXHPm9xlyvMjmP_TY-amIk/s320/uji8.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPluISdnKShbs-urAVDq7y9rHnPzoS3K1NVmml1nr-hhC_YEM7Y00Akb1FCassW2rZmOhFrveG8NakYSqlXcDMtHZlkCvlX3ImwwkMMVax-Wmz7O2Ityq2fre_z4WgCxHAvWK5PYeo2bM/s1600/uji9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPluISdnKShbs-urAVDq7y9rHnPzoS3K1NVmml1nr-hhC_YEM7Y00Akb1FCassW2rZmOhFrveG8NakYSqlXcDMtHZlkCvlX3ImwwkMMVax-Wmz7O2Ityq2fre_z4WgCxHAvWK5PYeo2bM/s320/uji9.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGPwGDQ5bwFn7Dzjaj7iyerLy73sw0NHXzrDMdPMgqqMQsLcJWrG_Q5MDfBNoaZLEdPpZt91G4EVv9F6KDMGDAm_8-mBvtqBhQYsKw8ZekC-r3LbHk-tkfQBXaZTiPrPaPjk7u7m9KltE/s1600/uji10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGPwGDQ5bwFn7Dzjaj7iyerLy73sw0NHXzrDMdPMgqqMQsLcJWrG_Q5MDfBNoaZLEdPpZt91G4EVv9F6KDMGDAm_8-mBvtqBhQYsKw8ZekC-r3LbHk-tkfQBXaZTiPrPaPjk7u7m9KltE/s320/uji10.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Były to krzewy przeznaczone teoretycznie na <i>gyokuro</i>, stąd zacienienie przy pomocy czarnej, nylonowej siatki, rozpostartej na metalowej konstrukcji (tradycyjnie budowano ją z bambusa, trzciny i słomy, lecz dzisiaj jest to coraz rzadziej spotykane). Liście należało zbierać od dołu, wraz z szypułkami, odróżniając stare od młodych po odpowiednio ciemniejszym i jaśniejszym odcieniu. Krótki instruktaż i zabieramy się do pracy :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyxns07vJIQor1k06_vR42VLVqDOFiaK1EOXdxyarFJoIMs6azqLlR2VTPTnnPqbgd94dpQWgK9VVGgTEYaiDEmKvxP8hb_GxbxkzoJSCL1RbemtfjshMWNtzUe_I6ES8neawMY7NDmgY/s1600/uji11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyxns07vJIQor1k06_vR42VLVqDOFiaK1EOXdxyarFJoIMs6azqLlR2VTPTnnPqbgd94dpQWgK9VVGgTEYaiDEmKvxP8hb_GxbxkzoJSCL1RbemtfjshMWNtzUe_I6ES8neawMY7NDmgY/s320/uji11.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVYX_fGFoSwYCOll0NWEai0i6GcSzjJytfbO3YeIp0CwrK6dN-FkwhgAOiHJwnVDj-vozkTkUB37qel43sRRt_cyZV8GvZEGZ71CcXc-1xSmdkx9ltZUE3ZqhcTSR7-WQVZi28GV6onBk/s1600/uji12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVYX_fGFoSwYCOll0NWEai0i6GcSzjJytfbO3YeIp0CwrK6dN-FkwhgAOiHJwnVDj-vozkTkUB37qel43sRRt_cyZV8GvZEGZ71CcXc-1xSmdkx9ltZUE3ZqhcTSR7-WQVZi28GV6onBk/s320/uji12.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6DGwHFOK-a4RyVDsyAGCL3jJ7R4Jxs8PrCJmAaeivkVLDjNOIK0-cQy07S4MN0utYs1WkuKRqLnt9wIjgR0rxbk8NKf6XOHRUaojorl3dPfxQoi1o27lWb1IddrCUw2HZG5bcoVoVeFk/s1600/uji13.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6DGwHFOK-a4RyVDsyAGCL3jJ7R4Jxs8PrCJmAaeivkVLDjNOIK0-cQy07S4MN0utYs1WkuKRqLnt9wIjgR0rxbk8NKf6XOHRUaojorl3dPfxQoi1o27lWb1IddrCUw2HZG5bcoVoVeFk/s320/uji13.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc_0exJO0ybuhdvgick6bTroG-gWtTzmK4fx9uJqfDBqVxRWeWmedI655XCA0y6HNrv_v1u9MKuFbB8GhhQWoy9dppYtZePr3ZJkuz7K31hcI4lkTAzfz7Kj3dd1TLyUbeRejmJu0sP8Q/s1600/uji14.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc_0exJO0ybuhdvgick6bTroG-gWtTzmK4fx9uJqfDBqVxRWeWmedI655XCA0y6HNrv_v1u9MKuFbB8GhhQWoy9dppYtZePr3ZJkuz7K31hcI4lkTAzfz7Kj3dd1TLyUbeRejmJu0sP8Q/s320/uji14.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W pakiecie z ulotkami otrzymaliśmy małe strunowe woreczki, aby zebraną herbatę móc wziąć ze sobą do domu (i np. usmażyć w tempurze, na co też dostaliśmy stosowny przepis). Dało się przy okazji zauważyć, że niektórym nie wystarczała symboliczna ilość listków – bez skrępowania, energicznie wrzucali je do większych siatek.<br />
<br />
Młode pędy, zakończone nierozwiniętymi pąkami, które pokrywa ledwo widoczny białawy meszek, są miękkie i bardzo przyjemne, gdy spróbuje się je zjeść choćby na surowo. Kiedy więc nasze woreczki szybko się wypełniły i przyszła pora na relaks po pracy, oddawaliśmy się błogiej konsumpcji oraz robieniu zdjęć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPiuKEjY_dpn84t3zB6y4lSpWs7C5VQqdk3TqxPNUpX4RL9OeqpfdT4QFJuiBr8db_L8su3NG5W872igFFs89HNl-PPM1stcNudBmHEtKhFWi2gDlIi036BBrIX8voVsvyE71slu6DiF4/s1600/uji15.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPiuKEjY_dpn84t3zB6y4lSpWs7C5VQqdk3TqxPNUpX4RL9OeqpfdT4QFJuiBr8db_L8su3NG5W872igFFs89HNl-PPM1stcNudBmHEtKhFWi2gDlIi036BBrIX8voVsvyE71slu6DiF4/s320/uji15.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwUx06B-CI_1JJnLM0oFHNWtlw7-LQWtBMcqm9jNke3tWmjw8buNO4sz_dba-mQtGpK8mHJEI-7xN9_iLgFwhotmhk5_tYlgL0rq_DUiuQCH5v_ErNkvlISeIIpqTt-0twgHULjOnW38E/s1600/uji16.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwUx06B-CI_1JJnLM0oFHNWtlw7-LQWtBMcqm9jNke3tWmjw8buNO4sz_dba-mQtGpK8mHJEI-7xN9_iLgFwhotmhk5_tYlgL0rq_DUiuQCH5v_ErNkvlISeIIpqTt-0twgHULjOnW38E/s320/uji16.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzRTgeG-2f4iJe7GL7izlaM61Rjg0zAU4BK0ZuJlYfGjBe9uR4PuMB4-_WI2urh9IWsJIA6zFLy2_HCAFl58N3D3IEqlhPS567q1FZTye3m-h8tFdCOM2CVfmCsDdLYIV6shUobG-H7f8/s1600/uji17.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzRTgeG-2f4iJe7GL7izlaM61Rjg0zAU4BK0ZuJlYfGjBe9uR4PuMB4-_WI2urh9IWsJIA6zFLy2_HCAFl58N3D3IEqlhPS567q1FZTye3m-h8tFdCOM2CVfmCsDdLYIV6shUobG-H7f8/s320/uji17.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Dopiero później zorientowaliśmy się, że impreza jest kontynuowana w innym miejscu, do którego też kursował darmowy autobus. Mielibyśmy czego żałować, gdybyśmy tam nie trafili, bo nie dość, że czekało na nas więcej herbacianych pól, to jeszcze własnymi rękami ugniataliśmy <i>temomicha </i>i zostaliśmy oprowadzeni po fabryczce przetwarzającej herbatę!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU5Bokuz5Ekvnv6ydWQtHUYh99anFlx64CPl-94u_zIIB_gIUwmFEHu-1XIM_8EIO7abljN2ujTwC8j7dSjMPG6Zj3T5BGCMpyQlqTFk3oAI_qDj9b_u1pcoxAOZAp8ZMJnxY3SVC5vzU/s1600/uji18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiU5Bokuz5Ekvnv6ydWQtHUYh99anFlx64CPl-94u_zIIB_gIUwmFEHu-1XIM_8EIO7abljN2ujTwC8j7dSjMPG6Zj3T5BGCMpyQlqTFk3oAI_qDj9b_u1pcoxAOZAp8ZMJnxY3SVC5vzU/s320/uji18.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgu4hUanE_3ujcv9ZVj79HEGAypXATMh0rN0xXGoycKgUooWsYuGzfydRDSTumfbXFzbP78aAdz1q9zBvtxMWTSWNwtHpy_Rmhtw74vrxtPsf_fAsqrNfeWgcOCJrcmhP2dEgSwn9vIWE/s1600/uji19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgu4hUanE_3ujcv9ZVj79HEGAypXATMh0rN0xXGoycKgUooWsYuGzfydRDSTumfbXFzbP78aAdz1q9zBvtxMWTSWNwtHpy_Rmhtw74vrxtPsf_fAsqrNfeWgcOCJrcmhP2dEgSwn9vIWE/s320/uji19.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Tym razem listki były minimalnie twardsze i jeszcze jaśniejsze, ze względu na uprawę bez osłony przed promieniami słonecznymi. Tak rosną krzewy, z liści których wyprodukowana zostanie <i>sencha</i>, choć zrywaliśmy je akurat ponownie w cieniu siatki. Wyjątkowo rozłożono ją na ten dzień dla wygody uczestników imprezy, aby nie trzeba było nadmiernie pocić się przy wspomnianej wysokiej temperaturze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJgEJyztbZqT8hnMgnNfeFP6zK23X-6qldYMJgoQtBl7HMlkA1FvUEM3yqVfuaJ_ZEe82jTHtKJ8wtMYMUYQ6Fv11GFF1g5LXID1ogkGfPxDQdK-FM_Xg6gJGxJ-DdXXU7bvhyphenhyphenGioH1Rc/s1600/uji20.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJgEJyztbZqT8hnMgnNfeFP6zK23X-6qldYMJgoQtBl7HMlkA1FvUEM3yqVfuaJ_ZEe82jTHtKJ8wtMYMUYQ6Fv11GFF1g5LXID1ogkGfPxDQdK-FM_Xg6gJGxJ-DdXXU7bvhyphenhyphenGioH1Rc/s320/uji20.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHPJWeBqQiAnInZ_EIxEHGmi_7rGOjJg_SHLCBPpStRE7h8JiZ3O02QTc2bkVbq2Kb1rQgxMFbI8FvBkbaED8tnnMnmhLqmv9loUBuVjZy_3Qa_JmPhxLCRmgvYsFd3cSou5ZyqdNISeY/s1600/uji21.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHPJWeBqQiAnInZ_EIxEHGmi_7rGOjJg_SHLCBPpStRE7h8JiZ3O02QTc2bkVbq2Kb1rQgxMFbI8FvBkbaED8tnnMnmhLqmv9loUBuVjZy_3Qa_JmPhxLCRmgvYsFd3cSou5ZyqdNISeY/s320/uji21.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Same rośliny wydawały się również sztywniejsze i bardziej zbite niż poprzednie, obrywaliśmy je praktycznie tylko z góry, zbyt ciężko było sięgać niżej. Ich odmiana to najpopularniejsza <i>yabukita</i>, jednak tuż obok rosły krzewy <i>gokō</i>, a dalej, w pojedynczych, małych rządkach, przeznaczone do badań kultywary <i>okumidori</i>, <i>sayamakaori </i>czy niezarejestrowane odmiany oznaczone np. jako <i>yachaken </i>09 albo 12 (<i>yachaken </i>jest skrótem od nazwy ośrodka badań nad herbatą i warzywami).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVQhMB8EoFgzEfApVIAhuN5igL02ssx8Ez08TNiNNjc-KNib4n3ILC_gxNRE9DADnwu6rVKpiYWm2iJvRN9DATxE9_tqrXUIic8AMJo7PVfoV5B4b7spl6PAjPjImQL-DeNZ0XkyIts7o/s1600/uji22.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVQhMB8EoFgzEfApVIAhuN5igL02ssx8Ez08TNiNNjc-KNib4n3ILC_gxNRE9DADnwu6rVKpiYWm2iJvRN9DATxE9_tqrXUIic8AMJo7PVfoV5B4b7spl6PAjPjImQL-DeNZ0XkyIts7o/s320/uji22.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Jeśli chodzi o <i>temomicha</i>, to trafiliśmy na końcowy etap jej wytwarzania, na którym wykorzystuje się element charakterystyczny wyłącznie dla techniki stosowanej w Uji – deseczkę z nacięciami, ustawianą przy brzegu podgrzewanego stołu <i>hoiro</i>. Ma ona pomóc nadać listkom ładniejszy, podłużny kształt i połysk, a także wydobyć z nich lepszy aromat. Fachowcom z doświadczeniem niewątpliwie pomaga, ale szczerze mówiąc, herbata, która wychodziła spod naszych rąk była jeszcze daleka od ideału ;) Tak czy inaczej nawet amatorska zabawa w <i>temomi </i>jest rewelacyjnym doświadczeniem i świetnie, że istnieją stowarzyszenia kultywujące tę sztukę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg16j_Aa3w4NvW9DVumia6xe8INiEbIjC5gGKXHSh8rxPbTbuBPPUc5J25IHsiZk1Aw8seiIZ2SEWX_RJk086LlKUeKZn-OXo9-g4-T3s4iLRj6eqUs1UDza0q5HQwKg3fietpa4y0XCTc/s1600/uji23.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg16j_Aa3w4NvW9DVumia6xe8INiEbIjC5gGKXHSh8rxPbTbuBPPUc5J25IHsiZk1Aw8seiIZ2SEWX_RJk086LlKUeKZn-OXo9-g4-T3s4iLRj6eqUs1UDza0q5HQwKg3fietpa4y0XCTc/s320/uji23.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR7VeemgNEkN7mhQAIpP1TDPA41X2tNGJfVI3s6ULimNUqqVNDzBDJw-fMdxYNCc2RjeJswLWYXwquyQaqQlNVODx5bUQfMrUZ9Xbu4BESoaRvvEqd2RwHYUEh_CHyZHWq2TiViJ2ael8/s1600/uji24.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR7VeemgNEkN7mhQAIpP1TDPA41X2tNGJfVI3s6ULimNUqqVNDzBDJw-fMdxYNCc2RjeJswLWYXwquyQaqQlNVODx5bUQfMrUZ9Xbu4BESoaRvvEqd2RwHYUEh_CHyZHWq2TiViJ2ael8/s320/uji24.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmEX4VSSsmG_LZMejUdQ9l7R-C024ptbu54rVnJKkFyPvzafy6a_Rk3qx8el5YcCloDZ_y9GTdjeOWnzyhF2S7q46mFA2v4jImYaplsV6jrRrKTG2eQz85tlsbc3AS8suAM1JtFS6v7_4/s1600/uji25.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmEX4VSSsmG_LZMejUdQ9l7R-C024ptbu54rVnJKkFyPvzafy6a_Rk3qx8el5YcCloDZ_y9GTdjeOWnzyhF2S7q46mFA2v4jImYaplsV6jrRrKTG2eQz85tlsbc3AS8suAM1JtFS6v7_4/s320/uji25.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Na przełomie XIX i XX w. tradycyjne metody obróbki herbaty zostały w Japonii zastąpione maszynowymi, zadanie to nie należało jednak do najłatwiejszych, ponieważ konieczne było zaprojektowanie efektywnych maszyn, które imitowałyby pracę ludzkich rąk. Jak wyglądają i funkcjonują obecnie, mogliśmy zobaczyć z bliska w małej fabryce, gdzie zostaliśmy zaznajomieni z poszczególnymi etapami powstawania <i>sencha</i>. Co ważne, każdy etap nowoczesnej produkcji ma swój odpowiednik w technice <i>temomi</i>, więc różnice między nimi dotyczą de facto precyzji i kunsztu wykonania. Doskonale widać to, gdy porównamy efekty końcowe, niemniej w obu przypadkach otrzymuje się zasadniczo ten sam gatunek herbaty.<br />
<br />
Na zdjęciach niżej pokazane są maszyny używane do pierwszej i drugiej fazy ugniatania, na ostatnim zaś widać liście po przejściu przez dwie kolejne oraz gotową <i>aracha</i> (nieposortowany susz, zawierający ok. 5% wody).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN-TNsDeqZt6Pi3zDGfHSFlZEu8xznX0wSNfP3sjgvHRs2dbhwqujdx_xCVj4OnqoxXrngTw-1C6vfdwpEdQT__9DSOQBspmcB4QOk2KEbowE4mX4f5t7vKYxshCFR-s8mS2PAJMn6yrQ/s1600/uji26.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN-TNsDeqZt6Pi3zDGfHSFlZEu8xznX0wSNfP3sjgvHRs2dbhwqujdx_xCVj4OnqoxXrngTw-1C6vfdwpEdQT__9DSOQBspmcB4QOk2KEbowE4mX4f5t7vKYxshCFR-s8mS2PAJMn6yrQ/s320/uji26.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinXeK2ER-Ts5Bapgd8YvxC1dNQ33Reu3w2qsLEJZI4uR6-F2gJaKdzw3jqi1VvF0jLiGpBPZb0f6CwqGZYjwSlzI870xQYOSgnmUyY-yKmCECRaLDG7Dhcf0w1VWVLBUqf2Jzj4rj__20/s1600/uji27.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinXeK2ER-Ts5Bapgd8YvxC1dNQ33Reu3w2qsLEJZI4uR6-F2gJaKdzw3jqi1VvF0jLiGpBPZb0f6CwqGZYjwSlzI870xQYOSgnmUyY-yKmCECRaLDG7Dhcf0w1VWVLBUqf2Jzj4rj__20/s320/uji27.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2pyyl7re_j0Qz-k6fyt0Td_dyjWfmHfkPnZ4ZGVCD4iDFcA3lET_q5c-7Pp66VRdAL4frEn8MpJ3jNY6FiFYVd27iU7ys1VrvUO6CrL2Yi8oGBWDEY_BtrjxKIFh_s_wR8rRtAgCawkU/s1600/uji28.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2pyyl7re_j0Qz-k6fyt0Td_dyjWfmHfkPnZ4ZGVCD4iDFcA3lET_q5c-7Pp66VRdAL4frEn8MpJ3jNY6FiFYVd27iU7ys1VrvUO6CrL2Yi8oGBWDEY_BtrjxKIFh_s_wR8rRtAgCawkU/s320/uji28.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Wybierając się do Uji planowaliśmy wstępnie, poza zbiorami <i>shincha</i>, zobaczyć również dwie świątynie – Manpukuji, będącą główną siedzibą sekty zen ōbaku, oraz Byōdōin, niezwiązaną stricte z żadną z sekt. Druga świątynia jest dla wielu osób podstawową atrakcją miasta, pierwsza odegrała za to ogromną rolę w historii <i>sencha</i>. Jej założyciel, mnich Ingen Ryūki (chiń. Yinyuan Longqi) przywiózł z Chin do Japonii i zaczął popularyzować w XVII w. kulturę picia herbaty liściastej. Ze szkołą ōbaku byli też później związali intelektualiści praktykujący nową drogę herbaty oraz najważniejsza postać w świecie <i>sencha </i>– Baisaō.<br />
<br />
Cóż jednak poradzić, kiedy atrakcji jest tak dużo, a czasu tak niewiele. W zasadzie od początku mieliśmy małe opóźnienie, dlatego np. ominęło nas oficjalne przywitanie "osiemdziesiątej ósmej nocy", a dziewczyny przebrane w tradycyjne stroje zbieraczek (z czerwonymi "szelkami") widzieliśmy tylko jak witały gości, ale już nie jak zbierały herbatę (na szczęście są jeszcze japońskie <a href="http://www.yomiuri.co.jp/stream/?id=2743751" target="_blank">media</a> ;)).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvaZSGx2CAO5snJOziZFwD7yq3VDQmGRwxDZ4yBoHe22peX-5YIDbspKiUMB_lZZQ1c_KhvOWGp3pckvwYYVd9hbkCwLH3LiQEuLjoq99EUCI-YDGA65W3uOiVsrGF3EL7sgQ82cbGLl4/s1600/uji29.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvaZSGx2CAO5snJOziZFwD7yq3VDQmGRwxDZ4yBoHe22peX-5YIDbspKiUMB_lZZQ1c_KhvOWGp3pckvwYYVd9hbkCwLH3LiQEuLjoq99EUCI-YDGA65W3uOiVsrGF3EL7sgQ82cbGLl4/s320/uji29.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Po godz. 16 musieliśmy w każdym razie wracać do Kioto, skąd Monia z Matim udali się do Tokio, z kolei ja z Baśką łapaliśmy pociąg w kierunku miasta Shimada w prefekturze Shizuoka. Tam następnego dnia odwiedziliśmy muzeum herbaty, trafiliśmy na jeszcze jeden festiwal <i>shincha </i>oraz na zbiory na malowniczych plantacjach gęsto pokrywających całą okolicę, z górą Fuji w tle. Naprawdę trudno wyobrazić sobie lepsze połączenie "wycieczkowej" Japonii i herbaty…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOaYP905NzEpYdRJLQDoiAlqXOkwFry9_tkvuOOadxO6k46f8Li08pVfahtbJhkQRB_gN4g8aF48-ZvFhwi7Q32yTAEuNwSX1D6IZcBAooECcAHdeCkGDcxxV23Y31KE2tokV9c55OPII/s1600/shimada.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOaYP905NzEpYdRJLQDoiAlqXOkwFry9_tkvuOOadxO6k46f8Li08pVfahtbJhkQRB_gN4g8aF48-ZvFhwi7Q32yTAEuNwSX1D6IZcBAooECcAHdeCkGDcxxV23Y31KE2tokV9c55OPII/s320/shimada.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Więcej szczegółów w kolejnym wpisie :)DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-6986106381263783882015-04-18T19:27:00.000+09:002015-04-19T14:00:41.971+09:00Pierwsza tegoroczna shinchaPlan był następujący: skoro jestem aktualnie tu, gdzie jestem i miałem czas, żeby odpowiednio wcześniej zadbać o pewne rzeczy, chciałem znaleźć sklep, w którym mógłbym zarezerwować w przedsprzedaży m.in. wysokiej jakości <i>shincha </i>typu <i>ōhashiri </i>(lub <i>ōbashiri</i>), tzn. zbieraną najwcześniej, zwykle na dalekim południu Japonii.<br />
<br />
Całkiem sporo sklepików z herbatą, zarówno internetowych, jak i stacjonarnych, przyjmuje tutaj zamówienia na <i>shincha</i>, na ok. kilka tygodni przed spodziewaną datą pojawienia się jej w sprzedaży (sytuacja komplikuje się, jeżeli zależy nam na jakiejś mniej popularnej odmianie krzewu herbacianego). Data ta jest oczywiście orientacyjna, bo nie ma do końca gwarancji, że pogoda nie spłata figla i nie opóźni (bądź ewentualnie nie przyśpieszy) terminu zbiorów, chociaż bywa, że zamiast informacji w rodzaju "koniec kwietnia" podaje się nawet konkretny dzień, kiedy oczekiwana jest dostawa "nowej herbaty".<br />
<br />
Po uciążliwej zimie, w drugiej połowie marca zrobiło się wyjątkowo ciepło, jakby wkrótce miało nadejść lato, co na pewno przyczyniło się do tego, że tegoroczna <i>shincha </i>z południa pojawia się na rynku z pewnym wyprzedzeniem. Inaczej może to wyglądać w przypadku plantacji położonych w środkowo-północnej Japonii (gdzie pierwsze zbiory odbywają się w maju), ponieważ po fali ciepła czekało nas mocne obniżenie temperatury. W Tsukubie np. spadł w tym czasie śnieg (z deszczem), mimo że w poprzednich miesiącach dało się go tu zobaczyć raptem kilka razy (co wcale nie znaczy, że było ciepło i przyjemnie). Krzewy herbaciane, które zaczęły już puszczać młode pędy, nie miały zatem lekko…<br />
<br />
Najszybciej <i>shincha</i> zbierana jest na Okinawie (w niewielkiej ilości) oraz na dwóch innych wyspach, należących do prefektury Kagoshima – Yakushima i Tanegashima. Nietrudno zgadnąć, że plantacje najbardziej wysunięte na południe wcześniej niż reszta kraju witają wiosnę, co przekłada się na wcześniejsze zbiory. Do takich właśnie warunków klimatycznych idealnie pasują specjalnie wyselekcjonowane odmiany <i>Camellia sinensis</i>, cechujące się szybszym wzrostem. Po japońsku tego rodzaju kultywary (nie tylko zresztą herbaciane) określa się jako <i>wase </i>早生, zaś niektóre z nich zawierają to słowo w swojej nazwie (i są także uprawiane np. w Shizuoce, jak <i>ōiwase </i>lub <i>kondōwase</i>).<br />
<br />
Wracając do mojego planu, wybór padł w końcu na <i>ōhashiri shincha</i> z Tanegashimy, wytwarzaną w 100% z kultywaru <i>kuritawase </i>(człon <i>kurita </i>pochodzi od nazwiska), dającego podobno napar o mlecznym charakterze. Opis brzmiał tym bardziej zachęcająco, że ilość tej konkretnej herbaty, na którą się zdecydowałem, jest mocno ograniczona i w krótkim czasie przestaje ona być w ogóle dostępna w sprzedaży.<br />
<br />
Herbata wybrana, zamówienie złożone i potwierdzone, pozostawało niecierpliwie czekać mniej więcej do 7 kwietnia, kiedy <i>kuritawase </i>miała zacząć być rozsyłana do klientów. Minął 7, potem kolejnych parę dni, lecz żadna informacja o wysyłce do mnie nie dotarła, nie mówiąc już o samej herbacie. Sprawdzałem codziennie skrzynkę na listy i skrzynkę mailową, niestety nic się w tej kwestii nie zmieniło. Napisałem wreszcie mail do sklepu z prośbą o wyjaśnienie, jaki jest dokładnie stan mojego zamówienia, ale na niego też póki co nie dostałem odpowiedzi… Świetnie, prawda?<br />
<br />
Przypuszczam, że z jakiegoś powodu sklep mógł po prostu nie dostać herbaty na czas od producenta, ponieważ na stronie ma ona mglisty status: "na etapie wysyłania (do klientów), natychmiast po jej otrzymaniu (przez sklep)". Nie sądzę, żeby kryło się za tym celowe naciąganie ludzi. Tak czy inaczej wypadałoby poinformować, jaka jest sytuacja i odpisać na mój mail. W innych japońskich sklepach czy przy okazji kupowania czegoś na aukcjach komunikacja przebiegała zawsze bezproblemowo.<br />
<br />
W międzyczasie <i>shincha </i>z Tanegashimy oraz Yakushimy oferowana przez pozostałych sprzedawców zyskała status "produkt dostępny", ba, jej zapas zdążył się w co najmniej jednym miejscu niemal wyczerpać! Ja natomiast czekałem na jakąś wiadomość i liczyłem na to, że moja <i>kuritawase </i>też przecież zostanie zaraz przysłana. Tak się jednak nie stało i żałuję, że nie kupiłem jej gdzie indziej. Być może przyjdzie z dużym opóźnieniem oraz przeprosinami (?), lecz w całym pomyśle chodziło o możliwość spróbowania absolutnie najwcześniejszej <i>shincha</i>, z rzadkiego kultywaru, więc w tym sensie jej czas już trochę minął :(<br />
<br />
Na szczęście w tej niewesołej historii pojawiło się również pozytywne zaskoczenie. Pisałem kiedyś, że w japońskich supermarketach można znaleźć całkiem niezłe herbaty, do tego w bardzo zachęcających cenach. Nie spodziewałem się mimo wszystko, że <i>shincha </i>pojawi się tam tak szybko (jeśli w ogóle). W sklepach, gdzie regularnie robię zakupy rzeczywiście jeszcze jej nie ma, ale natrafiłem na mały wyjątek wybierając się przedwczoraj do większego centrum handlowego.<br />
<br />
Dodatkową niespodzianką był fakt, że na niepozornym, średnio atrakcyjnym opakowaniu poza dużymi znakami 新茶 (<i>shincha</i>) umieszczono też informację, że herbata pochodzi z… Tanegashimy (o kultywarze nie wspomniano)! Limitowana edycja, którą można nabyć w tym sklepie wyłącznie do końca kwietnia. Zdecydowanie warto było tam zajrzeć, szkoda że nie przyszło mi to do głowy np. na początku tygodnia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrHYUjleeeLaR04oS44E0XiOY3rM58pRkeLTq3IKfDYxQpus5OylvjvRokv2EHhWvxVQjSI3iGi37GWfNQGr8bfI4OwY55ZGJSkpi-HrtTQjpEHs26vpNIenmWTs34df0R7G8nxbB-tmk/s1600/tanegashima1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrHYUjleeeLaR04oS44E0XiOY3rM58pRkeLTq3IKfDYxQpus5OylvjvRokv2EHhWvxVQjSI3iGi37GWfNQGr8bfI4OwY55ZGJSkpi-HrtTQjpEHs26vpNIenmWTs34df0R7G8nxbB-tmk/s1600/tanegashima1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Kto miał do czynienia z <i>shincha</i>, ten wie, jak ekscytujący potrafi być moment otwarcia tego pierwszego opakowania. Aromat świeżo zebranej i przetworzonej "nowej herbaty" jest czymś, na co czeka się cały rok. Liście z tych samych pierwszych zbiorów, składowane w chłodniach, na długo zachowują oczywiście świeżość, lecz poza sezonem na <i>shincha </i>to już po prostu nie to samo :)<br />
<br />
Rozcinam zatem paczuszkę i uderza mnie w nozdrza rewelacyjny, słodki, owocowy zapach, w którym dominująca wydaje się melonowo-arbuzowa nuta. Jednocześnie nie jest to ciężki, przytłaczający aromat, ma w sobie mnóstwo lekkości i odnosi się wrażenie, jakby chciał każdą szczeliną wydostać się na zewnątrz. Tak, ta herbata aż tryska wiosenną energią.<br />
<br />
Rzut oka na zawartość torebki i jeszcze jedna rzecz zasługująca na pochwałę, mianowicie wygląd listków. Są połyskujące, cienkie, ładnie zwinięte w igiełki, krótko mówiąc mam przed sobą dość elegancką <i>asamushi sencha</i>. Świetnie się składa, bo po pierwsze ostatnio brakowało mi czegoś podobnego, po drugie na dniach powinny być powszechnie dostępne "klasyki" z Kagoshimy, jak <i>yutakamidori</i>, co oznacza, że znowu będę popijał <i>fukamushicha</i>. Przyda się w związku z tym przynajmniej chwilowa odmiana.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHFh6Ejs0jJi9dwWz84IzYzGBhm0vSPu7bDVz2gFt2AWxT2i4gBkDBLC5dmbN-axKzxGEOeh0PxhgH7eAFc_gMvHDlq384zhRWOyPONAgD7Qa7z_B2sJ7yKE4qE6LvbUclGzY4bIHDErI/s1600/tanegashima2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHFh6Ejs0jJi9dwWz84IzYzGBhm0vSPu7bDVz2gFt2AWxT2i4gBkDBLC5dmbN-axKzxGEOeh0PxhgH7eAFc_gMvHDlq384zhRWOyPONAgD7Qa7z_B2sJ7yKE4qE6LvbUclGzY4bIHDErI/s1600/tanegashima2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv2NYmND5zppbmilYxhMDUTZev1Rg6SRfagBq_81JIQrtEMJ1AdPQY3ZDSU18Z97MpSetrDSQUHfO8YUn-9c_JCxeXhqMRbs1gN3rGCPjjzRAwVGhn4_-UgPKIXFERRdkEAd1GWI3L_Ac/s1600/tanegashima3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv2NYmND5zppbmilYxhMDUTZev1Rg6SRfagBq_81JIQrtEMJ1AdPQY3ZDSU18Z97MpSetrDSQUHfO8YUn-9c_JCxeXhqMRbs1gN3rGCPjjzRAwVGhn4_-UgPKIXFERRdkEAd1GWI3L_Ac/s1600/tanegashima3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmSjZuw32aWmDr31hPNfGHUMhqLjl7K8jRs_Swyy0WIBxggl3fMgzDKcZ-0AZAtuxd8sxWNnT4jxL5THfw2zNP1jS87CWt1XgW74cAD4N0o7YqfH-4K9RUtRENP-FCgErahSqZcSmCCJo/s1600/tanegashima4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmSjZuw32aWmDr31hPNfGHUMhqLjl7K8jRs_Swyy0WIBxggl3fMgzDKcZ-0AZAtuxd8sxWNnT4jxL5THfw2zNP1jS87CWt1XgW74cAD4N0o7YqfH-4K9RUtRENP-FCgErahSqZcSmCCJo/s1600/tanegashima4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Dzięki poddaniu krótszemu działaniu pary wodnej nierozdrobniona <i>asamushi </i>prezentuje się lepiej wizualnie i nie zaparza się tak szybko, łatwiej też, moim zdaniem, eksperymentować w jej przypadku z proporcjami suszu do wody. Z natury jest herbatą subtelniejszą i czasem warto wsypać więcej liści, a następnie potrzymać je odrobinę dłużej w wodzie o niższej temperaturze, aby wydobyć głębszy smak. Tym razem jednak nie widzę specjalnie takiej potrzeby – parametry ok. 5 g/150 ml/70 °C/1 min dają bardzo zadowalający rezultat.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLuoN84HHGBl2tJPKSnb0SPZNZghR__qvXHaKDLpkEe9KtA2UwJswY6sMMxPUXmga8-7X3SKl9qDsttUprjYEBMxWzvNLHDaklMGDBv0ontP0uJZqKhXLx9ce60WgCHWz8Wvw4Pxjgpi8/s1600/tanegashima5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLuoN84HHGBl2tJPKSnb0SPZNZghR__qvXHaKDLpkEe9KtA2UwJswY6sMMxPUXmga8-7X3SKl9qDsttUprjYEBMxWzvNLHDaklMGDBv0ontP0uJZqKhXLx9ce60WgCHWz8Wvw4Pxjgpi8/s1600/tanegashima5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh_ilDsS6tvtQBa5roPCK5zRXZESvicxi2St2fyq03NnwmpMUzCe39wZ1POqKLT4YLF4whXmi6qaNX1pPHawvuT1MvBf9ve78d33hyphenhyphenixm_eaS0Bv2mdffwaLME7olXrDhgJY4YvRsfr8o/s1600/tanegashima6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh_ilDsS6tvtQBa5roPCK5zRXZESvicxi2St2fyq03NnwmpMUzCe39wZ1POqKLT4YLF4whXmi6qaNX1pPHawvuT1MvBf9ve78d33hyphenhyphenixm_eaS0Bv2mdffwaLME7olXrDhgJY4YvRsfr8o/s1600/tanegashima6.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Smak jest, rzecz jasna, delikatny, ale z pewnością nie "płaski". Czuć, że buduje go więcej elementów, nawet jeśli trudno precyzyjnie określić poszczególne z nich. Jak w aromacie suszu przeważa owocowość, tak w naparze pierwsze skrzypce gra warzywność, w lekko słodkiej odsłonie. Zastanawiające, że chociaż tej słodyczy nie ma początkowo zbyt wiele, to jednocześnie nie wyczuwa się cierpkości czy goryczy. Wytrawna nuta, charakterystyczna dla <i>asamushi</i>, jest gdzieś obecna, lecz przypomina coś w rodzaju cierpkości bez cierpkości, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ;) Tak jakby to konkretne wrażenie smakowe pozostało nie do końca zagospodarowane, pomimo że się go spodziewamy…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgydj0GsYDIH84q049Y7jK2CX2iCWIfmWv9QP8ZtYLzQa2czxBG-c_yTM85ceGMb9-e4li-rSNNX0cltbrrvcjbcBGcybMdIzGUTPDihiGKf17c2PMXbv7WwmqzGYZsNqAwgmZLQu_9Z-g/s1600/tanegashima7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgydj0GsYDIH84q049Y7jK2CX2iCWIfmWv9QP8ZtYLzQa2czxBG-c_yTM85ceGMb9-e4li-rSNNX0cltbrrvcjbcBGcybMdIzGUTPDihiGKf17c2PMXbv7WwmqzGYZsNqAwgmZLQu_9Z-g/s1600/tanegashima7.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLL4AkqvT5w2HUaf36kzU8P1EtkgfzNWHueADJhwfvupDFvRDjNbp4ZR77t8id7cERqDgk3IprVDyv0ds-RNPCMlVy-NFEyA8Nz2Qwow329AfRLYUEqDsfsrszlVuaLtg2tmz0Uv153wE/s1600/tanegashima8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLL4AkqvT5w2HUaf36kzU8P1EtkgfzNWHueADJhwfvupDFvRDjNbp4ZR77t8id7cERqDgk3IprVDyv0ds-RNPCMlVy-NFEyA8Nz2Qwow329AfRLYUEqDsfsrszlVuaLtg2tmz0Uv153wE/s1600/tanegashima8.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Napar ma jasną, żółtozieloną barwę i klarowną konsystencję. Dobrze widać unoszące się na jego powierzchni miniaturowe włoski (nie, to nie są drobinki kurzu ;)), które pokrywały tyle co zebrane, najmłodsze listki. Przy drugim parzeniu warzywność staje się jeszcze wyraźniejsza i przywołuje w pewnym stopniu skojarzenia z młodym szpinakiem, groszkiem oraz słodkim ziemniakiem (z tym ostatnim akurat najbardziej kojarzyła mi się kiedyś "złota" <i>sencha </i>z kultywaru <i>koganemidori</i>, której próbkę dostałem od Sayamy). W posmaku ciekawie rozwijają się słodsze, aksamitne akcenty.<br />
<br />
Herbata cały czas zachowuje wiosenną lekkość i przynosi fajne orzeźwienie. Po wypiciu jednej czarki ma się od razu ochotę sięgnąć po następną, niestety po trzecim parzeniu smak się praktycznie kończy. Na pocieszenie pozostaje deser w postaci herbacianej sałatki, np. z dressingiem z sosu sojowego i <i>ponzu </i>(soku z cytrusów z dodatkiem octu) oraz prażonym sezamem. Wyparzone liście tej <i>shincha </i>są wyjątkowo miękkie i, co ważne, nie zamieniają się w "papkę" w stylu <i>fukamushicha</i>, która choć często niesamowicie smaczna do picia, do późniejszego zjedzenia już się nie nadaje.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPB-DppQt4VYrBlBNTsKNHttja2RzL-dflPfr5ZF7c-uF1Y5_M1tP5kTqrfhK_tRfjr-1as-WnglH8vur9vZ9MrACLpbDTIZBSweCXsaBHcvOtuwRKb0CXSdQsvCVTIiGy8KNP_sVyXoU/s1600/tanegashima9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPB-DppQt4VYrBlBNTsKNHttja2RzL-dflPfr5ZF7c-uF1Y5_M1tP5kTqrfhK_tRfjr-1as-WnglH8vur9vZ9MrACLpbDTIZBSweCXsaBHcvOtuwRKb0CXSdQsvCVTIiGy8KNP_sVyXoU/s1600/tanegashima9.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Zupełnie niespodziewana, a naprawdę udana <i>shincha </i>na początek sezonu :) Mam nadzieję, że kolejne będą przynajmniej tak samo dobre i że jednak uda mi się w najbliższym czasie spróbować także <i>kuritawase</i>.DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-21887922010242847822015-04-03T17:45:00.000+09:002015-04-06T19:19:38.720+09:00Hanami - Tokio, Ushiku, TsukubaWszędzie dookoła sakura jest w pełnym rozkwicie (<i>mankai</i>), jeszcze tylko północna część Japonii musi zaczekać na swoją kolej. Od dzisiaj jednak pogoda się pogarsza i wraz z silniejszym wiatrem czy deszczem różowobiałe płatki zaczną pewnie szybko opadać, dlatego zawczasu wybrałem się w kilka miejsc, gdzie nagromadzenie sakury prezentuje się wyjątkowo ładnie.<br />
<br />
Podziwianie kwiatów wiśni – <i>hanami </i>– przybiera zazwyczaj formę wielogodzinnych pikników pod drzewami w parkach i jest po prostu okazją, żeby się dobrze bawić i wspólnie napić. Ja zorganizowałem sobie bardziej spacerowo-objazdowe <i>hanami </i>– przedwczoraj odwiedziłem Tokio, a wczoraj pobliskie miasto Ushiku, słynące z wysokiego na 120 m (!) posągu Buddy Amidy. Po drodze sfotografowałem z kolei trochę wiśni w Tsukubie. Oczywiście nie mogło w tym wszystkim zabraknąć małego herbacianego akcentu :)<br />
<br />
Tokio, Yasukuni Jinja (1 kwietnia). Znany i kontrowersyjny chram, bo wśród czczonych tam duchów poległych żołnierzy znajdują się również zbrodniarze wojenni. Niezależnie od kontrowersji, zakwitnięcie sakury na terenie świątyni wyznacza początek sezonu w całym Tokio.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijWP9XEfnetbhKiV6QrG3f4K5nbedwu1R_cnOr3WarjN104RocN9Uhd57Px1ICO4ymNYwd_bCu-_HP_m-itz_WO9y5kO2sJ2Mzhxk6M-s0bisUk8TOWUC00wjF-SdLQut4pzDMYQbJ1zc/s1600/yasukuni1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijWP9XEfnetbhKiV6QrG3f4K5nbedwu1R_cnOr3WarjN104RocN9Uhd57Px1ICO4ymNYwd_bCu-_HP_m-itz_WO9y5kO2sJ2Mzhxk6M-s0bisUk8TOWUC00wjF-SdLQut4pzDMYQbJ1zc/s1600/yasukuni1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguR8lTgwmW_GiIaGU5p2ln_iZnvj5BPiOhhJV3F_5ya4iv9z1bF3NVl7MTeiV9_k_HQBhotPUM5Fs5sn1WdCYewyPDXvpRqlPszDiuOYJABHuBpRBaLH-Thjnml_7LMMEcF7vrubb_rH0/s1600/yasukuni2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguR8lTgwmW_GiIaGU5p2ln_iZnvj5BPiOhhJV3F_5ya4iv9z1bF3NVl7MTeiV9_k_HQBhotPUM5Fs5sn1WdCYewyPDXvpRqlPszDiuOYJABHuBpRBaLH-Thjnml_7LMMEcF7vrubb_rH0/s1600/yasukuni2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwach-s2MRMYxxOlw_7D6R0MVCDQmF0qwn4_thTAfI1IDikyMNDBO4GKkTTIa28z2-VY3YPCvQTrSfih_Y_vt0OoIn0eKV-4FsIUhtcPtgtVI5spZuz2iSurEjsKibO0hyphenhyphenYbS_tp5JQmc/s1600/yasukuni3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwach-s2MRMYxxOlw_7D6R0MVCDQmF0qwn4_thTAfI1IDikyMNDBO4GKkTTIa28z2-VY3YPCvQTrSfih_Y_vt0OoIn0eKV-4FsIUhtcPtgtVI5spZuz2iSurEjsKibO0hyphenhyphenYbS_tp5JQmc/s1600/yasukuni3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Chidorigafuchi i okolice, rzut beretem od Yasukuni. Teren wokół fosy po północno-zachodniej stronie Pałacu Cesarskiego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBTC6p5Jt0NUDSroxJrOw4K0F8UJmLwiPhrNEpdesf3oneIXq_77Ij2qwZTAyz0pb356Jn2wHDHFNe84ma3doMxcIGQkn7eBM7_JyB62cX_CPbX7ORpN2iTOdaQ52SXmlXCONoKfBeuPM/s1600/chidori1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBTC6p5Jt0NUDSroxJrOw4K0F8UJmLwiPhrNEpdesf3oneIXq_77Ij2qwZTAyz0pb356Jn2wHDHFNe84ma3doMxcIGQkn7eBM7_JyB62cX_CPbX7ORpN2iTOdaQ52SXmlXCONoKfBeuPM/s1600/chidori1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQE60p-oRwZSoopm-jJGjAEze9InoCAJ4Z3duJS3WjrJmd6FJlgtpx6ab_8PdIxJfCWD8Ve9RvbsaqG6JhtvrPLdcyFbL4R_tnOKS6pgm9wr20kekzcS0jg_xsM5AiaoYg86oQtnWjx6w/s1600/chidori2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQE60p-oRwZSoopm-jJGjAEze9InoCAJ4Z3duJS3WjrJmd6FJlgtpx6ab_8PdIxJfCWD8Ve9RvbsaqG6JhtvrPLdcyFbL4R_tnOKS6pgm9wr20kekzcS0jg_xsM5AiaoYg86oQtnWjx6w/s1600/chidori2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQy3sck_AGuBkzA8FDbDP0tXYWrUNC0rVZO6ZJe_SProC9iL8iEnoaLbNut-ApN6iuhpEjd86R3494FJW0Bjs15df3HWRmoRTwmFKE4WyQe4jesMjtnnsHr1hEYuC2HGyJSZaMKhOG_Oc/s1600/chidori3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQy3sck_AGuBkzA8FDbDP0tXYWrUNC0rVZO6ZJe_SProC9iL8iEnoaLbNut-ApN6iuhpEjd86R3494FJW0Bjs15df3HWRmoRTwmFKE4WyQe4jesMjtnnsHr1hEYuC2HGyJSZaMKhOG_Oc/s1600/chidori3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQy-lMdi0NeMyLfupEB3j0Z3DhKXHZt9unQlQ8eK7A_Qi0x_5jJ8VtI6_a__8Mu1LNuwHsrmqBr7bBLAZnauTmof7Wf5TjO9IX4YCl73kdJdn2ZacS33TVojr2KG_PAnUv_RJ-WNNkr5I/s1600/chidori4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQy-lMdi0NeMyLfupEB3j0Z3DhKXHZt9unQlQ8eK7A_Qi0x_5jJ8VtI6_a__8Mu1LNuwHsrmqBr7bBLAZnauTmof7Wf5TjO9IX4YCl73kdJdn2ZacS33TVojr2KG_PAnUv_RJ-WNNkr5I/s1600/chidori4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipgIJtVeILMiNrgN97rv27TsN-M27rRPu4xUWoe9djXl6a_07JEW5PWvgvCjkLA0wz0jVLXsUYOAAD2_NPWOIuw9xfRrQXK_z6jft81HdUHm6z-o90QfXmHgd2nIQs9aB8gXHy-P-CZkA/s1600/chidori5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipgIJtVeILMiNrgN97rv27TsN-M27rRPu4xUWoe9djXl6a_07JEW5PWvgvCjkLA0wz0jVLXsUYOAAD2_NPWOIuw9xfRrQXK_z6jft81HdUHm6z-o90QfXmHgd2nIQs9aB8gXHy-P-CZkA/s1600/chidori5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg880xw5lmZ7FhXDClrmEhtVjvuU5p2YKxhxs-KsJQd9Y3e-mjugJ7I7QRNj8VtAZv-Zi0eRYC2T6QCkLBUiABKb2EZmNmJkjxOdj-JDpd1Z514rkNyZ7TZh80hJrnKwao2WMyhri77Mmg/s1600/chidori6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg880xw5lmZ7FhXDClrmEhtVjvuU5p2YKxhxs-KsJQd9Y3e-mjugJ7I7QRNj8VtAZv-Zi0eRYC2T6QCkLBUiABKb2EZmNmJkjxOdj-JDpd1Z514rkNyZ7TZh80hJrnKwao2WMyhri77Mmg/s1600/chidori6.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Park-ogród Shinjuku Gyoen, jeden z największych i najładniejszych w mieście.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnmDAiAsmXSnGqNHumw4WTNVsL3NfBeNCIAJ404lTSEyyiEfX6vcYjwfzitL7IkQC3VxbLudMxwAw1qUKe-C38OTjY51YpNMYToWGIKUAvjH2H1U3xBL6y3a0a4hGse23-50XSJpIwz4c/s1600/shinjuku1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnmDAiAsmXSnGqNHumw4WTNVsL3NfBeNCIAJ404lTSEyyiEfX6vcYjwfzitL7IkQC3VxbLudMxwAw1qUKe-C38OTjY51YpNMYToWGIKUAvjH2H1U3xBL6y3a0a4hGse23-50XSJpIwz4c/s1600/shinjuku1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifYf9BL2ElMS5Jq2ZSAU6iTdOCCLT21JocN0xSGmbRAa2aTOws0MYO9WxCdqmTrK8ALYzD6oVsq4Vh37wwZEBYH6n3yK_88t8sSiXKwHkkWGpADCtoBzy6gbHX4sP5rM0X1neHv20THeQ/s1600/shinjuku2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifYf9BL2ElMS5Jq2ZSAU6iTdOCCLT21JocN0xSGmbRAa2aTOws0MYO9WxCdqmTrK8ALYzD6oVsq4Vh37wwZEBYH6n3yK_88t8sSiXKwHkkWGpADCtoBzy6gbHX4sP5rM0X1neHv20THeQ/s1600/shinjuku2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_-L0lt1rWlIu5DdyxowDkMjanAkHn1vTnLxaNRKfmWml6VeyZ8g2r4t5X7CeKd98sSryg3e21ifC3P0_YuyHdYjqr6d5OC2K0QX-3sXZHZkIYHMY4dratgfgSmFq2jq6mwK2qNQxj1tU/s1600/shinjuku3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_-L0lt1rWlIu5DdyxowDkMjanAkHn1vTnLxaNRKfmWml6VeyZ8g2r4t5X7CeKd98sSryg3e21ifC3P0_YuyHdYjqr6d5OC2K0QX-3sXZHZkIYHMY4dratgfgSmFq2jq6mwK2qNQxj1tU/s1600/shinjuku3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiehRp3J4RfTG3Y5-Ut84JKYKhqFGXpPktnOA35J0waHmyod7lLvxUeCS8KfjBbfAV5WoBEGE0J8ApsX1NhsKdRwji0S7p7vallM5sFS5FL-fI5lkhFGtyHixdaErv_X74TsTsWxWmlhwA/s1600/shinjuku4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiehRp3J4RfTG3Y5-Ut84JKYKhqFGXpPktnOA35J0waHmyod7lLvxUeCS8KfjBbfAV5WoBEGE0J8ApsX1NhsKdRwji0S7p7vallM5sFS5FL-fI5lkhFGtyHixdaErv_X74TsTsWxWmlhwA/s1600/shinjuku4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQbKkn716emBiS8eD3Rg2YqcdWIQnTigr-UCVm-M6LukEvFRhs_hoTZEQRX0ODn-u-w_zxwyIxbMsvgjyd56RZanJkkKB4MCabgPP-fca3P50PSXZILmz1jnfI3Ib8E3COc6kL0PVb2jI/s1600/shinjuku5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQbKkn716emBiS8eD3Rg2YqcdWIQnTigr-UCVm-M6LukEvFRhs_hoTZEQRX0ODn-u-w_zxwyIxbMsvgjyd56RZanJkkKB4MCabgPP-fca3P50PSXZILmz1jnfI3Ib8E3COc6kL0PVb2jI/s1600/shinjuku5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi20OZYxCGlCrBPfJgZzaSgRyqFZyShyl8rhlHHzYqhOAVgHlIXAuQU_JXtcnWnTL63XkqtHDtpK_F_ahGuqMa0hG6gbNd-pN3WzSVFEd7K-8EwvdSiyrLcP4ZXs64fQ1amOz5EoytBeqo/s1600/shinjuku6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi20OZYxCGlCrBPfJgZzaSgRyqFZyShyl8rhlHHzYqhOAVgHlIXAuQU_JXtcnWnTL63XkqtHDtpK_F_ahGuqMa0hG6gbNd-pN3WzSVFEd7K-8EwvdSiyrLcP4ZXs64fQ1amOz5EoytBeqo/s1600/shinjuku6.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Park Ueno, chyba najbardziej oblegane miejsce w czasie <i>hanami</i>. Wieczorem widać już po niejednej osobie efekty wypitego alkoholu ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ-lMjKxnVUZyRP00yC06BOkZIH-kFX6e-FxLkjlyuJZjMu0BuI68-nNE1WeR50HgVXMqBWAcbHnHIpBScFMBGphLOG9bfs6txTLM3wRyjSLJUBhB6BtfK7KAzNsjLyE8y2N1Jt7etHRg/s1600/ueno1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ-lMjKxnVUZyRP00yC06BOkZIH-kFX6e-FxLkjlyuJZjMu0BuI68-nNE1WeR50HgVXMqBWAcbHnHIpBScFMBGphLOG9bfs6txTLM3wRyjSLJUBhB6BtfK7KAzNsjLyE8y2N1Jt7etHRg/s1600/ueno1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSn2Qb9wHHkNC1Q8dW6ZrGCsCf6ZtIFiHHXjESqVuNc6yvtkFVuDftFU2P6UPvPWXujjDZNPQp_jn9trpwyU32o8i6HMxrG0cpRSkdYOAaglmchMKvi87PlZufIRrwrbo-wSHSOAdEzpg/s1600/ueno2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSn2Qb9wHHkNC1Q8dW6ZrGCsCf6ZtIFiHHXjESqVuNc6yvtkFVuDftFU2P6UPvPWXujjDZNPQp_jn9trpwyU32o8i6HMxrG0cpRSkdYOAaglmchMKvi87PlZufIRrwrbo-wSHSOAdEzpg/s1600/ueno2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEga_0cBXItB__TH-LGh5whlj6scvnkL0RlvIXyKdqQJIQ-AyQvJ_3cuNf0P5V42WB1CFcPpPtuQTVBqwsX9s5PimMChh-_A3g62jh1yQt8wNCoNMulIjabC0aXGuad92MfnezffuN67Ouw/s1600/ueno3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEga_0cBXItB__TH-LGh5whlj6scvnkL0RlvIXyKdqQJIQ-AyQvJ_3cuNf0P5V42WB1CFcPpPtuQTVBqwsX9s5PimMChh-_A3g62jh1yQt8wNCoNMulIjabC0aXGuad92MfnezffuN67Ouw/s1600/ueno3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMy94M6XaBIY8jmA8Qj2aUehT8SAWHoO0KuDun9tpF6jrWtaXqaJWD_n4Y1_xk4gV8EclEP5TvfFXID4A1p8Jdth70qcgn82uqkYEmbdClgw3eUDKK-zxF4Zp1YiTOoTlwcPL9Mktdnns/s1600/ueno4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMy94M6XaBIY8jmA8Qj2aUehT8SAWHoO0KuDun9tpF6jrWtaXqaJWD_n4Y1_xk4gV8EclEP5TvfFXID4A1p8Jdth70qcgn82uqkYEmbdClgw3eUDKK-zxF4Zp1YiTOoTlwcPL9Mktdnns/s1600/ueno4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioro-76QIWrMlyUQ_QGohN54yP8Jf2rHacjw9P8PXmaUB-aHao5nboV2ubkHaZZs4v2AhmGdRVB9ML5D9OnAvd9AaokyRy763H7bNkXH69Upey2fomSFl2nlIQ2DQmNRUpZ6fHf_K6tuA/s1600/ueno5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioro-76QIWrMlyUQ_QGohN54yP8Jf2rHacjw9P8PXmaUB-aHao5nboV2ubkHaZZs4v2AhmGdRVB9ML5D9OnAvd9AaokyRy763H7bNkXH69Upey2fomSFl2nlIQ2DQmNRUpZ6fHf_K6tuA/s1600/ueno5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Ogród Rikugien. Po zmroku można podziwiać dwie wielkie, podświetlone shidare-zakura – "płaczące sakury" (przypominające płaczące wierzby), a oprócz tego odpocząć przy czarce <i>matcha </i>w pawilonie herbacianym i cieszyć oko widokiem jak poniżej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjShQUByZruXcx0ROzKgEagIGVJrU9jWDIPe1OUF6EC7Foo9RVBpWz7JDwfzhvKP4fpPiBVxHPCTM_xCu2p43eMOiHblCy2b2Aa4PQ_7CswIPw8srtPwyh1G0rQV2lrrR9UsRqFnupohQo/s1600/rikugien1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjShQUByZruXcx0ROzKgEagIGVJrU9jWDIPe1OUF6EC7Foo9RVBpWz7JDwfzhvKP4fpPiBVxHPCTM_xCu2p43eMOiHblCy2b2Aa4PQ_7CswIPw8srtPwyh1G0rQV2lrrR9UsRqFnupohQo/s1600/rikugien1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL7g82stONcrOplJEItKlkYL64i7EL-JG89Tn-l0xmsT_YULIZhz4umvDTCLyeVY8EQ9M8qJP8CQbkhfewPdmyiDgnRdtTtG3QSrBVhjmg_ikCvJeijhtyoeeNayGPvq2R6N16HR5BSSI/s1600/rikugien2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL7g82stONcrOplJEItKlkYL64i7EL-JG89Tn-l0xmsT_YULIZhz4umvDTCLyeVY8EQ9M8qJP8CQbkhfewPdmyiDgnRdtTtG3QSrBVhjmg_ikCvJeijhtyoeeNayGPvq2R6N16HR5BSSI/s1600/rikugien2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhySuQhU1BmHjo0TUggVPUFQduI_R3Q7cqY-iT0h66FG3TOKUKqb-7j4UbpqFkMVfmDZBVnbb62qmGX8WafjuHSjHElNliwJh3eWayXmfoTs7dWQ1aG9NB5jjLUw4eg37S1mdFed0N3P74/s1600/rikugien3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhySuQhU1BmHjo0TUggVPUFQduI_R3Q7cqY-iT0h66FG3TOKUKqb-7j4UbpqFkMVfmDZBVnbb62qmGX8WafjuHSjHElNliwJh3eWayXmfoTs7dWQ1aG9NB5jjLUw4eg37S1mdFed0N3P74/s1600/rikugien3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl6sQSdz9GDHBVgLpEBnNRyMbVphPL1iCf-OTB0g4nVrQ5jH2LpjA3kfr9zKKEamxzsVpsjpCT85rKNuW00hIb0PReAIhmdaQNoeOfyctkGskWvglX7460g1AcEK79s-tWd0DNIo7DK0M/s1600/rikugien4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl6sQSdz9GDHBVgLpEBnNRyMbVphPL1iCf-OTB0g4nVrQ5jH2LpjA3kfr9zKKEamxzsVpsjpCT85rKNuW00hIb0PReAIhmdaQNoeOfyctkGskWvglX7460g1AcEK79s-tWd0DNIo7DK0M/s1600/rikugien4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Wielki Budda (Daibutsu) w Ushiku (2 kwietnia). Wpisany do Księgi rekordów Guinnessa, jako najwyższy na świecie posąg Buddy wykonany z brązu. Pod nim m.in. fioletoworóżowa shiba-zakura, czyli floks szydlasty, jak wyjaśnia <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Floks_szydlasty" target="_blank">Wikipedia</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid9yjKAzH4A3e_nrofXbZcEsYqv-LUC3TwwgS8-4Qd_DTyu8kr2bTGUTpKp_ichCGsIPCzuVYT1W2ujbNyw-eUTlXL_1BKUU6niqJqBmuWchjekDJ5OOmH5s6mqQkNVdieDDtOjyVCo9Y/s1600/ushiku1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid9yjKAzH4A3e_nrofXbZcEsYqv-LUC3TwwgS8-4Qd_DTyu8kr2bTGUTpKp_ichCGsIPCzuVYT1W2ujbNyw-eUTlXL_1BKUU6niqJqBmuWchjekDJ5OOmH5s6mqQkNVdieDDtOjyVCo9Y/s1600/ushiku1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq9W9QJRYScDmPJU9DGlfVYfGxNFRewKPCZk09EvIjMnM2RK2V75X75XSXoboe_rPc-K7IRkWExHmeBmOmNS_w1B2ceApmNU2796fniqdCI9BclZ9fp0EtpVtuhmt2TOvrNogoMT6OxJU/s1600/ushiku2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq9W9QJRYScDmPJU9DGlfVYfGxNFRewKPCZk09EvIjMnM2RK2V75X75XSXoboe_rPc-K7IRkWExHmeBmOmNS_w1B2ceApmNU2796fniqdCI9BclZ9fp0EtpVtuhmt2TOvrNogoMT6OxJU/s1600/ushiku2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTpuJzICX6xi5Uv8-0hGZslGZCaVi73RT-MRae2HyPRu4ORHstZWKWZLQkLwkpoj0vzDTrBEIHzvuNjyv5g-4SWFW0Ml4jqZ9XIfEmfgGZEy4zptQ6CSZxEfiMQ0NWwy-E9jzwH9k6lT8/s1600/ushiku3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTpuJzICX6xi5Uv8-0hGZslGZCaVi73RT-MRae2HyPRu4ORHstZWKWZLQkLwkpoj0vzDTrBEIHzvuNjyv5g-4SWFW0Ml4jqZ9XIfEmfgGZEy4zptQ6CSZxEfiMQ0NWwy-E9jzwH9k6lT8/s1600/ushiku3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNoJ_Mg1H8vOmc2C8R6HXksRVKhWmxhMuw9O5lUhiMSCs0iH2_uFKy3Z2SgKkljk6iXGJR1hqytTMG2Ka3LZLkahB4qtT_Wg3KfQhQMkofHVQKVdAnV6EzlQE2_5b8v9pV58TC8cG4D-0/s1600/ushiku4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNoJ_Mg1H8vOmc2C8R6HXksRVKhWmxhMuw9O5lUhiMSCs0iH2_uFKy3Z2SgKkljk6iXGJR1hqytTMG2Ka3LZLkahB4qtT_Wg3KfQhQMkofHVQKVdAnV6EzlQE2_5b8v9pV58TC8cG4D-0/s1600/ushiku4.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Na koniec zdjęcia z mojego miasta, gdzie też jest co oglądać, tyko trzeba się ruszyć z pokoju ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxYwvtOuLtp_bDHKYMfIEbIzNixmnQPIWth9UPVOg045jQQNlXV9ddPNSojnZA_ty0u8j8GG2Cm9X5s1BJHlFYDLw4sv7aq_PdJqHJ52_RH02MWO2WXOkzi4KYqvfy6j0DZPskYbWRjhY/s1600/tsukuba1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxYwvtOuLtp_bDHKYMfIEbIzNixmnQPIWth9UPVOg045jQQNlXV9ddPNSojnZA_ty0u8j8GG2Cm9X5s1BJHlFYDLw4sv7aq_PdJqHJ52_RH02MWO2WXOkzi4KYqvfy6j0DZPskYbWRjhY/s1600/tsukuba1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifF0JSHMd7NdtB73a4af9LQbwFKS1wjQYVPKty9ExOnN_3Giy3UEF1fTh19p1chvtVH2Wwn8zsaEv3JakzDPpxr0lFfMTxg1E0iMt2d6Sp3EoF_51wjh014pdjjmOPbfwtcKFs8BuopJs/s1600/tsukuba2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifF0JSHMd7NdtB73a4af9LQbwFKS1wjQYVPKty9ExOnN_3Giy3UEF1fTh19p1chvtVH2Wwn8zsaEv3JakzDPpxr0lFfMTxg1E0iMt2d6Sp3EoF_51wjh014pdjjmOPbfwtcKFs8BuopJs/s1600/tsukuba2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh130Y9uQ5RdrsWggAqoq9Is3CCTnQWzxDixnrs7U9BO7rDhn3ZiA_-IwG3-4aAcAV97nfoBw7z1F6dBwhLd6S0W9lAcF5POSS5H9BFLzYmmwfn1HwRq6c2vAr-Wn0brO6b2GvsiRGvE1U/s1600/tsukuba3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh130Y9uQ5RdrsWggAqoq9Is3CCTnQWzxDixnrs7U9BO7rDhn3ZiA_-IwG3-4aAcAV97nfoBw7z1F6dBwhLd6S0W9lAcF5POSS5H9BFLzYmmwfn1HwRq6c2vAr-Wn0brO6b2GvsiRGvE1U/s1600/tsukuba3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-65097845188056599712015-03-30T17:12:00.000+09:002015-04-06T19:19:55.616+09:00Nodate chakai wśród kwitnących drzewDosłownie za chwilę rozkwitnie u mnie wyczekiwana przez wszystkich <i>sakura</i> (w Tokio już zakwitła w pełni), tymczasem marzec zleciał pod znakiem <i>ume</i>, czyli drzewa, którego nazwę zwykle tłumaczy się jako japońska śliwa, chociaż de facto bliżej mu do moreli. Niezależnie od przynależności gatunkowej, <i>ume </i>to charakterystyczny element japońskiego krajobrazu, a jej wijących się lub ostro skręcających czarnych gałęzi, upstrzonych białymi i czerwonoróżowymi kwiatami nie brakuje też na znanych japońskich obrazach bądź malowanych parawanach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZjJAPnbLpuS8jrfm00C2k5QtT_exprXwdfifGtkcbhOisRuzpOd49mhc4NL2KuDnDHMhHIXYAlRpkSJTCEac_0fdHM2xccCqHnRAZIlURvtycmPIaa64rDD0woNEbSYCPbi6JieanAdE/s1600/hiroshige.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZjJAPnbLpuS8jrfm00C2k5QtT_exprXwdfifGtkcbhOisRuzpOd49mhc4NL2KuDnDHMhHIXYAlRpkSJTCEac_0fdHM2xccCqHnRAZIlURvtycmPIaa64rDD0woNEbSYCPbi6JieanAdE/s1600/hiroshige.jpg" height="320" width="214" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw-mtXFgJaW_xQsSxpGGCiSbctJVzwBP4Kbhj8k8cv6QPp20Sv-eHe43VqOBJPz90T7_pocreM8fkJJIdn6cgiQvnMahyeMZbd3g_0EyrkWma96PACtxYHXzAT7gatlEo98RG3stOTYdE/s1600/chikubaizu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw-mtXFgJaW_xQsSxpGGCiSbctJVzwBP4Kbhj8k8cv6QPp20Sv-eHe43VqOBJPz90T7_pocreM8fkJJIdn6cgiQvnMahyeMZbd3g_0EyrkWma96PACtxYHXzAT7gatlEo98RG3stOTYdE/s1600/chikubaizu.jpg" height="115" width="320" /></a></div>
<br />
Kiedy obserwuje się tutejszą naturę i jej przemiany związane z porami roku, zupełnie oczywiste staje się wykorzystanie takich czy innych motywów w sztuce japońskiej albo np. w dekoracjach na użytkowej porcelanie. Z perspektywy drugiej półkuli możemy przyglądać się tym wszystkim przedstawieniom, zachwycać artyzmem, kunsztem wykonania, nawet spróbować dogłębnie zrozumieć tę estetykę, siłą rzeczy pozostaje jednak poczucie pewnego dystansu, biorące się z faktu, że pewne fragmenty rzeczywistości są nam obce, zaś nasze ogrody, lasy i parki na ogół wyglądają inaczej. To w zasadzie banalne spostrzeżenie, ale wystarczy pobyć tu jakiś czas i człowiek uświadamia sobie, jak bardzo naturalne są rozmaite rozwiązania i motywy w tradycyjnym japońskim malarstwie itp. Gdy dosłownie znika dystans fizyczny, maleje również ten wcześniejszy, dotyczący naszej wyobraźni.<br />
<br />
W ubiegłą niedzielę skorzystałem z okazji, że akurat niedaleko mnie, bo w mieście Mito, które jest stolicą prefektury Ibaraki (1,5 h drogi autobusem z mojej Tsukuby), odbywa się przez cały marzec <i>ume matsuri</i> – festiwal/święto "śliwy", i wybrałem się na oglądanie drzew w pełnym rozkwicie. W Mito znajduje się Kairakuen – założony w XIX w. ogromny ogród w stylu japońskim o powierzchni 300 ha (co czyni go drugim największym na świecie parkiem miejskim, po nowojorskim Central Parku). W sezonie tłumy ludzi przyjeżdżają do Kairakuen dla rosnących tam 3000 drzew <i>ume</i>, w około stu odmianach! Z tygodnia na tydzień zakwitają kolejne, a na stronie promującej imprezę można śledzić procentowy postęp rozkwitu, którego "szczyt" przypadł w tym roku mniej więcej na drugą połowę marca. W weekendy organizowane są dodatkowo różne atrakcje, z których dla mnie najbardziej zachęcająco brzmiało <i>nodate chaka</i>i, tzn. spotkanie herbaciane ("ceremonia") na świeżym powietrzu.<br />
<br />
Do Mito przyjechałem wcześnie rano (bezpośredni, tańszy autobus odjeżdża tylko dwa razy w ciągu dnia), więc miejsce na <i>chakai </i>czy stragany z festiwalowym jedzeniem były dopiero przygotowywane na przybycie turystów. Miałem jednocześnie możliwość spokojnie przyjrzeć się tamtejszemu chramowi sintoistycznemu Tokiwa Jinja, gdzie czczony jest <i>daimyō </i>niegdysiejszego hanu Mito, Tokugawa Nariaki (pomysłodawca Kairakuen), i pospacerować po całym parku, który ma do zaoferowania nie tylko urokliwe i słodko pachnące <i>ume</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8569LchjkluPIySrQjgdiZyTP7nwv2JJ_YeiE1hqn5eUOu7nDc8jBZsktvg80DKpu-0y3qBx3Qz37mUNgWZj4icCpgLZzqCTifYWoPxtu2OU0B-trYdqAUWDl9ELKhAL5pvrvKCIMeD4/s1600/jinja.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8569LchjkluPIySrQjgdiZyTP7nwv2JJ_YeiE1hqn5eUOu7nDc8jBZsktvg80DKpu-0y3qBx3Qz37mUNgWZj4icCpgLZzqCTifYWoPxtu2OU0B-trYdqAUWDl9ELKhAL5pvrvKCIMeD4/s1600/jinja.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj66OcYewTrwOS0Az0WICfU-DavfvDfedQHw2H5_1_wHzmEIQHAf3qlpkHuZXuMmW28MATRvYbOG_kTgN6hT8BzY2A5BFCaqLRbmp5mkW5pvexZoA9b3YD5TqLC-UOqyahdC-hgBsMxJzo/s1600/ume1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj66OcYewTrwOS0Az0WICfU-DavfvDfedQHw2H5_1_wHzmEIQHAf3qlpkHuZXuMmW28MATRvYbOG_kTgN6hT8BzY2A5BFCaqLRbmp5mkW5pvexZoA9b3YD5TqLC-UOqyahdC-hgBsMxJzo/s1600/ume1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt1MxRM94JCOnFL87cJaqRbgpTsV7l3XwmtSS2DG1vp63Ylc6n_sWInCbXwloIVj6nwqQfSCi_or8DVQ9EfnI6O7XzxN7Or4R7Q-wDSsiSV6JnKu1nBYPioYRnylCoQlLETvDQGoe8WRY/s1600/ume2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt1MxRM94JCOnFL87cJaqRbgpTsV7l3XwmtSS2DG1vp63Ylc6n_sWInCbXwloIVj6nwqQfSCi_or8DVQ9EfnI6O7XzxN7Or4R7Q-wDSsiSV6JnKu1nBYPioYRnylCoQlLETvDQGoe8WRY/s1600/ume2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Kairakuen został zbudowany zgodnie z koncepcją, aby odwiedzający spróbowali doświadczyć metaforycznego przejścia od <i>yin </i>do <i>yang </i>(po jap. <i>in-yō</i>), od ciemności do jasności. <i>Yin</i>, miejsce zacienione, reprezentowane jest tam przez gaj bambusowy i "cedrowy" (z potężnymi drzewami kryptomerii japońskiej – <i>sugi</i>), zaś <i>yang </i>przede wszystkim przez skąpane w słońcu <i>ume</i>. Samo słowo <i>kairaku </i>oznacza "wspólne, przyjemne spędzanie czasu" (z kolei <i>en </i>to "ogród", "park", także "plantacja"), co w zamyśle Nariakiego miało być kontrapunktem dla wybudowanej w innej części miasta szkoły Kōdōkan. Młodzi wojownicy mogli odpocząć od trudów nauki i rozładować związane z nią napięcie, relaksując się w Kairakuen.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicclrkOOI6r6hLg6TpvFSqqCSqptLFFCd3UA9-oMIHcYNa04c8JCA2nSg8PidGTNFGcEoQhyBv5MpHbO_69V48cu1KeJXeGUKkvQAGu52OIejQlkRKgjabz5W5Mi2_RUEju2e9DdrWWSY/s1600/take.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicclrkOOI6r6hLg6TpvFSqqCSqptLFFCd3UA9-oMIHcYNa04c8JCA2nSg8PidGTNFGcEoQhyBv5MpHbO_69V48cu1KeJXeGUKkvQAGu52OIejQlkRKgjabz5W5Mi2_RUEju2e9DdrWWSY/s1600/take.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4TIvazVVob4o67YY8CzDR0fhnrz2q-GM0ZojpjTIqsqfwzJxhD8VtuZffV0Ut3XSvY8nfwBd-Dmulhblqm78ggiGk-kJbgOzXglbe4BfDVy-yHI4y93PWbf9DeeyquoSocq_ktpDk9Qs/s1600/sugi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4TIvazVVob4o67YY8CzDR0fhnrz2q-GM0ZojpjTIqsqfwzJxhD8VtuZffV0Ut3XSvY8nfwBd-Dmulhblqm78ggiGk-kJbgOzXglbe4BfDVy-yHI4y93PWbf9DeeyquoSocq_ktpDk9Qs/s1600/sugi.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtphfahvjL0JHelHhnla_626uOPfPtm7Ay6IMN-mqZQuDMcY9P_vOKmTFMJYKFlw2jjSl6Ub58Mu0p40WpSTdineZN5ROay_Qb0LziW32a9ZoDzjbpNm31pB97UnWuYuHPPJnlO1mUDv8/s1600/ume3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtphfahvjL0JHelHhnla_626uOPfPtm7Ay6IMN-mqZQuDMcY9P_vOKmTFMJYKFlw2jjSl6Ub58Mu0p40WpSTdineZN5ROay_Qb0LziW32a9ZoDzjbpNm31pB97UnWuYuHPPJnlO1mUDv8/s1600/ume3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Przechadzka o poranku wśród strzelających w górę, lekko falujących zielonych bambusów tworzy naprawdę niesamowity, wyciszający i orzeźwiający klimat i jest rewelacyjnym wstępem do późniejszego podziwiania jasnych, kolorowych kwiatów "śliwy". Nic w sumie dziwnego, że w takiej scenerii ktoś postanowił organizować otwarte spotkania herbaciane :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxYgBMgSgzgcYZP3R-Gaf_OsQd7OK7iL3Bzdn0dLKKudm0DDoFBGsD_9Ns1rBeX3aAgtdQtRJFw-E8ImU6-J8Hc3JL7G4v63FezFOxLqG9nf4B-y5pMF9JlKP9HTPDxrqxRiICs9Vc5BA/s1600/ume4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxYgBMgSgzgcYZP3R-Gaf_OsQd7OK7iL3Bzdn0dLKKudm0DDoFBGsD_9Ns1rBeX3aAgtdQtRJFw-E8ImU6-J8Hc3JL7G4v63FezFOxLqG9nf4B-y5pMF9JlKP9HTPDxrqxRiICs9Vc5BA/s1600/ume4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4XbfXYjss-9-YwNVIxNrQw_KggtRBJ9WmY6qq9IqBut5mUzl650NnbZWNyxQRsZ3fSy4bH4Y-BUZpi0s2uR-gQy4yxdvaeH0iqOd9ZD-UvGE6BFT04_7uFqDY6w_GySZqoAhgnDO5Eu8/s1600/ume5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4XbfXYjss-9-YwNVIxNrQw_KggtRBJ9WmY6qq9IqBut5mUzl650NnbZWNyxQRsZ3fSy4bH4Y-BUZpi0s2uR-gQy4yxdvaeH0iqOd9ZD-UvGE6BFT04_7uFqDY6w_GySZqoAhgnDO5Eu8/s1600/ume5.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKX9ld2itYTyDR0MfoqIyB-7W4NGR_8Hf25MBfNPlBNueRdgRKWEtH6w8sWC8nTNleqohNmhtxQJwTZnqCdawjc6AL4IsYor3I9USM5mJXq3lbNay61YwUFRbaXZmLSmJzE2_sokDuzEA/s1600/ume6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKX9ld2itYTyDR0MfoqIyB-7W4NGR_8Hf25MBfNPlBNueRdgRKWEtH6w8sWC8nTNleqohNmhtxQJwTZnqCdawjc6AL4IsYor3I9USM5mJXq3lbNay61YwUFRbaXZmLSmJzE2_sokDuzEA/s1600/ume6.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXnHIlYF951oFJSm06ff3yTrtcU2Tr_qFCc4G95UIcJprX9yPIoZ6qIgAQ6OLJ6dphMuHFNEphjjJylhXUKRCb-IcSKvPqw4DfqmqoCA1JyP0soiDUln-oBo2WhloYmcxi6B0Pj8aaShc/s1600/ume7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXnHIlYF951oFJSm06ff3yTrtcU2Tr_qFCc4G95UIcJprX9yPIoZ6qIgAQ6OLJ6dphMuHFNEphjjJylhXUKRCb-IcSKvPqw4DfqmqoCA1JyP0soiDUln-oBo2WhloYmcxi6B0Pj8aaShc/s1600/ume7.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaWze56OPNWTdfzxdaN5ad4-td4WNLyV9CnuNEnmhBLFXIYOqpNsQzgA27riCVnyUi46wgDIEKrEdZBDtD_fACacjGa09D8IVv5x96QiMNP7NArThc4qdlLnCReVBKlMX93Q-iml1vXSA/s1600/ume8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaWze56OPNWTdfzxdaN5ad4-td4WNLyV9CnuNEnmhBLFXIYOqpNsQzgA27riCVnyUi46wgDIEKrEdZBDtD_fACacjGa09D8IVv5x96QiMNP7NArThc4qdlLnCReVBKlMX93Q-iml1vXSA/s1600/ume8.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Tydzień temu <i>chakai </i>zostało przygotowane przez mniej znaną szkołę herbaty Edosenke, choć przy wcześniejszych okazjach pieczę nad nim sprawowały także osoby związane z Urasenke lub miejscowi licealiści. W wydzielonej części większego placu, gdzie rośnie mniej drzew i mnóstwo ludzi rozkłada się z piknikami, ustawiono namiot, mały podest z matami, a dookoła niego dodatkowe stoliki z krzesłami, żeby pomieścić tych, dla których zabrakło miejsca w centrum, przy samym gospodarzu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFxdF9zez24J6Xc3HDjPVfFHVuIlxGzsi_ZvFddDCSDjIh6H6fVFdNhrniOZr97A3xXRGM_QcskyUD29QQgetQsrWGExeoG8M-j_Ihp6OKjwhkr-iz9YfBlSbN9OT6Qo7ZMPhPGPB1lWo/s1600/nodate1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFxdF9zez24J6Xc3HDjPVfFHVuIlxGzsi_ZvFddDCSDjIh6H6fVFdNhrniOZr97A3xXRGM_QcskyUD29QQgetQsrWGExeoG8M-j_Ihp6OKjwhkr-iz9YfBlSbN9OT6Qo7ZMPhPGPB1lWo/s1600/nodate1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Chętnych do wzięcia udziału w "ceremonii" było sporo i przed każdą kolejną "rundą" rosła grupka nowych oczekujących. Kiedy już znalazłem się na podeście, zaczęto zbierać bileciki, o których istnieniu nie miałem zielonego pojęcia. Zmieszany wytłumaczyłem, że nie wiedziałem, gdzie się je kupuje i że w ogóle są potrzebne, lecz na szczęście były wcześniej rozdawane za darmo i nikt nie miał do mnie pretensji o to, że chyba wbiłem się trochę w kolejkę ;)<br />
<br />
Pomimo dużej liczby gości spotkanie nie trwało długo, chociaż i tak przepraszano osoby na końcu podestu, że dłuższą chwilę czekały na swoje czarki z herbatą. Sama <i>matcha</i>, dobrana przez głowę szkoły (czyli tzw. <i>iemoto-konomi</i>), miała lekki smak, może trochę za słaby jak na mój gust, ale przyjemnie orzeźwiała, gdy zdążyło się już zrobić bardzo ciepło i wiosennie około południa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmrEV6ogfGpq1oSJvRfL11IUlOUo2HMt_e550QjgMR-wpOsrGPY4dBabQJpYTOXBPX6XP8O_YgzCLA_awDz83mzmU7pVt6aZ3NcSp18ztL9jwmEC4encYu09Y4GafS6pZy-YvW2uCa_zk/s1600/nodate2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmrEV6ogfGpq1oSJvRfL11IUlOUo2HMt_e550QjgMR-wpOsrGPY4dBabQJpYTOXBPX6XP8O_YgzCLA_awDz83mzmU7pVt6aZ3NcSp18ztL9jwmEC4encYu09Y4GafS6pZy-YvW2uCa_zk/s1600/nodate2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheaFYTc2FZiq5rKoI8QoH6jNfHMjGkmR8j9VOge4i6tTqcWLmPYfk7tuJStwpZ-r-dQ8Xm5QmtXcJbynW6ikyOEwU5erTwSBeUfFXB09jZ10krxjdduBAP_EtZySMv4i53sDtwLA0spO8/s1600/nodate3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheaFYTc2FZiq5rKoI8QoH6jNfHMjGkmR8j9VOge4i6tTqcWLmPYfk7tuJStwpZ-r-dQ8Xm5QmtXcJbynW6ikyOEwU5erTwSBeUfFXB09jZ10krxjdduBAP_EtZySMv4i53sDtwLA0spO8/s1600/nodate3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqxPUOyu7MAiPYWV-0F-aDRNYeSxbE2H7ckjBFZ415PPlPZXwXBI9wceiyTBfR5lt9SvYIPlGrze4wJZ5A5_KVNwLK1wQ_I_FuQ4iQn7DDFD9XrkQjOiCStoC1nb8sIqNsTLbHecVvnDo/s1600/nodate4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqxPUOyu7MAiPYWV-0F-aDRNYeSxbE2H7ckjBFZ415PPlPZXwXBI9wceiyTBfR5lt9SvYIPlGrze4wJZ5A5_KVNwLK1wQ_I_FuQ4iQn7DDFD9XrkQjOiCStoC1nb8sIqNsTLbHecVvnDo/s1600/nodate4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Dało się zauważyć kilka elementów charakterystycznych dla <i>nodate chakai,</i> jak np. czerwony parasol i cienki stojaczek na <i>chasen</i>, żeby nie przewrócił go wiatr. Z dodatkowych wyjaśnień dowiedziałem się, że celowo na tę okoliczność użyto też innego niż zwykle <i>natsume </i>– ośmiokątnego i nielakierowanego, z widocznymi słojami drewna (<i>kiji</i>). Oczywiście cała oprawa, nie wyłączając słodyczy została dopasowana do sezonu kwitnienia <i>ume</i>. Żeby wyłapać wszystkie niuanse i jeszcze samemu umieć dobrać stosowne, sezonowe utensylia oraz dekoracje, potrzeba lat praktyki, niemniej nawet moje amatorskie zrozumienie wystarczało, aby czerpać przyjemność ze spotkania, w czym na pewno pomagała akurat dość swobodna atmosfera.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu6w34dTNyqLNhyUkv5s5rt7JFCxBF6JUjmGOUF9Vhf7Q1bZMoFuqCIQGOPxFgDpVhDFzHF9-YpAOXIeLzbJNgUW_UMV_m9N33zGcHV8SXYD3MKNZB4VBI9uexwi0-7RupCF1lumV5ZHI/s1600/nodate5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiu6w34dTNyqLNhyUkv5s5rt7JFCxBF6JUjmGOUF9Vhf7Q1bZMoFuqCIQGOPxFgDpVhDFzHF9-YpAOXIeLzbJNgUW_UMV_m9N33zGcHV8SXYD3MKNZB4VBI9uexwi0-7RupCF1lumV5ZHI/s1600/nodate5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPC_kpoFRbtcudj8bQvwbXeokGQ3S5ehxWEhP8QoNpDiJz_D2MzT4NhSz-ErPaY2Vt4sn0rZB9-oj7vtuYO1RSIvaeaPmRP76r-b71VnDvIV6VUSLWNaYvOdJP57cFCypSF1A0MixgxOg/s1600/mitochan.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPC_kpoFRbtcudj8bQvwbXeokGQ3S5ehxWEhP8QoNpDiJz_D2MzT4NhSz-ErPaY2Vt4sn0rZB9-oj7vtuYO1RSIvaeaPmRP76r-b71VnDvIV6VUSLWNaYvOdJP57cFCypSF1A0MixgxOg/s1600/mitochan.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<i>Matsuri </i>mają wprawdzie w większości charakter religijny, sintoistyczny, ale jest to zawsze czas świętowania w formie zabaw i widowisk, obcuje się zresztą z bóstwem zabawiając je czy obłaskawiając poprzez zabawę (<i>kami-asobi</i>) – tańce, śpiewy, zawody w przeciąganie beczek ryżu, sumo etc., w zależności od lokalnych tradycji. W świątyni można zakupić amulety, w sklepikach pamiątki i lokalne specjały (z herbat widziałem w Mito zarówno Okukujicha, jak i butelkowaną Sashimacha), a na przeróżnych stoiskach słodycze albo smażone przekąski (np. kałamarnicę na patyku :)).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0381NAnEicuPge_bH0r631iZmLwuSGmTodptJTk0UBWP-lGYnXVwkHYwuxKBA96BxmqejC7lZbq4EMCdDvZ3Fs4QLO66mIiTRx00Tb59bQFjVKLosklhfam9Xk2yaS55-_xg7khAyuXI/s1600/ayu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0381NAnEicuPge_bH0r631iZmLwuSGmTodptJTk0UBWP-lGYnXVwkHYwuxKBA96BxmqejC7lZbq4EMCdDvZ3Fs4QLO66mIiTRx00Tb59bQFjVKLosklhfam9Xk2yaS55-_xg7khAyuXI/s1600/ayu.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm-G6kER4ijQmmh1Gb-Alj3kP_p8zgXGbro21o-kIw4drbDs4PNzEhe9Cz6p1dHUDNMciZZ19_OrTFr-c6ICFrQOhgqCvgQq27O37mZbrukuRJZCI-p21FyXONjrNkt5Q_RjRgmi4tIk0/s1600/ika.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm-G6kER4ijQmmh1Gb-Alj3kP_p8zgXGbro21o-kIw4drbDs4PNzEhe9Cz6p1dHUDNMciZZ19_OrTFr-c6ICFrQOhgqCvgQq27O37mZbrukuRJZCI-p21FyXONjrNkt5Q_RjRgmi4tIk0/s1600/ika.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Oprócz <i>nodate chakai</i> załapałem się tego dnia jeszcze na dwie małe herbaciane atrakcje-degustacje. Przy jednym ze straganów częstowano odwiedzających <i>ume-konbucha</i>, czyli "herbatką" z wodorostów <i>konbu </i>z dodatkiem marynowanej <i>ume</i>, nie zawierającą w ogóle herbaty w sensie ścisłym. Można ją kupić bez problemu w tutejszych sklepach i wydaje się dość popularnym napojem. Przy czym jest to coś zupełnie innego od "kombucha", którą znamy w Polsce jako "grzyb herbaciany". Japońska <i>kon(m)bucha</i> smakuje, czego nietrudno się domyślić, jak napar (lub raczej bulion) z wodorostów, znajdziemy w nim zatem sporo <i>umami </i>i słonego smaku. Marynowana śliwka (tzn. morela :P) nadaje z kolei takiej przyjemnej "zupce" lekko kwaśnej nuty. Sklepowa <i>konbucha </i>jest dla wygody utarta na proszek, natomiast w kubeczkach z tą, którą oferowano podczas <i>matsuri, </i>pływały kawałki glonów.<br />
<br />
Inne stoisko rozstawiła firma sprzedająca herbatę wzbogaconą o… zmielone nasiona krzewu herbacianego! Zdecydowanie bardziej niż o lepszy smak chodzi tu o właściwości zdrowotne. Pijąc rozpuszczone w wodzie sproszkowane liście zielonej herbaty (w tym przypadku nie <i>matcha</i>, tylko <i>sencha </i>lub <i>genmaicha</i>) oraz jej nasiona, aplikujemy naszemu organizmowi całe dobrodziejstwo <i>Camellia sinensis</i>, w tym kwas oleinowy (pomagający podobno zredukować poziom złego cholesterolu), znacznie więcej katechin czy witaminy E, słowem – samo zdrowie :) Smakowo też wypada przyzwoicie, więc chyba należy się spodziewać nowego hitu sprzedażowego w niedalekiej przyszłości…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzX9acF2DAlSAZogMObHAvFDSCFiXAZlDYiwG4xarsivmcss6qDgV0Y2BtGiRTLWe8xu70F1Ec6E6aorMZYD3h4Hou4F1sFjHaVGHVlITGyw2Hlxnq9b1D9VW6jIX44p_B1_wGUnE9Jdc/s1600/tane.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzX9acF2DAlSAZogMObHAvFDSCFiXAZlDYiwG4xarsivmcss6qDgV0Y2BtGiRTLWe8xu70F1Ec6E6aorMZYD3h4Hou4F1sFjHaVGHVlITGyw2Hlxnq9b1D9VW6jIX44p_B1_wGUnE9Jdc/s1600/tane.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Po tych i innych atrakcjach (m.in. po obejrzeniu wątpliwej jakości występu ze skaczącą przez przeszkody, tresowaną małpą) oraz po dokładnym obfotografowaniu kwitnących drzewek, kiedy zbierałem się powoli, aby pojechać zobaczyć wspomnianą wyżej szkołę Kōdōkan, nieoczekiwanie zdążyłem jeszcze wziąć udział w bodaj najbardziej typowym dla <i>matsuri </i>widowisku, czyli procesji z <i>mikoshi </i>– przenośną miniaturową świątynią. W jej środku znajduje się bóstwo, obnoszone po okolicy na barkach mężczyzn, którzy nie tylko pokrzykują przy tym rytmicznie, zagrzewani przez kogoś w rodzaju przewodnika (wodzireja? ;)), ale również kołyszą <i>mikoshi </i>na różne strony. To kolejna forma zabawiania przebywającego wśród ludzi bóstwa, przynosząca zarazem pomyślność.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_9EosCgk0cUnl0NfK1pbboIY7aLgMivB3lhvaqmFy7lJ9Yp3wEhBvl4wXC6KY1x3BOekPY22iBcBIdRfLHlFTyKuARJW32F6Mz7JnsY9u5KiVFxYq_607s1fKLdkaEMLnNAipFKVQEFo/s1600/mikoshi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_9EosCgk0cUnl0NfK1pbboIY7aLgMivB3lhvaqmFy7lJ9Yp3wEhBvl4wXC6KY1x3BOekPY22iBcBIdRfLHlFTyKuARJW32F6Mz7JnsY9u5KiVFxYq_607s1fKLdkaEMLnNAipFKVQEFo/s1600/mikoshi.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Obserwując procesję choćby z boku daje się odczuć, że jest ona ekspresją niezwykłej, "czystej" żywiołowości, w której człowiek aż chce się zanurzyć. Ciekawe, jakie to uczucie znaleźć się w grupie tych kołyszących ołtarzyk... Zdaje się, że Yukio Mishima pisał kiedyś o doświadczaniu kwintesencji życia w taki właśnie sposób, tylko niestety nie pamiętam, gdzie dokładnie. Być może przemawia przeze mnie zbytni entuzjazm związany z tym, że widziałem wreszcie na żywo to, o czym wcześniej mogłem jedynie czytać, ewentualnie oglądać na jakichś filmikach, jednak wrażenie było przednie, zwłaszcza że nie spodziewałem się wtedy żadnych religijnych obrzędów.<br />
<br />
Wycieczkę do Mito skończyłem na Kōdōkanie. Ta szkoła z epoki Edo, gdzie wszechstronną naukę pobierali tak młodzi (od 15. roku życia), jak i znacznie starsi uczniowie, uznana jest oficjalnie za "szczególne miejsce historyczne", zaś trzy z jej budynków za "ważne obiekty kulturowe" Japonii. Bardzo ładna architektura, znów w otoczeniu <i>ume</i>, do tego pamiątki z dawnych czasów, świątynia sintoistyczna obok konfucjańskiej (taki mariaż religii państwowej z dominującą filozofią w okresie rządów rodu Tokugawa) oraz zdjęcia dokumentujące zniszczenia, jakich dokonało tam trzęsienie ziemi sprzed czterech lat. Miejsce o wyraźnie innym klimacie niż Kairakuen, choć równie warte odwiedzenia, stanowiące faktycznie jak gdyby jego drugą połówkę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4jNsfle_Qzm7kX0J79mhgGTQEe83DCdwigg9p-YEghrFomRHGfzQq_UQDXDihygLC0250BWOgaJFWcuUOxZspUdFT7SLfgkqrsXg2r_892IGhcM05E8Pdk_eWbKs0eBxWFrM7fj4m9I/s1600/kodokan1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4jNsfle_Qzm7kX0J79mhgGTQEe83DCdwigg9p-YEghrFomRHGfzQq_UQDXDihygLC0250BWOgaJFWcuUOxZspUdFT7SLfgkqrsXg2r_892IGhcM05E8Pdk_eWbKs0eBxWFrM7fj4m9I/s1600/kodokan1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJlwmq2dcn3m5AHeFx05OjG0LMQy_QMjDBTuvh84JgFd790dFll5NVLRFIyzftqeC2FH3FWJ4h72vYIfSDfxJoV47iDt9mKNyeCaV7ISz3kA-z7VmVYrtd28jZu17gfpGAqxAKxSkk7Go/s1600/kodokan2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJlwmq2dcn3m5AHeFx05OjG0LMQy_QMjDBTuvh84JgFd790dFll5NVLRFIyzftqeC2FH3FWJ4h72vYIfSDfxJoV47iDt9mKNyeCaV7ISz3kA-z7VmVYrtd28jZu17gfpGAqxAKxSkk7Go/s1600/kodokan2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Nie mogę doczekać się końca kwietnia, kiedy wyruszę w kierunku Kioto (ściśle biorąc – wyruszymy, bo nie będę sam :)), więc podróżowania i zwiedzania będzie znacznie więcej, nie mówiąc o pierwszych tegorocznych herbatach!DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-28107673797694232502015-02-27T22:27:00.000+09:002015-02-28T12:33:19.669+09:00Sashimacha - herbata z historią w tleOstatni miesiąc upłynął mi na śledzeniu japońskich aukcji internetowych w poszukiwaniu co ciekawszych i zarazem w miarę rozsądnych cenowo utensyliów do <i>senchadō </i>(potrafią nieraz osiągnąć cenę paru tysięcy złotych…), ćwiczeniach herbacianych w mojej szkole <i>sencha </i>– Ogawa-ryū (chyba jakoś nie wspominałem jeszcze, że od początku grudnia co pewien czas jeżdżę w tym właśnie celu do Tokio), zdawaniu kilku "egzaminów" na uniwersytecie oraz na popijaniu głównie lokalnej herbaty – Sashimacha, która jako słynny produkt z prefektury Ibaraki jest być może bardziej rozpoznawalna niż opisywana tu poprzednio Okukujicha.<br />
<br />
Sashimacha wzięła swoją nazwę od regionu geograficznego na zachodzie mojej prefektury. Do dziś istnieje również powiat Sashima, chociaż określaną w ten sposób herbatę wytwarza się na nieco większym obszarze, dokładnie w trzech okolicznych miastach (jap. <i>shi</i>) i dwóch mniejszych miasteczkach (<i>machi</i>). Ta, w którą się akurat zaopatrzyłem, powstaje w Yachiyo-machi (w powiecie Yūki).<br />
<br />
Charakterystycznych cech herbacie z rejonu Sashima nadają warunki uprawy na glebie zawierającej popiół wulkaniczny oraz – podobnie jak w przypadku Okukujicha – w "północnym", ostrzejszym klimacie, z chłodnymi zimami i gorętszymi latami. Liście krzewów herbacianych są przez to grubsze, zaś powstająca z nich herbata ma z reguły intensywniejszy smak i aromat.<br />
<br />
Najstarsze zapiski dotyczące upraw <i>Camellia sinensis</i> na tamtejszym terenie pochodzą z 1635 r., a więc z początku epoki Edo. Ciekawostką jest fakt, że pomysł, aby Sashima miała swoją herbatę wziął się z potrzeby… ochrony innych upraw. Łatwo wysychająca ziemia i ogólnie niezbyt sprzyjające warunki klimatyczne okazały się całkiem odpowiednie dla krzewów herbacianych, które postanowiono posadzić na skraju pól. W ten sposób chłopi chcieli zapobiec erozji gleby, a także uchronić dotychczas uprawiane rośliny przed silnymi wiatrami. Pomysł był wyjątkowo trafiony, promowana przez władze produkcja herbaty rosła z roku na rok i Sashimacha wkrótce zaczęto sprzedawać także do sąsiednich rejonów.<br />
<br />
W pierwszej połowie XIX w. znacznie usprawniono obróbkę liści, adaptując metodę opracowaną wcześniej przez plantatorów z Uji (na czele z Nagatanim Sōenem, choć nie było to wyłącznie jego zasługą), polegającą generalnie na jednoczesnym ugniataniu herbaty i suszeniu jej na podgrzewanym stole, <i>hoiro </i>(zamiast, jak do tej pory, na słońcu). Jest to fundament obróbki również współczesnej <i>sencha </i>i innych herbat japońskich, tyle że przetwarzanych już nie ręcznie, lecz maszynowo, za wyjątkiem kontynuującej dawną tradycję <i>temomicha</i>.<br />
<br />
Dużo lepszej jakości Sashimacha zyskała wreszcie uznanie w Edo (ówczesnym Tokio). Nie tylko zresztą tam, bo po przybyciu do Japonii w 1853 r. "czarnych statków" komodora Perry’ego i podpisaniu w kolejnych latach traktatów wymuszających zgodę na handel z Zachodem, udało się wypromować właśnie herbatę z Sashimy jako odpowiedni produkt eksportowy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2i2bgMiHql7AvoHwVhbiRdSE4JBdxsD7jqyrvI6Kya6wjre4m6CHN6lM6XkNo_lXxXbKYYufAgOzn8cFVX513RnWDgP9oTC7nDClh8razfXnrUXbkxUwP9kx5YyFSwBH0sTuNx5wCBbk/s1600/kurofune.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2i2bgMiHql7AvoHwVhbiRdSE4JBdxsD7jqyrvI6Kya6wjre4m6CHN6lM6XkNo_lXxXbKYYufAgOzn8cFVX513RnWDgP9oTC7nDClh8razfXnrUXbkxUwP9kx5YyFSwBH0sTuNx5wCBbk/s1600/kurofune.jpg" height="263" width="320" /></a></div>
<br />
Na rozmaitych stronach, ulotkach, nawet na etykiecie butelkowanej wersji Sashimacha znajduje się obowiązkowo wzmianka, że jest to herbata, która zapisała się w historii jako pierwsza z powodzeniem eksportowana z Japonii do USA, począwszy od 1859 r., kiedy otwarte zostały porty w Jokohamie, Nagasaki i Hakodate. Jest to bez wątpienia ważna informacja, również dla osób niekoniecznie zainteresowanych samą herbatą, ponieważ tak się składa, że w drugiej połowie XIX w. japońska herbata, obok jedwabiu, odegrała kluczową rolę w handlu zagranicznym, tak istotnym dla modernizującego się wówczas naprędce kraju.<br />
<br />
Interesujące jednak, że tam, gdzie nie porusza się tematu Sashimacha, lecz ogólnie opisuje historię herbaty w Japonii i jej eksportu (m.in. w rzetelnie opracowanych książkach), przywołuje się zazwyczaj w tym kontekście postać pani Ōury Kei (nazywanej O-Kei-san) z Nagasaki, która trzy lata wcześniej (w 1856 r.) otrzymała od angielskiej firmy ogromne zamówienie na herbatę z Ureshino, prezentując uprzednio jej próbki. Do 1859 r. pani Ōura zebrała jedynie część zamówionej herbaty, w sumie ok. 6 ton (przede wszystkim przetwarzanej "po chińsku" <i>kamairicha</i>, ale prawdopodobnie też <i>sencha</i>, poddawanej obróbce w stylu z Uji), przemierzając w tym celu całą wyspę Kiusiu, i wyeksportowała ją w końcu do USA. Nie dość, że Ōura Kei była pionierem, jeśli chodzi o sprzedaż japońskiej herbaty za granicę, to jeszcze osiągnęła biznesowy sukces jako kobieta! <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZrF1tiudq6aCg4RSmJjQF9RSVJ2Y0tkP8ESM0hPOv2xxkJTDdcYAMYIv8sTySvKfPI-FPSrPZrbjummDSmY_E0nFHDPmDSSsDOqn5A7unbHY30ikAczdYH6gqWzDxwkS38RKb2TgTNsE/s1600/o-kei.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZrF1tiudq6aCg4RSmJjQF9RSVJ2Y0tkP8ESM0hPOv2xxkJTDdcYAMYIv8sTySvKfPI-FPSrPZrbjummDSmY_E0nFHDPmDSSsDOqn5A7unbHY30ikAczdYH6gqWzDxwkS38RKb2TgTNsE/s1600/o-kei.jpg" height="320" width="204" /></a></div>
<br />
Zarówno ona, jak i pan Nakayama Motonari, który umiejętnie promował Sashimacha i prowadził negocjacje z amerykańskimi handlarzami, mają swój wkład w historię, niemniej w ogóle pierwszy przypadek, kiedy herbata z Japonii trafiła na Zachód odnotowano aż 250 lat wcześniej. Otóż w 1609 r. słynna Holenderska Kompania Wschodnioindyjska założyła swoją faktorię na wyspie Hirado (niedaleko Nagasaki; potem przeniesiono ją na Dejimę), zaś rok później wysłała stamtąd herbatę do Europy. Była to lokalna <i>kamairicha</i>, na pojawienie się <i>sencha </i>w dzisiejszym rozumieniu trzeba było zaczekać jeszcze ponad 100 lat (Nagatani Sōen miał ją stworzyć dopiero w 1738 r.).<br />
<br />
Wracając do Sashimy, współcześnie powstaje tam głównie <i>fukamushicha </i>i podobno w każdej da się odczuć indywidualny styl poszczególnych producentów, ponieważ w większości są to małe firmy, które zajmują się na miejscu całym procesem produkcji, od uprawy, przez kompletną obróbkę, aż po bezpośrednią sprzedaż. W innych częściach Japonii te etapy są raczej rozdzielone.<br />
<br />
Jedną z takich herbat miałem okazję próbować swego czasu na stoisku w domu towarowym i chociaż przymierzałem się do jej zakupu (była pakowana w złote torebki, jako najlepszy produkt w ofercie :)), to po degustacji zrezygnowałem i postanowiłem wybrać coś zupełnie innego. Pomimo głębszego, bardziej złożonego smaku, wydała mi się po prostu za mocna, było w niej zbyt dużo goryczy. Skoro tak smakowała jedna z teoretycznie porządniejszych Sashimacha, tym mniej miałem ochotę sięgnąć po jej "pospolitą" wersję w supermarkecie.<br />
<br />
Tymczasem mniej więcej pod koniec stycznia w tym samym sklepie, gdzie kupiłem Okukujicha, pojawiła się Sashimacha produkowana przez niejakiego pana Matsudę w miasteczku Yachiyo, konkretnie dwie jego herbaty ze średniej półki cenowej, w ramach swego rodzaju promocji – ograniczonej czasowo oferty. Postanowiłem kupić tę lepszą, która została nazwana "Kagayaki", czyli "Blask" :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhahTYEjpJ45AzKO-qk-2nUjixkZWA4XUv_vf5Ht_N59YiY9c17e2p-Ou4BATa7vu91nvYHn4R1Tp2sl5a9XOMJunPUECpYZTk5zfN0hyphenhyphenyj_-_RKfj7t-Dzl6NSAR0gGeyeuUTm8teCYrI/s1600/kagayaki1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhahTYEjpJ45AzKO-qk-2nUjixkZWA4XUv_vf5Ht_N59YiY9c17e2p-Ou4BATa7vu91nvYHn4R1Tp2sl5a9XOMJunPUECpYZTk5zfN0hyphenhyphenyj_-_RKfj7t-Dzl6NSAR0gGeyeuUTm8teCYrI/s1600/kagayaki1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Pan Matsuda jest wykwalifikowanym "instruktorem japońskiej herbaty" (<i>nihoncha insutorakutā</i>) i stara się, jak twierdzi, podtrzymywać tradycję i jednocześnie dążyć do tego, by tworzyć możliwie jak najpyszniejszą herbatę. W tym celu kładzie nacisk zwłaszcza na uprawę, wykorzystując znaną skądinąd metodę zacieniania, lecz w odrobinę zmodyfikowanej wersji. Sam nazywa ją <i>burakku āchi </i>(od ang. black arch). Na ok. 10-14 dni przed zbiorami rozkłada nad rzędami krzewów herbacianych tunele z czarnej nylonowej siatki, nie kładzie jej jednak bezpośrednio na roślinach, jak robi się to w przypadku <i>kabusecha</i>, tylko osadza na ułożonych w łuki stelażach, porozstawianych w równych odległościach na plantacji. Chroni to rośliny przed ewentualnymi uszkodzeniami, a przede wszystkim przyczynia się, jak wiadomo, do tego, że herbata ma bardziej nasycony zielony kolor, z kolei w jej smaku cierpkość zostaje częściowo stonowana na rzecz słodyczy oraz <i>umami</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitQyoQ9oqttgbzchcExTaGqj_CTXuSe888QZAlTxIZrLNDRyl4wFsBfV4BsEw6mKuIK5xrJX6QKX3T0dN9xfoairr8z_ol0VKiGdVq_mYU6FJDsKI3GzyZ67MggnQSgxiiA0Vm4hZBCA8/s1600/burakku1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitQyoQ9oqttgbzchcExTaGqj_CTXuSe888QZAlTxIZrLNDRyl4wFsBfV4BsEw6mKuIK5xrJX6QKX3T0dN9xfoairr8z_ol0VKiGdVq_mYU6FJDsKI3GzyZ67MggnQSgxiiA0Vm4hZBCA8/s1600/burakku1.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKrkgwlrwuIF46tamUAeKbeR4Z672wKlccQhsqtJax6mOBXuvfb0y4jNEgG97zNsPDfJp6ohL7lvkPsf7ays_WWvtyxrU-g-QREOqRYPbbDp9Zk7uo6lmIM5SuAJq-xxC8YAO9-HWFglM/s1600/burakku2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKrkgwlrwuIF46tamUAeKbeR4Z672wKlccQhsqtJax6mOBXuvfb0y4jNEgG97zNsPDfJp6ohL7lvkPsf7ays_WWvtyxrU-g-QREOqRYPbbDp9Zk7uo6lmIM5SuAJq-xxC8YAO9-HWFglM/s1600/burakku2.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<br />
"Kagayaki" była, jak wspomniałem wprawdzie tą lepszą opcją w sklepie, ale firma Matsuda oferuje na swojej stronie internetowej jeszcze dwie herbaty z wyższej półki. Każda jest dla ułatwienia opisana przy pomocy trzech parametrów, i tak za "Blaskiem" kryje się słodycz na poziomie 3.5 (w skali od 1 do 5?), cierpkość – 3 i głębia/intensywność smaku – 3.5. Z kolei w nieco droższej "Dentō" ("Tradycji") znajdziemy 4 "punkty" słodyczy, 2.5 cierpkości oraz 4 "głębi".<br />
<br />
Muszę przyznać, że oceny te są dosyć miarodajne (przynajmniej w przypadku "Kagayaki", pozostałych nie piłem) i w sumie cieszy fakt, że producent nie sili się na zachwalanie każdej swojej herbaty jako "wykwintnego rarytasu", który dostarczy nam niezapomnianych wrażeń smakowych etc. Dla porównania, w sklepie, gdzie być może większą wagę przywiązuje się do kwestii marketingu i co rusz podsuwa klientom pod nos coś nowego, widziałem niedawno herbatę pod nazwą <i>haru-machi-cha</i>, czyli dosłownie taką, którą można pić "czekając na wiosnę". Ma to być "oryginalna kompozycja" listków zebranych w ubiegłym roku i jedynie przetworzonych do końca właśnie teraz (czyżby kolejna odsłona <i>kuradashi</i>?). Ja chyba wolę zaczekać na prawdziwą tegoroczną <i>shincha</i>, a do tego czasu popijać "zwykłe", lecz bardziej "uczciwe" herbaty, jak lokalna "Kagayaki".<br />
<br />
Po otwarciu opakowania jej liście zdawały się pachnieć – zwłaszcza po upływie kilku dni, kiedy zdążyły się nieco "dotlenić" – nie tylko wyraźnym zapachem charakterystycznym dla <i>sencha</i>, ale też truskawkami czy jagodami. Zastanawiałem się, czy takie porównanie nie jest przesadą, jednak faktycznie dało się tam wyczuć wręcz pewną dżemowość, trochę jak w tajwańskich <i>hongcha</i>. Jeśli idzie o wygląd suszu, to jest on ewidentnie drobniejszy, w końcu mamy do czynienia z typową <i>fukamushicha</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT8w0wP3EKgAIqqLYRi4YHmDnHwuHLbjK2s3-DuZRqUirD4o91CWCO85Ea5g7g3YBA97atzPHMrjgQQlEw3w77FNUztvAMGwVAmjg3pQhIUs0FrIQqCUUKSEpLnYgZH5I-pCxM8LQI9TM/s1600/kagayaki2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT8w0wP3EKgAIqqLYRi4YHmDnHwuHLbjK2s3-DuZRqUirD4o91CWCO85Ea5g7g3YBA97atzPHMrjgQQlEw3w77FNUztvAMGwVAmjg3pQhIUs0FrIQqCUUKSEpLnYgZH5I-pCxM8LQI9TM/s1600/kagayaki2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkT8lw0yfZZ5bd9NpAWBbjWtSG_gn1D_8nLDLt_p45rXWlDX9q9zDTY4QnbztTCB4OmqS-1NLhUC8kfY7x6Vnh4tg-zc4NdretD9rV-MJDyM9GXAkB6CS5E0oH8nJmkKfMaQgIWpCtWWw/s1600/kagayaki3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkT8lw0yfZZ5bd9NpAWBbjWtSG_gn1D_8nLDLt_p45rXWlDX9q9zDTY4QnbztTCB4OmqS-1NLhUC8kfY7x6Vnh4tg-zc4NdretD9rV-MJDyM9GXAkB6CS5E0oH8nJmkKfMaQgIWpCtWWw/s1600/kagayaki3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Pan Matsuda, <i>nihoncha insutorakutā</i>, zaleca parzenie w niższej temperaturze, w przypadku "Kagayaki" w 70 °C (co ciekawe, dla "Dentō" bardziej optymalne ma być 60 °C!). Stosuję się do zalecenia, mimo wszystko napar okazuje się dla mnie zbyt mocny i po paru różnych próbach uznaję, że lepiej będzie go złagodzić wsypując nieco mniej liści do czajniczka niż zazwyczaj. Czas także jest krótszy – 45 sekund przy pierwszym parzeniu (zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu), ok. 10 przy drugim, 40 przy trzecim i na koniec niecałe 2 minuty.<br />
<br />
Nie da się ukryć, że w tych listkach "drzemie moc" ;) Napar ma ciemniejszy zielony kolor, a od drugiego parzenia dodatkowo konsystencja robi się naprawdę zawiesista. Przekłada się to, rzecz jasna, na smak. Z początku jest jeszcze "czysty", spokojniejszy, nawet słodkawy i odpowiednio zbalansowany. Ma przy tym fajną głębię i więcej <i>umami </i>niż Okukujicha, którą piłem niedawno, niemniej wydaje mi się, że to takie jakby "trawiaste" <i>umami</i>, inne niż np. w dobrym <i>gyokuro</i>. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest to wspólna cecha większości <i>kabusecha</i>, z którymi miałem styczność…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYTe9fDG-zo5gLMeYycZvXxPdmavYwUZRbxF586dVmW8hBtpV7z9IIUUFnezwNWlzBCfYscD6Pe8PoO1IDyPPT31wYv_46Dy5Q6PQfiSH7tMRPAtsx8Mlbee4VmWGB9PZOCqmV5LIUBVU/s1600/kagayaki4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYTe9fDG-zo5gLMeYycZvXxPdmavYwUZRbxF586dVmW8hBtpV7z9IIUUFnezwNWlzBCfYscD6Pe8PoO1IDyPPT31wYv_46Dy5Q6PQfiSH7tMRPAtsx8Mlbee4VmWGB9PZOCqmV5LIUBVU/s1600/kagayaki4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6sECmuasdq5id4ZM37gBfIlgmEuGsQoFN9ZFyDXtdq989z_CqSyERflC90ZJNvLnZdKjwEc1cSWC5efTQ9s1VvDIrMCP7s1zKNrikfh8AIjGMfyukojUyKTP1xJvd1ioC04gM9o-hUuw/s1600/kagayaki5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6sECmuasdq5id4ZM37gBfIlgmEuGsQoFN9ZFyDXtdq989z_CqSyERflC90ZJNvLnZdKjwEc1cSWC5efTQ9s1VvDIrMCP7s1zKNrikfh8AIjGMfyukojUyKTP1xJvd1ioC04gM9o-hUuw/s1600/kagayaki5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Później herbata przybiera na sile, trzeba uważać, bo wyjątkowo łatwo ją przeparzyć. To, co w pierwszym parzeniu czaiło się ledwie w tle jako ciężkość i gorycz, od drugiego przesuwa się bardziej do przodu, w efekcie dostajemy więc mieszankę słodyczy i goryczy. Większa zawiesistość sprawia również, że drobinki herbaty oblepiają podniebienie i język, pozostawiając dość wysuszające wrażenie.<br />
<br />
W tym wszystkim zarysowuje się jeszcze ostrzejsza nuta, która mogłaby kojarzyć się m.in. z pokrzywą. Pomimo większej goryczy i cierpkości w samym smaku, posmak jest najpierw zaskakująco słodki, potem natomiast staje się lekko pieprzny (i też całkiem przyjemny), tak jak pieprzna bywa np. rukola. Gdyby pokusić się o znalezienie jakiegoś podobieństwa na japońskim gruncie (albo ogródku ;)), blisko mu do smaku rośliny o nazwie <i>mizuna</i>, której sam używam przygotowując tu czasem jedzenie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBa_yUvX1Kww4Y7wVFyuwrHXGaz0XMsDvWrQxefST1BnuRPmYGzVu53fKu4OZDAF0L0Yh18S4sg2WwgETu9Tsqr6kWb9oynVUqhKEEyKya-QTxI1essW8UBS6HnOvQuocr71Jo1nGDGdI/s1600/mizuna.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBa_yUvX1Kww4Y7wVFyuwrHXGaz0XMsDvWrQxefST1BnuRPmYGzVu53fKu4OZDAF0L0Yh18S4sg2WwgETu9Tsqr6kWb9oynVUqhKEEyKya-QTxI1essW8UBS6HnOvQuocr71Jo1nGDGdI/s1600/mizuna.jpg" height="320" width="320" /></a></div>
<br />
Trzecie i czwarte parzenia wychodzą różnie, nie zawsze udaje się złapać równowagę i przyjemność z picia niestety maleje. Chyba że ma się pod ręką coś słodkiego do przegryzienia. Akurat w tym przypadku takie połączenie jest uzasadnione :) Krótkotrwałe zacienienie potrafi podkręcić to i owo, ale nie działa jak magiczny środek, który kompletnie odmieni charakter określonej herbaty. Kto wie, może wyraźniej dałoby się odczuć jego efekty w tych droższych propozycjach pana Matsudy. W zasadzie potwierdza się, że Sashimacha to herbata "z kopem", raczej dla fanów mocniejszych rzeczy. Ma swoją historię i pewnie grono wielbicieli, więc warto było ją przetestować, ale osobiście preferuję na ogół inne smaki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6ZtDEi__s1XgYsfaXPko6xSbOGMleqzoEpgCxNN3bDYxoZDhyaVCUjrbiz6R4rOo1QXD9fLm2z6Xymz0MueraT83vumCTXOC8SkM_gvkb7kSOvMvb-btzpCaNlFQf88pTDLdjBa0l_fg/s1600/kagayaki6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6ZtDEi__s1XgYsfaXPko6xSbOGMleqzoEpgCxNN3bDYxoZDhyaVCUjrbiz6R4rOo1QXD9fLm2z6Xymz0MueraT83vumCTXOC8SkM_gvkb7kSOvMvb-btzpCaNlFQf88pTDLdjBa0l_fg/s1600/kagayaki6.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWrEw8rpP1BVBis5_ZFhwi1l6skbinp9t_auyWUqJTuzezHCse9LkR6c8e_ub74mmpheiN9Zk0A2tzErnebwYl0axin-fqShiOZOgP8y0HnXIdLaW0cOUpKcNsnjPfr0JL161S4rV5Z6I/s1600/kagayaki7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWrEw8rpP1BVBis5_ZFhwi1l6skbinp9t_auyWUqJTuzezHCse9LkR6c8e_ub74mmpheiN9Zk0A2tzErnebwYl0axin-fqShiOZOgP8y0HnXIdLaW0cOUpKcNsnjPfr0JL161S4rV5Z6I/s1600/kagayaki7.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiou3K1vV7uIDXuGDvk_FugyDEEhbOGPJCwHi5KO2_dmzLdEpOhUxJ2X8AiVa506v6CaEv9ZWq8g4qVkpPYN0W3K7HeQcCyZZ5m21PV20ELzSZ911FcRWd0TJtnlY_amOWb4CexJHceX9Y/s1600/kagayaki8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiou3K1vV7uIDXuGDvk_FugyDEEhbOGPJCwHi5KO2_dmzLdEpOhUxJ2X8AiVa506v6CaEv9ZWq8g4qVkpPYN0W3K7HeQcCyZZ5m21PV20ELzSZ911FcRWd0TJtnlY_amOWb4CexJHceX9Y/s1600/kagayaki8.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-86133406309768902362015-01-19T15:18:00.000+09:002015-01-19T15:54:40.011+09:00Refleksje ponoworoczne i herbata z północyOd zamieszczenia ostatniego wpisu upłynęło, wbrew moim wcześniejszym planom, nawet więcej czasu niż poprzednio i być może powinienem obiecać, jeszcze tak "noworocznie", jakąś poprawę w tym względzie, ale nie jestem pewien, czy byłbym w stanie dotrzymać obietnicy ;) Ograniczę się więc do banalnego stwierdzenia, że "czas pokaże".<br />
<br />
Tak się szczęśliwie złożyło, że przy okazji świąt i Nowego Roku wróciłem na chwilę do Polski, w związku z czym nie miałem możliwości towarzyszyć Japończykom podczas pierwszej wizyty w sintoistycznej świątyni, ani spróbować np. ikry śledzia, wchodzącej w skład <i>osechi ryōri</i>, czyli tradycyjnych japońskich noworocznych potraw. Mogłem za to spędzić wspaniały czas z częścią najbliższych i znajomych osób, dzięki czemu udało się, przynajmniej tymczasowo, załagodzić doskwierającą mi tutaj samotność. Dziękuję Wam jeszcze raz! Pobyt w Polsce oraz konieczność ogarnięcia się po powrocie może też w jakimś sensie usprawiedliwiają moje zaległości w pisaniu ;)<br />
<br />
Trochę więc poniewczasie, ale najpierw będzie kilka słów o tym, jak wygląda przełom grudnia i stycznia w Japonii. Współcześnie (dokładnie od 1873 r.) Nowy Rok obchodzony jest tu według zachodniego kalendarza, jednak symbolika pozostaje zgodna z chińskim zodiakiem, więc wiele rzeczy (na czele z noworocznymi kartkami) ozdabia się na rozmaite sposoby motywami kojarzącymi się ze znakiem-zwierzęciem odpowiednim dla danego roku. Teraz akurat jest to owca/koza/baran, co dość zabawnie sprawia, że np. dla osoby z Polski wszystkie te ozdoby na pierwszy rzut oka bardziej kojarzą się z Wielkanocą niż z okresem bożonarodzeniowym.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk7gdFJG0ZF35XCOh6FTN25_J9MO-pQJaTOESg7VYv4vAMyfC2w9k6FnAEiqF4jvWBeM4zsaNMOFn1RVvc1RO_ubWwibWKvhzqVyFPxFsgNBjPl9d3mQrlUEn8sTOz9hNLuMXrDbY_iWI/s1600/nenga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk7gdFJG0ZF35XCOh6FTN25_J9MO-pQJaTOESg7VYv4vAMyfC2w9k6FnAEiqF4jvWBeM4zsaNMOFn1RVvc1RO_ubWwibWKvhzqVyFPxFsgNBjPl9d3mQrlUEn8sTOz9hNLuMXrDbY_iWI/s1600/nenga.jpg" height="320" width="216" /></a></div>
<br />
Świętowanie zaś samego Bożego Narodzenia jest w Japonii mocno skomercjalizowane i na ogół ogranicza się do jedzenia świątecznego ciasta (w zasadzie biszkoptowego tortu, dekorowanego najczęściej białym kremem oraz idealnymi truskawkami) oraz wizyty w restauracji lub w… <i>kentakkii</i>, tzn. KFC :) W sumie trudno się dziwić, że wygląda to inaczej niż u nas, skoro podobno mniej niż 1% Japończyków deklaruje się jako chrześcijanie. Z drugiej strony ludzie zdają się tu poświęcać sporo uwagi takim świętom w "innym wymiarze".<br />
<br />
Ot, kolejna różnica kulturowa, chciałoby się powiedzieć. Szkoda tylko, że nie jest to rodzima japońska tradycja, lecz jakaś próba podglądania i wybiórczego przeszczepiania wzorców zachodnich, głównie amerykańskich (plus efekt skutecznego marketingu), niestety wraz z praktycznie całym sztafażem komercyjnych świąt, a więc z zakupami, Mikołajem (który dokonał tutaj osobliwej fuzji z pułkownikiem Sandersem z KFC) oraz mnóstwem krzykliwych iluminacji o nierzadko wątpliwej estetyce…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYCTf6CjUKH05g17kNLpolV5Xa6j3cY3kbVKxeXT4UmI0onJERO6qIAyaibwg83s-cFOrDYv_UkMsQWRMXSQ-tPh_CELh1-VmmizI-o17Q378HTHzs2SNHQL9BHwoJGrOUezafmSv7cck/s1600/raitoappu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYCTf6CjUKH05g17kNLpolV5Xa6j3cY3kbVKxeXT4UmI0onJERO6qIAyaibwg83s-cFOrDYv_UkMsQWRMXSQ-tPh_CELh1-VmmizI-o17Q378HTHzs2SNHQL9BHwoJGrOUezafmSv7cck/s1600/raitoappu.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Ważniejszym wydarzeniem pozostaje jednak dla Japończyków Nowy Rok, którego obchody trwają przez pierwsze trzy dni stycznia. Jest to czas spotkań w rodzinnym gronie, wypatrywania pierwszego wschodu słońca, odwiedzania świątyń czy wspólnego jedzenia. Pomijając odmienną wymowę religijną, paradoksalnie ta właśnie celebracja ma więcej wspólnego z tym, jak my obchodzimy Boże Narodzenie. Zarazem dla nas Nowy Rok ogranicza się zwykle do świętowania Sylwestera (i odpoczynku dzień po ;)).<br />
<br />
Jeśli zaś chodzi o japońskie noworoczne zwyczaje związane z herbatą, to w rejonie Kioto, choć nie tylko, pije się w tym czasie <i>ōbukucha</i> 大福茶, dosł. herbatę wielkiego szczęścia (alternatywnie jej nazwę zapisuje się również znakami 皇服茶, które można przetłumaczyć jako "herbata pita przez cesarza”"). Jest to najczęściej <i>sencha </i>albo <i>genmaicha </i>z dodatkiem <i>umeboshi </i>("suszonej śliwki", czyli tak naprawdę marynowanej w soli moreli…) i <i>musubi konbu</i> (paska glonów związanego w węzełek), nabiera więc lekko słonego smaku. Jak sugeruje nazwa, picie takiej herbaty ma zapewniać powodzenie, a konkretnie odpędzać choroby w całym nadchodzącym roku. Dla wygody w sklepach sprzedaje się dziś gotowe zestawy tego typu, jednak dla chętnych jest też dostępna ciekawsza, tradycyjna opcja – publiczny rytuał, podczas którego częstuje się herbatą <i>ōbukucha </i>gości odwiedzających w Kioto świątynię Rokuhara-Mitsuji.<br />
<br />
Rytuał ten ma wyjątkowo długą historię i, według legendy, miał zostać zapoczątkowany przez mnicha imieniem Kūya (903–972), który ofiarowaną przez siebie herbatą wyleczył wielu ludzi, w tym cesarza Murakamiego (pan. 946–967), kiedy Kioto zmagało się bezskutecznie z epidemią. Mniej barwne, za to bardziej fachowe opracowania sugerują mimo wszystko, że <i>ōbukucha</i> wywodzi się po prostu ze zwyczaju wspólnego picia herbaty przeznaczonej jako ofiara dla Buddy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh93ow3feRohgqg-xj7rtzweYJ6qC9C2uPemSIDCW-jDGoTTYfCz5EUlIA1evh0YRit0KRvnTLtKUJhTLav2XnjJCHK8Tg1LQlB4_zwsH1yXeQB5y9fdd2A46B00zhD9zL8VZITDBak8Q0/s1600/obuku.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh93ow3feRohgqg-xj7rtzweYJ6qC9C2uPemSIDCW-jDGoTTYfCz5EUlIA1evh0YRit0KRvnTLtKUJhTLav2XnjJCHK8Tg1LQlB4_zwsH1yXeQB5y9fdd2A46B00zhD9zL8VZITDBak8Q0/s1600/obuku.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Wybierając się przed Nowym Rokiem do specjalistycznego sklepu bądź stoiska z herbatą można, oprócz <i>ōbukucha</i>, natrafić na wystawie na <i>sencha </i>zapakowaną w torebkę przyozdobioną jeszcze jednym motywem z owcą, ewentualnie na "limitowaną edycję" herbaty zachwalanej jako rzecz doskonała na zimę. Ta ostatnia opisywana jest albo jako <i>kuradashicha </i>(podobnie jak tzw. <a href="http://sencha-ki.blogspot.jp/2014/10/jesienna-shincha.html" target="_blank">jesienna <i>shincha</i></a>), albo specjalnie dobrana kompozycja listków zebranych z różnych odmian krzewów, które w efekcie dają intensywny, aromatyczny i rozgrzewający napar, w sam raz na zimowe chłody. Cóż, taki sezonowy marketing.<br />
<br />
Ja z kolei mniej więcej od miesiąca popijam, poza paroma innymi herbatami, bardzo przyjemną lokalną <i>sencha</i>. Gdybym się uparł, też mógłbym podciągnąć ją poniekąd pod "herbatę zimową", jako że pochodzi z północnej, chłodnej krainy ;) Chciałem o niej napisać jeszcze przed świętami, ale jak widać wyszło inaczej… Dobrą stroną tego faktu jest natomiast to, że w międzyczasie zdążyło spróbować jej parę osób w Polsce, mam zatem coś à la feedback i z tego, co słyszę, całkiem się spodobała :) Tym razem nie jest to produkt najwyższej jakości, specjalnie selekcjonowany czy ręcznie przetwarzany, tylko zwyczajna <i>sencha</i>, z najpopularniejszego kultywaru <i>yabukita</i>.<br />
<br />
Co ją zatem wyróżnia i dlaczego postanowiłem poświęcić jej tu miejsce? Otóż <i>sencha </i>ta jest wytwarzana na północy mojej prefektury, Ibaraki, w miasteczku Daigo, a to oznacza, że pochodzi z północnych krańców upraw japońskiej herbaty przeznaczonej do ogólnej sprzedaży. Daigo słynie przede wszystkim z pięknego <a href="http://japonia-online.pl/news/1142" target="_blank">wodospadu Fukuroda</a> i pobliskich gorących źródeł (kto wie, może będzie okazja wybrać się tam na jakąś wycieczkę). Zajmuje też jednak ważne miejsce na herbacianej mapie Japonii – tamtejszy obszar oraz rejon miasta Murakami w prefekturze Niigata traktowane są jako umowne punkty graniczne, powyżej których jest już za zimno, żeby dało się uprawiać herbatę na większą skalę. Owszem, znajdziemy herbatę na jeszcze bardziej wysuniętych na północ terenach, lecz będzie to raczej coś wytwarzanego na własne, domowe, ewentualnie stricte lokalne potrzeby.<br />
<br />
Region, w którym znajduje się miasteczko Daigo nazywany jest Okukuji (przepływa tamtędy także rzeka Kuji), w związku z czym lokalna herbata również znana i sprzedawana jest jako Okukujicha. Jej historia zaczęła się ponad 400 lat temu, kiedy sadzonki herbaty zostały sprowadzone z Uji przez buddyjskiego mnicha. Ponieważ panuje tam chłodniejszy klimat (teraz, w okresie zimowym, nawet wodospad regularnie zamarza!), ze sporą amplitudą temperatur, bardziej obfitymi opadami deszczu i częstszą mgłą, pierwsze zbiory zaczynają się dopiero w drugiej połowie maja, zaś sama herbata charakteryzuje się teoretycznie, według różnych opisów, bogatym aromatem oraz naparem o wyrazistym i głębokim smaku, niepozbawionym cierpkości. Sekret jej "głębi" oraz wysokiej jakości ma tkwić właśnie w trudnych warunkach klimatycznych, które zapewniają powolny wzrost przy odpowiednim dostępie do światła słonecznego.<br />
<br />
Okukujicha, którą aktualnie piję znalazłem w wyjątkowo pospolitym miejscu, bo nie był to profesjonalny sklepik z herbatą czy choćby lokalnymi produktami, tylko półka na dziale z herbatą w pobliskim supermarkecie :) W sieci przeczytałem m.in. o tym, że w Daigo powstaje również <i>temomicha</i>, na przykładzie której rzecz jasna najlepiej poznamy, co kryją w sobie listki z lokalnych krzewów, mi natomiast musi póki co wystarczyć maszynowa i w gruncie rzeczy masowa produkcja, za to w dużo bardziej przystępnej cenie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpLEV9_OshjgNgHY7S788AzhZrjrdkhzvSdKpvuYc4KcVfdP0rnirN9nVeOBIEpCkmhdXnHe__H3H7K33-vnjN7Gj6CnMmWNZiEBdI7akS-3_4MrtG2hwqF9csoBfyKU1oZoQWG513uLU/s1600/okukuji1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpLEV9_OshjgNgHY7S788AzhZrjrdkhzvSdKpvuYc4KcVfdP0rnirN9nVeOBIEpCkmhdXnHe__H3H7K33-vnjN7Gj6CnMmWNZiEBdI7akS-3_4MrtG2hwqF9csoBfyKU1oZoQWG513uLU/s1600/okukuji1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Pierwsze pozytywne zaskoczenie pojawiło się tuż po rozcięciu opakowania i zaciągnięciu się aromatem suchych listków. Niewykluczone, że to herbata nawet nie z pierwszych, lecz z drugich zbiorów, a mimo to miała w sobie świeżość morskiej bryzy, "rustykalność", nieco kwiatowości i słodycz, która najbardziej kojarzyła mi się z… arbuzem. Po wsypaniu liści do rozgrzanego <i>kyūsu</i>, uwolnił się z nich aromat słodkiej trawiastości, w dobrym znaczeniu tego słowa, którą czuć później też w naparze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWf4HYwetXq8B8fuOW3rvAZ7ETJBrhMn9GNt_pDkOjv79UCVByBz03brwCZXyIX6e6LEXJ9Zfjddzx7Oe3QrvuJ-Ci782Cgow5OdpuiN8XpSyJnhQo6yL9j6aj97xVsBSh2m5lEEXxYGE/s1600/okukuji2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWf4HYwetXq8B8fuOW3rvAZ7ETJBrhMn9GNt_pDkOjv79UCVByBz03brwCZXyIX6e6LEXJ9Zfjddzx7Oe3QrvuJ-Ci782Cgow5OdpuiN8XpSyJnhQo6yL9j6aj97xVsBSh2m5lEEXxYGE/s1600/okukuji2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqaW-3uvrZkE6HrtedmasiY9HRsSDD90bsnSp05CLl3zd2XgGQRG3IZH64xi_2TNFoa8v5TvHZBzyXTNW1Srs-Z_2qF0wOIVjIiRl3Krrgb7cBdRWOnFIKlWroHZrVeHNRbQwn3EC3wEs/s1600/okukuji8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqaW-3uvrZkE6HrtedmasiY9HRsSDD90bsnSp05CLl3zd2XgGQRG3IZH64xi_2TNFoa8v5TvHZBzyXTNW1Srs-Z_2qF0wOIVjIiRl3Krrgb7cBdRWOnFIKlWroHZrVeHNRbQwn3EC3wEs/s1600/okukuji8.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Czy smak dorównuje w tym przypadku zapachowi? Moim zdaniem jak najbardziej tak! Otrzymujemy bowiem klasyczną japońską <i>sencha</i>, z tym wszystkim, czym powinna charakteryzować się typowa <i>yabukita </i>w niezłym wydaniu. Nie ma tu wprawdzie "fajerwerków", smakowego szaleństwa itp., ale napar jest fajnie zbalansowany, odpowiednio słodki, bez goryczy (albo jest ona należycie zrównoważona) i posiada pewną aksamitność. Nie doszukałem się jedynie specjalnie dużo wspomnianej wcześniej głębi czy silnego <i>umami</i>, herbatę zaliczyłbym raczej do tych łagodniejszych, chociaż pojawia się również ciekawa owocowa nuta.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6VSP7KNTcPfM1E-KXCESpNCu1rHBYmDG1Z-mmsMB6UbCdbyneJCVjZSZ4L4gUEjNtu_-VGHRJUcvMycksxg2jbNpY_-Dai8RDXZYIB4Anwc44w0ZbcXHzM0zIqfjtqqcjct6a0NEUUFI/s1600/okukuji3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6VSP7KNTcPfM1E-KXCESpNCu1rHBYmDG1Z-mmsMB6UbCdbyneJCVjZSZ4L4gUEjNtu_-VGHRJUcvMycksxg2jbNpY_-Dai8RDXZYIB4Anwc44w0ZbcXHzM0zIqfjtqqcjct6a0NEUUFI/s1600/okukuji3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSL4goDmlq9rzB1JA33oocp0uepAY4MZw9vnRJfplswdw_tWVSCtKKJnmj58KKwzVw9xdIX6kV6E2JurAY-yRZc_w6hLUpWXtDZcBVKG_hY5OfTk6FEsui8KICVhTJF7O6m5mhbfIkEa4/s1600/okukuji4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSL4goDmlq9rzB1JA33oocp0uepAY4MZw9vnRJfplswdw_tWVSCtKKJnmj58KKwzVw9xdIX6kV6E2JurAY-yRZc_w6hLUpWXtDZcBVKG_hY5OfTk6FEsui8KICVhTJF7O6m5mhbfIkEa4/s1600/okukuji4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Drugie parzenie wydobywa więcej słodyczy i trawiastości, jest soczyste, pełniejsze, aromat wydaje się także świeższy i mocniejszy. Trzecie jest z kolei lżejsze, pozbawione ciężkości, za to bardziej orzeźwiające, cytrusowe, a oprócz tego delikatnie kwiatowe. Czwarte, ostatnie jest wyraźnie słabsze, trochę "wypłukane", choć wciąż przyjemne. Można powiedzieć, że to takie słodkawe wspomnienie dobrej herbaty… Na koniec zostaje nam jeszcze równie miły posmak, który przy wcześniejszych parzeniach dawał intensywniejsze wrażenie rześkości, zdecydowanie pobudzającej do życia :) Fakt, że posmak ten nie znika zbyt szybko, dodatkowo potwierdza jakość herbaty oraz jej uprawy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttPcsoOfnPenQrRp0gNVRwyDIbqcrcgj1KBYqeXU-huh52p49Wot18NB0C0ck9_ZmuRebLY4NOzU7tcTnbR3qwh1GV2Yxd_gNg8k9-ByVOeRuMfTPvDJeRglulc2cT0JFma3luh0y9zs/s1600/okukuji5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttPcsoOfnPenQrRp0gNVRwyDIbqcrcgj1KBYqeXU-huh52p49Wot18NB0C0ck9_ZmuRebLY4NOzU7tcTnbR3qwh1GV2Yxd_gNg8k9-ByVOeRuMfTPvDJeRglulc2cT0JFma3luh0y9zs/s1600/okukuji5.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8ptig00JdDNk2RQa03_CGpXybaHBGwIFvJDCcp_aMBovtRFC1KewCnGG9YprZpHfEsHbGbtrF8umTirmV-fSNTzGZ4VdxkJd5QPq8J2sy2KzJ4jsfoQGTunfMjyM0B-lQFO3kPxRRDQ0/s1600/okukuji6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8ptig00JdDNk2RQa03_CGpXybaHBGwIFvJDCcp_aMBovtRFC1KewCnGG9YprZpHfEsHbGbtrF8umTirmV-fSNTzGZ4VdxkJd5QPq8J2sy2KzJ4jsfoQGTunfMjyM0B-lQFO3kPxRRDQ0/s1600/okukuji6.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRCEKlqxclWAU5NHQ4ibcaVBdfk0_SAF_GrIwkOi4I8cbXYBJ2DSqu7FQ-QmhJRx5O_bkiReNK7KdFRYfcJq_3V4AEUcRG7TTWPSg7NycxIjO0hYNF2H8CZFSR8GPnXnlGp4TbnxaG0Kw/s1600/okukuji7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRCEKlqxclWAU5NHQ4ibcaVBdfk0_SAF_GrIwkOi4I8cbXYBJ2DSqu7FQ-QmhJRx5O_bkiReNK7KdFRYfcJq_3V4AEUcRG7TTWPSg7NycxIjO0hYNF2H8CZFSR8GPnXnlGp4TbnxaG0Kw/s1600/okukuji7.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIE7zoiKeDcLfKoqA1wfh1b_LB8ZIPd8bHNDboInwHg-JVwGrTZdNFrEhQbrSc26TCgLmKSX0-LSp-hvTG897dR8v1R8mCW3fsN5BV3U4UMY7DMEvMgBesVbDc5RZZZp7aS_8jipJKuvU/s1600/okukuji9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIE7zoiKeDcLfKoqA1wfh1b_LB8ZIPd8bHNDboInwHg-JVwGrTZdNFrEhQbrSc26TCgLmKSX0-LSp-hvTG897dR8v1R8mCW3fsN5BV3U4UMY7DMEvMgBesVbDc5RZZZp7aS_8jipJKuvU/s1600/okukuji9.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Podsumowując, jest to naprawdę więcej niż przyzwoita rzecz, zgrabnie łącząca w sobie te elementy, które tak lubimy w japońskiej herbacie. Cieszy to tym bardziej, że można ją kupić w zwykłym supermarkecie (choć akurat tę konkretną znalazłem tylko w jednym, w pozostałych widziałem Okukujicha od innego producenta, której nie piłem). Oczywiście nie brakuje tam herbat zupełnie przeciętnych czy wręcz kiepskich, ale jak widać znajdziemy pośród nich produkty wartościowe, jednocześnie atrakcyjne cenowo. Mając zatem na uwadze, że w supermarkecie siłą rzeczy nie ma co liczyć na najwyższą jakość, w japońskiej rzeczywistości można śmiało kupić jedną lub więcej takich herbat, omijając ewentualnie te z najniższej półki. Nie powinniśmy być zawiedzeni, a niewykluczone, że uda trafić się na coś wyjątkowo smacznego.<br />
<br />
Z okazji Nowego Roku chciałbym życzyć sobie i wszystkim w Polsce, żebyśmy mieli kiedyś swobodny dostęp przynajmniej do owych "przeciętnych" herbat w naszych marketach, ale jest chyba bardziej niż pewne, że pod tym względem niestety nigdy nie staniemy się "drugą Japonią" ;) Tak jak zresztą w Japonii ze świecą szukać np. polskiego chleba…<br />
<br />
PS Co ciekawe, kiedy raz parzyłem Okukujicha w Polsce (tę samą, tylko z nowego opakowania; zrobiłem przy okazji kilka dzisiejszych zdjęć), zanotowałem sobie, że była już minimalnie cięższa w smaku, a przy tym jakby trochę słodsza… Trudno wyciągać wnioski na podstawie jednego razu, ale może japońska woda, co do której miałem wcześniej pewne zastrzeżenia, jest bądź co bądź lepsza niż sądziłem.DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-60546369476913185932014-12-15T23:57:00.002+09:002014-12-16T09:52:30.986+09:00Zielone obłoki nad HangzhouKontynuując poniekąd wątek z poprzedniego wpisu, skupię się tym razem na herbacie otrzymanej od koleżanki z Chin, z którą widuję się regularnie na części moich zajęć z japońskiego. Już w sumie dobrych kilka tygodni temu, kiedy przy okazji jednej z rozmów poruszyliśmy temat herbaty, ku mojemu niemałemu zaskoczeniu okazało się, że koleżanka pochodzi z okolic miasta Hangzhou, w prowincji Zhejiang. A z czym może się kojarzyć Hangzhou? Oczywiście z produkcją oryginalnej "Smoczej studni" (Longjing).<br />
<br />
Moja znajoma nie mieszka jednak w rejonie Zachodniego Jeziora (Xihu), lecz w powiecie Tonglu, również znajdującym się pod administracją miasta Hangzhou. Tam z kolei powstaje zielona herbata, która wprawdzie nie może poszczycić się renomą na poziomie "Smoczej studni", ale podobno jej popularność w samych Chinach wzrasta z roku na rok, a szybkie googlowanie pokazuje, że można ją nawet kupić w niektórych japońskich sklepach internetowych specjalizujących się w sprowadzaniu i sprzedaży chińskiej herbaty.<br />
<br />
Jej nazwa to Xueshui Yunlu 雪水云绿. Pierwszy człon oznacza dosłownie "wodę z roztopionego śniegu", drugi zaś "zieleń chmur", co jest nawiązaniem do krajobrazu pobliskich gór (jedna z nich to właśnie Xueshui), gdzie w idealnym klimacie, spowite "chmurami i mgłą" (chiń. <i>yunwu</i>) rosną krzewy Xueshui Yunlu. Jak to nieraz bywa także w przypadku innych współczesnych chińskich herbat, historia uprawy <i>Camellia sinensis</i> na obszarze Tonglu sięgać ma co najmniej czasów Lu Yu (733–804), choć mniej poetyckie fakty mówią, że Xueshui Yunlu jest w istocie nowym, znacznie młodszym gatunkiem, bo powstałym dopiero w 1987 r.<br />
<br />
Miejscowym ekspertom udało się stworzyć dobrej jakości herbatę pąkową, która została doceniona tak za smak, jak i wygląd. Zbierane wczesną wiosną nierozwinięte, pojedyncze pączki, które pokrywa ledwie zauważalny meszek, obrabiane są w taki sposób, aby zachować kształt równych, odrobinę skręconych i grubszych igiełek, czyli klasycznych chińskich "wróblich/ptasich języków" (chiń. <i>queshe</i>), które po zaparzeniu pęcznieją, nieznacznie rozwierają się i właściwie powracają do pierwotnego wyglądu, sprzed obróbki. Podobne "języczki" znajdziemy w suszu Zhuyeqing z Góry Emei w Syczuanie albo w herbatach, które określenie <i>queshe </i>mają po prostu zawarte w nazwie, jak np. Jintan Queshe z prowincji Jiangsu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja0MfBakrbRpWshVYieOtU87DLlZqZQGbTztDQOIunawaxVHkmKBDM-HOtecBmStyLqu0W8RfAnC2UYrmJU0lvOtNZEcG7aNB_1l3rRtyXQlMU5iFXAtNLfkK_0Z2k0QmLOFD7SoY8bXk/s1600/xueshui1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja0MfBakrbRpWshVYieOtU87DLlZqZQGbTztDQOIunawaxVHkmKBDM-HOtecBmStyLqu0W8RfAnC2UYrmJU0lvOtNZEcG7aNB_1l3rRtyXQlMU5iFXAtNLfkK_0Z2k0QmLOFD7SoY8bXk/s1600/xueshui1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy77BtATsotCdXABZ51MTxYZeRuQdTzs00V_lOcnopA5SXA0W_nhV5NIEuGmHzSt_8usydtiaf6T3rYwGBcH4kNGtjrGBZ1lZ8TCt1bZ0CPYXPZcKwycvhw49n96bjTuNnvPVdeQ26B78/s1600/xueshui2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiy77BtATsotCdXABZ51MTxYZeRuQdTzs00V_lOcnopA5SXA0W_nhV5NIEuGmHzSt_8usydtiaf6T3rYwGBcH4kNGtjrGBZ1lZ8TCt1bZ0CPYXPZcKwycvhw49n96bjTuNnvPVdeQ26B78/s1600/xueshui2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Przyjemnym i cieszącym oko elementem degustacji tego typu herbaty jest możliwość obserwacji "tańca" listków, jeśli zdecydujemy się zaparzyć je w przezroczystym naczyniu, najlepiej w wysokiej szklance, w której doskonale zobaczymy, jak pionowo zawieszone pąki opadają powoli na dno, aby po chwili powrócić pod powierzchnię, i tak kilkakrotnie, zanim staną się cięższe i zanurzą niemal całkowicie. Taki mini spektakl ma w sobie sporo uroku i w zasadzie zarezerwowany jest dla niewielkiej grupy herbat, warto więc przynajmniej od czasu do czasu pobawić się z nimi w ten sposób, chociaż osobiście wolę na ogół parzenie w porcelanowym <i>gaiwanie</i> albo szklanym czajniczku (jeśli sięgam po chińską zieloną bądź białą herbatę).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNn6UM-7Fv1Gs_h71rPT_hw0q4z6uTjVXSUsLiT0Mjz8D3TEZMAH0Q0kNYvg8VV3ocd2np3zJZsQDMBaYAHDUfjH40JcpyD79V0Q9X70U0g7PNWqsJbWS8YieVy1a6roEW7LLB4NfPI-E/s1600/garasu1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNn6UM-7Fv1Gs_h71rPT_hw0q4z6uTjVXSUsLiT0Mjz8D3TEZMAH0Q0kNYvg8VV3ocd2np3zJZsQDMBaYAHDUfjH40JcpyD79V0Q9X70U0g7PNWqsJbWS8YieVy1a6roEW7LLB4NfPI-E/s1600/garasu1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDsiXGYhOPyjq5VLhi1FaHpQYZnJmMo_GrjIEHQWRmwnDPcsHdsQT5Iya3w2cTzhgyb_Qa7TYhjU6dsWwFj0sBS5ZR1KMV8VFK8KiMnW1plAtyNCq4dswSwjeRoGM54wymRf66AQamtAw/s1600/garasu2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDsiXGYhOPyjq5VLhi1FaHpQYZnJmMo_GrjIEHQWRmwnDPcsHdsQT5Iya3w2cTzhgyb_Qa7TYhjU6dsWwFj0sBS5ZR1KMV8VFK8KiMnW1plAtyNCq4dswSwjeRoGM54wymRf66AQamtAw/s1600/garasu2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj27wOqhkEZs0Pp6xpbE38AsbFlEryoY5AlC28O_4L2M1w8-tSyPqJVmtqRzsmlBjdT-PIt-u0ZP58zi45Jw5xsOPZr_8bW61vwKvRSacR31oDiv_J2Ipeqp3jdT8UWf316_hRxBo8TK2o/s1600/garasu3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj27wOqhkEZs0Pp6xpbE38AsbFlEryoY5AlC28O_4L2M1w8-tSyPqJVmtqRzsmlBjdT-PIt-u0ZP58zi45Jw5xsOPZr_8bW61vwKvRSacR31oDiv_J2Ipeqp3jdT8UWf316_hRxBo8TK2o/s1600/garasu3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Powodem jest fakt, że parzenie w szklance wiąże się zazwyczaj z ciągłym trzymaniem listków w naparze i stopniowym dolewaniem wody przy kolejnych zalaniach, bez jakiegokolwiek odcedzania, a wówczas bardzo łatwo uzyskać przesadnie dominującą gorycz. Owszem, można (wręcz wypadałoby) użyć w takiej sytuacji mniej listków, ale ogólnie trudniej uchwycić wówczas odpowiednie proporcje, nie mamy poza tym pełnej kontroli nad parzeniem, a na smaku też raczej odbija się to niekorzystnie, szczególnie przy późniejszych "dolewkach". O ile mi wiadomo, zwykłym Chińczykom mimo wszystko powyższe mankamenty nie przeszkadzają i zarówno szklanki, jak i termosy to powszechnie stosowane przez nich naczynia do parzenia i picia różnych herbat ;) Cóż, ja jestem zwykle bardziej drobiazgowy i szukam sposobu na wydobycie z liści jak najlepszego smaku oraz aromatu. Pewnym kompromisem mogłoby być przelewanie naparu do innej szklanki, lecz takie rozwiązanie jest jak dla mnie mało wygodne i na dłuższą metę lepiej sprawdzi się tu np. szklany czajnik, z normalnym uchwytem, pokrywką oraz zamontowanym w środku sitkiem.<br />
<br />
Jak zatem prezentuje się Xueshui Yunlu – lokalny specjał z Tonglu, przywieziony do Japonii, aby nie rozstawać się z lubianym smakiem rodzinnych stron, i który szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafił ostatecznie w moje ręce? Przede wszystkim jest to herbata bardzo świeża, iście "zielona", pachnąca intensywnie wiosenną, mokrą trawą, łąką oraz młodymi jarzynami. Parząc ją w <i>gaiwanie</i>, używałem 3 g lub 4 g listków, które próbowałem zalewać wodą (w ilości ok. 100 ml) o temperaturze 75-85 °C i przed każdym kolejnym rozlaniem pozwalałem im pomoczyć się zazwyczaj przez ok. 60/45/70/120/180 s.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWYb5Z_HLMBKjOUJCSZ2-jsJPuC6wWdRYUOmsFzfOHoB8nKR6Jtb6CuHzBT-tByVQIxrKk7Pvqm3D4F3qACfi8Rio8paxdDB3Q8Yyt27zXaRmLx80OOLjBUM25r_bTz58NZRFuHdv9jp4/s1600/xueshui3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWYb5Z_HLMBKjOUJCSZ2-jsJPuC6wWdRYUOmsFzfOHoB8nKR6Jtb6CuHzBT-tByVQIxrKk7Pvqm3D4F3qACfi8Rio8paxdDB3Q8Yyt27zXaRmLx80OOLjBUM25r_bTz58NZRFuHdv9jp4/s1600/xueshui3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSd7q9_exCYCXzFTanlwuwFuVbDiWa6W-u_uzJs6_KK2YHbKyn1BVqWjW1NttNf0F80xWi0Tkkjsovfl5RlgLUCs4PbCKw_21_aVvi1aCLLoFGYYnctLaCSXyVtYbk_YlpO2hVcPipeiM/s1600/xueshui4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSd7q9_exCYCXzFTanlwuwFuVbDiWa6W-u_uzJs6_KK2YHbKyn1BVqWjW1NttNf0F80xWi0Tkkjsovfl5RlgLUCs4PbCKw_21_aVvi1aCLLoFGYYnctLaCSXyVtYbk_YlpO2hVcPipeiM/s1600/xueshui4.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Pierwsze parzenie praktycznie za każdym razem, niezależnie od drobnych modyfikacji w parametrach, dawało z jednej strony subtelny, chociaż niebanalny i złożony smakowo napar o jasnej barwie, z drugiej strony minimalnie przetworzone pączki uparcie pokazywały swój pazur, tzn. młody, "niedojrzały" charakter, który przejawiał się w wyraźniejszej cierpkości. Rozmywa się ona nieco w późniejszych parzeniach i przechodzi w posmaku w soczystą, prawie cytrusową nutę, napar zaś jako całość najbardziej chyba przywodzi na myśl lekko blanszowane, zielone warzywa, w rodzaju fasolki oraz cukinii. Kryje w sobie ponadto delikatnie zbożowy i słodki smak, tak jak zresztą fasolka czy bób potrafią być słodkie. Z kolei przebijający się w tle ściągający, surowy akcent może kojarzyć się ze skórką lub łupiną wspomnianych warzyw. Porównanie wydaje mi się o tyle uzasadnione, że poddając różne warzywa obróbce, nieraz pozostawiamy je właśnie nieobrane, nie tylko ze względu na bogatsze wartości odżywcze, ale dla owego dodatkowego smaku ukrytego w skórce.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZHzDN9gtFyL-5vPT5z0eJG_JNoAVobRCHmgVJDxnV9-CjJ340wfvNTAUjF9_UWztlFc3ejf1dKfFbck4lsINtEYAf1aYYwwRzblgo3SlguF1U5Z6VfAzMwcmMgLm02VAfJ2rXWa2davs/s1600/xueshui5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZHzDN9gtFyL-5vPT5z0eJG_JNoAVobRCHmgVJDxnV9-CjJ340wfvNTAUjF9_UWztlFc3ejf1dKfFbck4lsINtEYAf1aYYwwRzblgo3SlguF1U5Z6VfAzMwcmMgLm02VAfJ2rXWa2davs/s1600/xueshui5.jpg" height="239" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1lPx1sPhpttDz3o3_8c_lMzvr5XLqf_-KgYy9nVFuaQ-Qh2KJwDJe4ixTsevW36jmKQWEz0N_kOe0uwkhjEksrUwUj_8INqR7xx_VXdM-aqqTcJLaJJK2NXBW0ekSO1pUOxQ9e_QOSdM/s1600/xueshui6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1lPx1sPhpttDz3o3_8c_lMzvr5XLqf_-KgYy9nVFuaQ-Qh2KJwDJe4ixTsevW36jmKQWEz0N_kOe0uwkhjEksrUwUj_8INqR7xx_VXdM-aqqTcJLaJJK2NXBW0ekSO1pUOxQ9e_QOSdM/s1600/xueshui6.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Ogólnie biorąc, Xueshui Yunlu należy do kategorii lżejszych, łagodniejszych herbat, jednocześnie odsłaniając drzemiącą w niej "nieokrzesaną" oraz bardziej orzeźwiającą aniżeli spokojną, słodko-dojrzałą naturę. Nie doszukamy się w niej raczej pieczonych i kremowych nut Longjinga, ani tak dużo smaku aminokwasów, jak w innej słynnej herbacie z prowincji Zhejiang – Anji Baicha. Tyle że traktuję to akurat jako zaletę, a nie wadę Xueshui Yunlu, ponieważ ma ona własny, oryginalny profil smakowy i nie potrzebuje niczego imitować. Chciałoby się powiedzieć, że ludzie z Hangzhou wiedzą, co dobre i warte zabrania ze sobą w dłuższą podróż ;) Herbata, którą przywiozła moja znajoma nie jest bowiem wyłącznie pięknie opakowanym produktem, sprzedawanym w drogich sklepach lub hotelach, bez zbytniej dbałości o jakość tego, co znajduje się w środku. W tym wypadku jakość musi mówić sama za siebie i potwierdza ją zarówno wielowymiarowy smak, jak i rześki, długi posmak, ciekawie rozwijający się w ustach. Kwestią gustu pozostaje, czy ktoś preferuje właśnie takie nuty smakowe, lecz sama herbata zdecydowanie "trzyma poziom".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0SFFqvGmzFfajE4kcySgDCCNFOCLpn8gw79-eeA_tVCbq48f2HZpxQTs_khB6I-kPv0GNjWm1fd9ODpuwrI3x0GynGZmENQ8135-cstPkrsUGoVo3uGwr_2RimI7N1x3bWle0MMwFjJI/s1600/xueshui7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0SFFqvGmzFfajE4kcySgDCCNFOCLpn8gw79-eeA_tVCbq48f2HZpxQTs_khB6I-kPv0GNjWm1fd9ODpuwrI3x0GynGZmENQ8135-cstPkrsUGoVo3uGwr_2RimI7N1x3bWle0MMwFjJI/s1600/xueshui7.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Przypuszczam, że Xueshui Yunlu świetnie sprawdziłaby się w gorące, letnie i wiosenne dni, natomiast przy aktualnych temperaturach, spadających wieczorami już poniżej zera, bardziej nabiera się ochoty na coś "cieplejszego", lepiej rozgrzewającego. Można to odczuć w szczególności w Japonii (albo w Chinach), gdzie centralne ogrzewanie jest rzadko spotykane, dlatego zimą, nawet jeśli ulice nie są przysypane śniegiem, a temperatura nie maleje do -20 °C (chyba że mieszkamy na Hokkaidō), w domach jest na ogół zimno (niewiele cieplej niż na zewnątrz) i trzeba szukać wszelkich sposobów, żeby jakoś się dogrzać. Gdy więc u nas w wielu mieszkaniach kaloryfery grzeją tak mocno, że po przekroczeniu progu chcemy jak najszybciej zrzucić z siebie całe grube ubranie, tutaj niektórzy woleliby nie zdejmować kurtki nawet podczas gotowania ;) Tym bardziej przydaje się porządnie i długo rozgrzewająca herbata.<br />
<br />
PS Szklany kubek, który widać na zdjęciach, kupiłem w popularnym <i>hyaku-en shoppu</i>, czyli sklepie, gdzie wszystko kosztuje 100 jenów (niecałe 3 zł). Kubek kształtem przypomina w zasadzie typową japońską czarkę <i>yunomi</i>, tyle że ma dołączone uszko i… wyprodukowano go w Polsce! Przyznam, że miło jest zupełnym przypadkiem natrafić na taki mały dowód, że Japończycy doceniają nasze wyroby ze szkła, podobnie jak ręcznie malowaną ceramikę bolesławiecką oraz… ekskluzywne, ciepłe kołdry z gęsiego puchu :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR-WBFo9pefomYydNI8ThImK11hKB0YFcviMhxthxXi0YUkdzCvIcdx5LyCtrqcZmQQJCJkywQajT941fjj7CVzqsw3-IiQp4UHHU8ZvUXt7keHanSG67LylVMqQIZq8al4SIHLs_NRZI/s1600/garasu4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR-WBFo9pefomYydNI8ThImK11hKB0YFcviMhxthxXi0YUkdzCvIcdx5LyCtrqcZmQQJCJkywQajT941fjj7CVzqsw3-IiQp4UHHU8ZvUXt7keHanSG67LylVMqQIZq8al4SIHLs_NRZI/s1600/garasu4.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-69634905418515504262014-11-30T23:44:00.000+09:002014-12-03T04:03:17.304+09:00Chińsko-japońskie, jesienne klimatyNatłok prozaicznych obowiązków (głównie mało ciekawej, ale załóżmy, że przydatnej nauki), bezskuteczne próby przyzwyczajenia się do 15-stopniowych różnic temperatur między dniem i nocą (przy niedziałającym ogrzewaniu) czy nie dające mi spokoju przeziębienie sprawiły, że nie miałem specjalnie czasu ani ochoty, aby napisać coś nowego. Od tygodnia jednak działa wreszcie kaloryfer w moim pokoju (tylko dlaczego grzeje w różnych godzinach?), na uczelni miałem chwilę wolnego, a zaległości w pisaniu ciężko odkładać na później w nieskończoność, podzielę się więc kilkoma spostrzeżeniami i wrażeniami.<br />
<br />
Zajęcia z japońskiego dla studentów z zagranicy, które mnie tak ostatnio irytują, podzielone są na przedmioty typu gramatyka, pisanie, mówienie etc. i dodatkowo na różne poziomy zaawansowania. Po wstępnym przydzieleniu do odpowiedniego poziomu, zajęcia te można już dobrać w dużym stopniu indywidualnie, w zależności od potrzeb danej osoby oraz wymagań programu, w ramach którego przebywa się w Japonii. Do czego zmierzam? Otóż grupy są wprawdzie zróżnicowane i międzynarodowe, lecz tym, co rzuca się w oczy jest wyraźna przewaga studentów z Chin (przynajmniej na tych wyższych poziomach), do tego stopnia, że np. na moich zajęciach z czytania jestem jedynym nie-Chińczykiem w grupie, więc kiedy dyskutujemy nad jakimś problemem poruszonym w tekście i mamy odnieść się do sytuacji w krajach, z których pochodzimy, obraz świata musi zostać siłą rzeczy sprowadzony do dwóch wymiarów – polskiego i chińskiego ;)<br />
<br />
Obecność Chińczyków w Japonii i ich wpływ na tutejszą kulturę to temat rzeka, dość wspomnieć, że przy całej oryginalności japońskiej herbaty, jej rozwój nie byłby w ogóle możliwy, gdyby nie została sprowadzona z kontynentu. Co więcej, nie odbyło się to raz, lecz aż trzykrotnie – najpierw zaimportowano tangowską herbatę prasowaną w ciastka i gotowaną w kociołku, potem songowską sproszkowaną herbatę ubijaną <i>chasenem</i>, a wreszcie upowszechnioną za panowania dynastii Ming herbatę liściastą, parzoną w czajniczku.<br />
<br />
Oryginalnie chińską herbatę oraz wyraźne pozostałości jej kultury da się zauważyć w Japonii również współcześnie, na różnych poziomach. Popularnością cieszą się tu np. oolongi, niestety głównie w ujednoliconej formie – ciemnej <i>ūroncha</i>, sprzedawanej praktycznie wszędzie w butelkach lub kartonach (jak soki). W supermarkecie dostaniemy ponadto pospolitego Pu’era, a w jakimś lepszym nawet tajwańskiego Dongdinga (w pełnowartościowej wersji liściastej tudzież ekspresowej). Chińskie elementy są również ewidentne w wyrafinowanej sztuce <i>senchadō</i>, o czym wspominałem w poprzednim wpisie.<br />
<br />
Jest jeszcze poziom pasjonatów i koneserów chińskiej lub tajwańskiej herbaty przygotowywanej i pitej w sposób imitujący zwyczaje spotykane w miejscach, w których powstaje. Wiąże się to oczywiście z zakupami w specjalistycznych sklepach czy wykorzystywaniem chińskich utensyliów (np. czajniczków z Yixing) i ma generalnie podobny charakter do zainteresowania, jakie przejawiają bardziej zapaleni herbaciarze w Polsce i w innych krajach na świecie. Z tą jednak różnicą, że bliskość Chin, możliwość tańszego podróżowania tamże oraz długotrwała chińsko-japońska wymiana kulturowo-ekonomiczna znacznie ułatwiają realizowanie takiej herbacianej pasji.<br />
<br />
Nie bez znaczenia jest też fakt, na ile finansowo może pozwolić sobie Japończyk, a na ile przeciętny Polak lub Chińczyk. W Chinach rośnie wprawdzie liczba nowobogackich, którzy podobno wydają grube pieniądze na herbatę, nawet jeśli się na niej nie znają, ale zupełnie inaczej wygląda sytuacja zwykłych obywateli. Krótko mówiąc, Japończyków w większym stopniu stać na to, żeby dać się wciągnąć w świat koneserskiej herbaty. Podobne opinie słyszałem przy okazji spotkania poświęconego właśnie chińskiej herbacie, które odbyło się jeszcze na początku listopada, w parku Takanawa w Tokio.<br />
<br />
Impreza była płatna, jak większość tego typu wydarzeń w Japonii. Realne koszty podążania taką czy inną "drogą herbaty" w tym kraju to w ogóle temat na osobną dyskusję, i nie chodzi mi akurat o to, że porządnej jakości herbata bądź ceramika musi mieć swoją cenę, co jest w zasadzie oczywiste, lecz o fakt, że za sam udział w mniej lub bardziej formalnym spotkaniu herbacianym, a tym bardziej w ćwiczeniach trzeba nieraz słono zapłacić. Mnie może to zaskakiwać, ale Japończycy wydają się przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy. Zresztą z reguły wśród gości owych spotkań przeważają osoby, które czasy studenckie czy pierwsze lata pracy mają już dawno za sobą, a zatrudnione są naturalnie w japońskich firmach i wypłatę też dostają w jenach…<br />
<br />
Szczęśliwie, nie jestem tu zdany wyłącznie na samego siebie, lecz parę osób pomaga mi w herbacianych i innych sprawach. Przy okazji wizyty w Takanawa nie dość, że miałem szansę poznać kilku miejscowych znawców i entuzjastów chińskiej herbaty (a właściwie entuzjastek, bo to panie dominowały w tym towarzystwie :)), to jeszcze dostałem w prezencie bilet na owo "<i>chakai </i>pod gołym niebem" (重ねてありがとうね). Uprawniał on do wyboru w przeciągu ok. 2 godzin trzech spośród dziesięciu przygotowanych <i>chaseki</i>, gdzie parzono przede wszystkim chińskie oraz tajwańskie oolongi, <i>hongcha </i>i <i>heicha</i>, ale znalazło się też miejsce dla japońskiej "czarnej" herbaty (jap. <i>kōcha </i>= chiń. <i>hongcha</i>).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5yNmGS3aR95XrBeYD49hy1nirpHKkg7vfz9MexkycLxEBORqZd9vshFK7Hcr-dRQ-Vtt92Zb6P6PWJ5OTgsIppwRIywGMCFLIqTtb49o7XnZPRLm8SkDmGQycZn_ZikYnT2eUhpXj1k0/s1600/chugokucha.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5yNmGS3aR95XrBeYD49hy1nirpHKkg7vfz9MexkycLxEBORqZd9vshFK7Hcr-dRQ-Vtt92Zb6P6PWJ5OTgsIppwRIywGMCFLIqTtb49o7XnZPRLm8SkDmGQycZn_ZikYnT2eUhpXj1k0/s1600/chugokucha.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Przy zakupie biletu każdy otrzymywał białą, porcelanową, pamiątkową czarkę, z którą miał przemieszczać się kolejno z jednego <i>chaseki </i>do drugiego. Impreza odbywała się na niewielkiej przestrzeni wydzielonej na skraju parku, podczas gdy dookoła zwyczajnie przechadzali się ludzie i bawiły się dzieci, jakby zupełnie nie zwracając na nas uwagi. Sceneria była bardzo udana, bo wprawdzie było jeszcze dosyć ciepło, ale z drzew, pod którymi rozłożone były koce, gdzie odbywały się degustacje, zaczęły już opadać liście, tworząc znakomity klimat bliskości z naturą. A to wszystko właściwie w centrum Tokio.<br />
<br />
Dzięki zasadzie regularnej zmiany miejsc udało nam się załapać z Sayamą na wszystkie herbaty, na które miałem ochotę po wcześniejszym zapoznaniu się z harmonogramem. Zaczęliśmy od podprażonego, tajwańskiego Shanlinxi, który pomimo wciąż zielonkawego koloru zrolowanych listków, dawał już pomarańczowożółty napar o słodkawo-owocowym smaku i równie przyjemnym, "ciepłym" aromacie, który najpierw kusząco unosił się znad czajniczka, a potem na długo pozostawał w czarce. Parzeń nie było przesadnie dużo, może pięć lub sześć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9htbZI720mYBOJX_gfvsZsMD4ACPavYK4H8yYn2aMCh3EEDJ7vdZ7G_ndnh_Xwu-zj_SV3wXB2o92lTO62Aj8TBDUneg-eDe4bMhX9FmwwV8ODSx-51IV9vm_bfl525HkgrassK01gQo/s1600/shanlinxi1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9htbZI720mYBOJX_gfvsZsMD4ACPavYK4H8yYn2aMCh3EEDJ7vdZ7G_ndnh_Xwu-zj_SV3wXB2o92lTO62Aj8TBDUneg-eDe4bMhX9FmwwV8ODSx-51IV9vm_bfl525HkgrassK01gQo/s1600/shanlinxi1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3OCAg4lA8X3HncwPHVP-0zpIq3dHImobaGVd0IQotLzJbykhxolF-mSZ-jVbdnFu4Do523EHJ_R0f8Rn7nM0ojPLY0FNNG64ChC2Q1hyphenhyphenOVPWG59eOEWNbF5IlT_GGvV8EtQe9fS06qkk/s1600/shanlinxi2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3OCAg4lA8X3HncwPHVP-0zpIq3dHImobaGVd0IQotLzJbykhxolF-mSZ-jVbdnFu4Do523EHJ_R0f8Rn7nM0ojPLY0FNNG64ChC2Q1hyphenhyphenOVPWG59eOEWNbF5IlT_GGvV8EtQe9fS06qkk/s1600/shanlinxi2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8-WQptcHA1i-36w9hP9SYC0KGnt4J8eNT25h2D472sxy5MR10Hip1RzR9zp3fF5Ydo-jdB0l0IzIGUeAOYJnPL2BwYxFbjYm0Xu43SyEHs3HLGWAsRu1GYY1YyVz_yaBuNbztjasIpLE/s1600/shanlinxi3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8-WQptcHA1i-36w9hP9SYC0KGnt4J8eNT25h2D472sxy5MR10Hip1RzR9zp3fF5Ydo-jdB0l0IzIGUeAOYJnPL2BwYxFbjYm0Xu43SyEHs3HLGWAsRu1GYY1YyVz_yaBuNbztjasIpLE/s1600/shanlinxi3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Potem chwila przerwy i rozsiadamy się na następnym kocu, przy którym czekała na nas żółta herbata – Mengding Huangya. Na jej przykładzie bodaj najlepiej dało się zrozumieć, dlaczego warto korzystać ze sposobności i uczestniczyć w takich spotkaniach, nawet jeśli wiąże się to z pewnymi kosztami. Mianowicie herbata była po pierwsze oryginalna, po drugie naprawdę porządnej jakości, wreszcie parzyła ją osoba, która podróżuje do Chin i spędziła tam trochę czasu, co w efekcie pozwoliło nam skosztować swoistego rarytasu podanego w profesjonalny sposób. Parzenie odbywało się w <i>gaiwanie</i>, a listki zalewane były raz wrzącą wodą, dla wyciągnięcia maksimum aromatu, raz przestudzoną, dla uzyskania łagodniejszego smaku. Zalań było ponownie ok. pięciu, więc sporo jak na taką herbatę, a w smaku i zapachu dało się wyraźnie wyczuć szparagowo-brokułowe nuty, które są jak dla mnie znakiem rozpoznawczym słynnej Junshan Yinzhen w dobrym wydaniu. Całość była złożona i dobrze zbalansowana, czego raczej nie można powiedzieć o "polsko-czeskim" Mengding Huangya... Czuć i widać było również, że to jednak nie jest zielona, tylko prawdziwa żółta herbata, tzn. poddana delikatnemu procesowi żółknięcia, nazywanemu <i>menhuang </i>albo <i>mendui</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYOVxTYYByVA0ZDsA9enBHzkOLRmb0yiMVfpF19nvrzMdf381gBZ3X9PQJku3RMNfQMSsTcuLSUiD_a5XiD5PXkqkc9Rq9to6RSspEp2TLHgh6dQ9jaEhBtE_NmYoZ4TUed9Qznh_kip0/s1600/mengding1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYOVxTYYByVA0ZDsA9enBHzkOLRmb0yiMVfpF19nvrzMdf381gBZ3X9PQJku3RMNfQMSsTcuLSUiD_a5XiD5PXkqkc9Rq9to6RSspEp2TLHgh6dQ9jaEhBtE_NmYoZ4TUed9Qznh_kip0/s1600/mengding1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiChEHjwKSlinGH_z0h8Gn2RMjk1nVi6ja-modtipmMukSepsDkgnLwnfscTErxWjrnrz2xFzIgd1fecJEZNPhxgQCaqI7gFI6P1xPkCRMypvTfjSMeJ8KVqaLhVjZHaFjVqs9gMtTEzn4/s1600/mengding2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiChEHjwKSlinGH_z0h8Gn2RMjk1nVi6ja-modtipmMukSepsDkgnLwnfscTErxWjrnrz2xFzIgd1fecJEZNPhxgQCaqI7gFI6P1xPkCRMypvTfjSMeJ8KVqaLhVjZHaFjVqs9gMtTEzn4/s1600/mengding2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoauEveeQOL-IEZlv3Y1iMvvaHY9b0laTA1rm_ix02RBGxX1-SWijUEe-lAuFs-Kp9B3r2tmXZwts-A2_hhT2oUF03xMWEE9okXZQAm7LmTtEzagnjP2FBm_3zRAO1jUG3wdTx4Oh0wNI/s1600/mengding3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoauEveeQOL-IEZlv3Y1iMvvaHY9b0laTA1rm_ix02RBGxX1-SWijUEe-lAuFs-Kp9B3r2tmXZwts-A2_hhT2oUF03xMWEE9okXZQAm7LmTtEzagnjP2FBm_3zRAO1jUG3wdTx4Oh0wNI/s1600/mengding3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Przy smakowitym naparze i wesołych rozmowach – m.in. o tym, że chińskie <i>kuai</i>, <i>kuai </i>("szybciej, szybciej") można łatwo pomylić z japońskim <i>kowai</i>, <i>kowai</i> ("straszne"/"boję się") – czas płynął jak zwykle szybko i przenieśliśmy się na nasze ostanie <i>chaseki</i>, z Żelazną Bodhisattwą Miłosierdzia, czyli Tieguanyin (jap. Tekkannon) z Anxi w roli głównej. Dla porównania piliśmy ją w dwóch wersjach – <i>qingxiang </i>(co oznacza dosłownie "czysty aromat"), czyli bardziej współczesnej, lekko utlenianej, oraz tradycyjnej, trochę mocniej oksydowanej i prażonej (umiarkowanie). Pierwsza pochodziła z tegorocznych jesiennych zbiorów, uznawanych za najlepsze dla Tieguanyin (choć już niekoniecznie dla innych jasnych oolongów, o czym nieraz się zapomina!), a odznaczała się zarówno klasą, "czystością", jak i wyjątkową świeżością. Nie pamiętam, kiedy została zebrana druga herbata, ale tak czy inaczej "prześcignęła" moim zdaniem wszystkie inne tego dnia. Miałem okazję pić prażone Tieguanyin z Anxi oraz z Muzha, które urzekały smakami karmelu, orzechów czy pieczonych jabłek, lecz tym razem zamiast jabłkowych pojawiły się nuty morelowo-brzoskwiniowe, łudząco przypominające klasycznego Fenghuang Danconga. Z tą różnicą, że ta Tieguanyin nie miała w sobie silnej mineralności i od początku była bardziej słodka niż słodko-gorzka. Idealnie pasowała do aury jesiennego, ale wciąż ciepłego popołudnia i zamknęła całe chakai w nader przyjemny sposób.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghESzr0uQsXdZCokHnqkWtWT6GE9YLBB7bmg8KR7dKUyDhbkgThroeWnT_06wDex8ly77hmbRPbaB7rp_4TwdYlIt_13p0XsW1kBPsOlyHMLU5-ck_jOLX0I2KyTeC2KAS0eHBDLp7rxM/s1600/tekkannon1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghESzr0uQsXdZCokHnqkWtWT6GE9YLBB7bmg8KR7dKUyDhbkgThroeWnT_06wDex8ly77hmbRPbaB7rp_4TwdYlIt_13p0XsW1kBPsOlyHMLU5-ck_jOLX0I2KyTeC2KAS0eHBDLp7rxM/s1600/tekkannon1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzjJL5ayzsP8VNpTRMnJTzl_n0vOEa8tYMeXtw_edUMzGYhKJwA5CRPMs6CJlqTHN_RUtoAklL1h1bzptaqqf0XYEb1b0z3_udQqxD2WQ52UkjjnTxC41ToLctImmgKJt6t_21UFOTMDI/s1600/tekkannon2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzjJL5ayzsP8VNpTRMnJTzl_n0vOEa8tYMeXtw_edUMzGYhKJwA5CRPMs6CJlqTHN_RUtoAklL1h1bzptaqqf0XYEb1b0z3_udQqxD2WQ52UkjjnTxC41ToLctImmgKJt6t_21UFOTMDI/s1600/tekkannon2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggMHjoBeFoAb_tI54CDxCq3A_1_2x1PwWZjR3jH_plVmqhuRsx320p4iJw7A2heeUklxOsdR7DSdIyd-03MUIOMxy06qLNJqUkLQiqEiUq3xqG1l73Fx1KGyqrBsLz3EWABYukS-Fcj6Q/s1600/tekkannon3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggMHjoBeFoAb_tI54CDxCq3A_1_2x1PwWZjR3jH_plVmqhuRsx320p4iJw7A2heeUklxOsdR7DSdIyd-03MUIOMxy06qLNJqUkLQiqEiUq3xqG1l73Fx1KGyqrBsLz3EWABYukS-Fcj6Q/s1600/tekkannon3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3gj_Kd2wjOxmiYnlDV3JP8z2yMFFTGIVehUD7QtNDq8rya4GtYnVoh0wDR6vjpXonhvnGyMU1SA0tVeGP8tWYotIeyJoapbWNpl4coOrr2AWs3iurHyhTJBCEB7uruxKAjcPqKRO144s/s1600/tekkannon4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3gj_Kd2wjOxmiYnlDV3JP8z2yMFFTGIVehUD7QtNDq8rya4GtYnVoh0wDR6vjpXonhvnGyMU1SA0tVeGP8tWYotIeyJoapbWNpl4coOrr2AWs3iurHyhTJBCEB7uruxKAjcPqKRO144s/s1600/tekkannon4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTocw8DiLzz9nrIlQOERd7U0kMUPY7qN66iKidrci_HdXFE0cIYItdDXoB0dM2UVNuGKa9ziCgLg6L-_1m1OYsrdkYY3ldYHBcjMfn1eeZ4TalU6ybGm4g_nQMBnxZr-15s6_W3UrIRfw/s1600/tekkannon5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTocw8DiLzz9nrIlQOERd7U0kMUPY7qN66iKidrci_HdXFE0cIYItdDXoB0dM2UVNuGKa9ziCgLg6L-_1m1OYsrdkYY3ldYHBcjMfn1eeZ4TalU6ybGm4g_nQMBnxZr-15s6_W3UrIRfw/s1600/tekkannon5.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtQlThJrAaMiLi9gUJqUbFlxoz-9hJMSMrVs4G-KAKETp5YooJjzDAlV9mrCtzSS7AT3VkEYBweUuESCQaiNGMLSEgC4aUBVVl7zXjugx4l21Ma1TEhlJ-srYcidjb5ZRBOpkWLqdjNFk/s1600/tekkannon6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtQlThJrAaMiLi9gUJqUbFlxoz-9hJMSMrVs4G-KAKETp5YooJjzDAlV9mrCtzSS7AT3VkEYBweUuESCQaiNGMLSEgC4aUBVVl7zXjugx4l21Ma1TEhlJ-srYcidjb5ZRBOpkWLqdjNFk/s1600/tekkannon6.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Japońscy entuzjaści chińskiej herbaty promują kulturę jej picia i upowszechniają wiedzę na jej temat nie tylko poprzez organizowanie podobnych spotkań, ale także wydawanie herbacianych gazetek (którym zdecydowanie bliżej do hobbystycznych "zinów" niż kolorowych czasopism) bądź też prowadzenie specjalistycznych kursów, których ukończenie pozwala zdobyć certyfikat "doradcy" albo "instruktora" (w jednej z trzech rang) chińskiej herbaty. Za naukę i egzamin trzeba, rzecz jasna, niemało zapłacić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmw9qUywzDRWc7ol1aROFJXAnrIirfAw9V7ev1VLxSSyDQUbVFcYmyismyB1mSpCmJ3AKkyAwXW50WNGkN_39XUsReTzMJZ-pLSJt1tqRJH8AaW6FP2gNcE0teW4QaH219sTRNhNPSR7I/s1600/ziny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmw9qUywzDRWc7ol1aROFJXAnrIirfAw9V7ev1VLxSSyDQUbVFcYmyismyB1mSpCmJ3AKkyAwXW50WNGkN_39XUsReTzMJZ-pLSJt1tqRJH8AaW6FP2gNcE0teW4QaH219sTRNhNPSR7I/s1600/ziny.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Akurat wczoraj stowarzyszenie przyznające takie uprawnienia zorganizowało kolejną z serii imprez, gdzie instruktorzy prezentują przegląd rozmaitych gatunków herbat w tajwańsko-chińskiej odsłonie, postanowiłem więc udać się również tam za namową Sayamy. Niestety przyjechaliśmy odrobinę za późno, m.in. dlatego że wcześniej odwiedziliśmy "Wiekie tokijskie <i>senchakai</i>", na które zjechały się szkoły z całego kraju (wbrew dużym oczekiwaniom, efekt był średnio satysfakcjonujący i daruję sobie relację).<br />
<br />
Zabrakło dla nas miejsc w środku, za to niejako na pocieszenie zaparzono nam w prowizorycznej recepcji rewelacyjnego oolonga z północnego Tajwanu, który powstał z krzewów rosnących dziko, bez nawożenia itp., w miejscu porzuconej niegdyś uprawy, nazwano go zatem Yuansheng ("występujący naturalnie"/"pierwotny"). Słodycz miodu, wzbogacona o trudne do określenia w pierwszej chwili egzotyczne akcenty oraz niesamowita energia poświadczająca "dzikość" tej herbaty, krótko mówiąc – coś niezwykłego… Na stoliku obok leżała ostania 30g torebka przeznaczona na sprzedaż i chociaż nie była tania, nie mogłem jej sobie odmówić ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw9erdN0QJavXl_TDIaawvlbn76W_An3D0JhXEG81aYLuWKjFYViG83rDv5kYKdeUy9ft7_XuCW9ncHREA4ZtuXXYvrCbGkCHhYaDYmC2uDAtjIJQGo2qMIb_eTuMhjEIz4lLjkxxwi9w/s1600/yuansheng2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw9erdN0QJavXl_TDIaawvlbn76W_An3D0JhXEG81aYLuWKjFYViG83rDv5kYKdeUy9ft7_XuCW9ncHREA4ZtuXXYvrCbGkCHhYaDYmC2uDAtjIJQGo2qMIb_eTuMhjEIz4lLjkxxwi9w/s1600/yuansheng2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAr1h-0-xDMfW73Eu7vTi3_XE4NuqIH8DimKzyhND27vJWQIwl4KnLcNSAsn2wFGgZ4OXGE5FDzOXaGNmzDVay9cwwjI1NmhCy2I2B_RJM7wKyqSguX6a9zx44s8UbGwVRDeoOPQ9IPQ4/s1600/yuansheng1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAr1h-0-xDMfW73Eu7vTi3_XE4NuqIH8DimKzyhND27vJWQIwl4KnLcNSAsn2wFGgZ4OXGE5FDzOXaGNmzDVay9cwwjI1NmhCy2I2B_RJM7wKyqSguX6a9zx44s8UbGwVRDeoOPQ9IPQ4/s1600/yuansheng1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Najważniejsza część spotkania nas ominęła, ale załapaliśmy się na "pokaz sztuki herbaty" (jap. <i>chagei</i>, chiń. <i>chayi</i>), czyli artystycznej <i>gongfu cha</i>. Nie trwał długo, można by nawet pomyśleć, że celowo go skrócono, ale był bez wątpienia profesjonalny i elegancki. Płynność ruchów dziewczyny parzącej herbatę świetnie komponowała się z dźwiękami nastrojowej muzyki. Dodatkowym dużym plusem była świadomość, że wcześniej przez kilka godzin przelano przy poszczególnych stolikach w środku niejedno morze herbaty i to jej degustacja stanowiła clou programu, zaś sam pokaz był po prostu piękną "kropką nad i".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgejP_wgRG7oq4VmB9uTrSsSisYcvb7XQH0te_taKUFX5gWhN8F-YzsGY56nrXP3Q5tbslXBjM2kAbPtxTN6qUGZPe8meV-B7_L45Gh1f1O8YRYHB7Sn_hDQ-gFUM46YlP7QNY69HbKh00/s1600/chagei.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgejP_wgRG7oq4VmB9uTrSsSisYcvb7XQH0te_taKUFX5gWhN8F-YzsGY56nrXP3Q5tbslXBjM2kAbPtxTN6qUGZPe8meV-B7_L45Gh1f1O8YRYHB7Sn_hDQ-gFUM46YlP7QNY69HbKh00/s1600/chagei.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Odwiedzając różne imprezy herbaciane, zaczyna się zauważać, że stale pojawiają się na nich osoby, które znają się wzajemnie i są bliżej związane z herbatą z takich czy innych względów. Kręgi herbaciane zazębiają się też z kręgami ceramicznymi czy kaligraficznymi (nie wspominając o biznesowych), w związku z czym <i>chakai </i>stwarzają okazję do poznania cenionych i ogromnie utalentowanych osób, dodatkowo na płaszczyźnie pozwalającej nawiązać relacje, o które ciężko byłoby w "normalnych", codziennych warunkach. Bez odpowiednich znajomości miejscowy światek herbaciano-artystyczny pozostaje w pewnym sensie zamknięty dla osób z zewnątrz, a tym bardziej dla turystów.<br />
<br />
Na wczorajszej imprezie spotkałem np. dwie osoby, z którymi widziałem się parę tygodni temu na chińskim <i>chakai </i>(jedna z nich parzyła wówczas Tieguanyin). Z kolei pod koniec dnia tak się złożyło, że wylądowałem na zajęciach u koreańskiej mistrzyni kaligrafii i ku mojemu zaskoczeniu była tam też osoba, którą poznałem tydzień temu, razem właśnie z <i>sensei </i>od kaligrafii oraz z <i>sensei </i>od ceramiki (Japonką specjalizującą się m.in. w tworzeniu naczyń w stylu <i>kohiki</i>, zapoczątkowanym skądinąd w Korei), a wszyscy uczestniczyliśmy wtedy (tzn. w ubiegłą niedzielę) w uroczystym <i>chakai</i>, które miało szczególną, bardziej osobistą wymowę.<br />
<br />
Gospodarzem owego spotkania herbacianego był bowiem Sayama, który – o czym pozwalam sobie poinformować wbrew woli zainteresowanego – uzyskał tytuł nauczyciela w szkole <i>sadō </i>Miyabi-ryū. Od teraz można więc oficjalnie nazywać Go <i>senseiem</i> :) Ponieważ okazja była specjalna, w "ceremonii" użyte zostały m.in. czarka <i>matchawan </i>autorstwa wspomnianej mistrzyni ceramiki oraz łyżeczka <i>chashaku</i>, która liczy sobie już, bagatela, ok. 350 lat!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxfFEswAMCFL_TIpVF9O2L6sVB-pXt5NGQjMnbrRXvRdShT5230WHEgGntN4vcpUDguzvuA395d4DGw5bneSiyLIoQEnHAwGmqM5Bm3K56zxMoYIKX-OIHkGCCBvTfwEU8yAnrAbOGK2A/s1600/miyabi1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxfFEswAMCFL_TIpVF9O2L6sVB-pXt5NGQjMnbrRXvRdShT5230WHEgGntN4vcpUDguzvuA395d4DGw5bneSiyLIoQEnHAwGmqM5Bm3K56zxMoYIKX-OIHkGCCBvTfwEU8yAnrAbOGK2A/s1600/miyabi1.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYQBIA-By7ZbzRewDI5oWX4Ls-VVuKoqwj-cGziEZdP8QAuJ68IYnWFtV3ld8mvCkImHydOkpeJ1IPkhrYoApX8rueVFAAGwtsBByp4n4_-TkdSSoKz_sD4fDHVi67PXccHvRDGNs4TUo/s1600/miyabi2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYQBIA-By7ZbzRewDI5oWX4Ls-VVuKoqwj-cGziEZdP8QAuJ68IYnWFtV3ld8mvCkImHydOkpeJ1IPkhrYoApX8rueVFAAGwtsBByp4n4_-TkdSSoKz_sD4fDHVi67PXccHvRDGNs4TUo/s1600/miyabi2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge2iB2YjcCEODH-0VRbReEEk8peLva3gneS7gprvyN6HMKljd3AIawxVPdv4b5FCii1YB09WynmUx9xv9RMlCiYp6lvhNAIbCZm5Zoi_nJau0cZ349TC6EnYMmoZZWc5L9wspdw38D-W4/s1600/miyabi3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge2iB2YjcCEODH-0VRbReEEk8peLva3gneS7gprvyN6HMKljd3AIawxVPdv4b5FCii1YB09WynmUx9xv9RMlCiYp6lvhNAIbCZm5Zoi_nJau0cZ349TC6EnYMmoZZWc5L9wspdw38D-W4/s1600/miyabi3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl7s9vxME8N0TU1QvwgQWTjxuw1MNLQvALnqF3rp3ktFWSLjRYzhdzMWfXSSC1YKY-GVkw7pMdwk0Ol6Zj4O3MenMnRT6ZWTWzrTrPrDbM4VR7pAC5sSGTl0THeYWR8bSBwwZWZRrZRGI/s1600/miyabi4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl7s9vxME8N0TU1QvwgQWTjxuw1MNLQvALnqF3rp3ktFWSLjRYzhdzMWfXSSC1YKY-GVkw7pMdwk0Ol6Zj4O3MenMnRT6ZWTWzrTrPrDbM4VR7pAC5sSGTl0THeYWR8bSBwwZWZRrZRGI/s1600/miyabi4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Na koniec wrzucam jeszcze kilka sezonowych zdjęć <a href="http://www.jref.com/culture-society/momijigari/" target="_blank">"upolowanych"</a> przeze mnie w okolicy <i>momiji</i> – liści japońskich klonów, których głęboka czerwień jest tak charakterystyczna dla krajobrazu tutejszej jesieni, jak kwitnienie sakury dla pory wiosennej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr_qAvlbmnpGse5C6B6-w6wiFp46-upgwdMnYCEy97cHmEq9nd9W7dtQVAGiTpNonuRuvb01FrfVo8HL7VzFVUqcjFXMLAmbmDr664AEbAzpj2gkoh6Iuapd2KZffjYTTdQN8M6uzFmss/s1600/momiji1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhr_qAvlbmnpGse5C6B6-w6wiFp46-upgwdMnYCEy97cHmEq9nd9W7dtQVAGiTpNonuRuvb01FrfVo8HL7VzFVUqcjFXMLAmbmDr664AEbAzpj2gkoh6Iuapd2KZffjYTTdQN8M6uzFmss/s1600/momiji1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDQZqf4Z-GleAgmzmrcmLNS8gmRYZZjStw8D6MUCwTNRce3h96sQ90_U1TetRUraJr0T_utGO1p0BPvYFjBJNwUJ5chpd0MajuxA5S_VJIEhQJLlAm12fcGwonjCaH4xOfeszE3gQF7Fk/s1600/momiji2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDQZqf4Z-GleAgmzmrcmLNS8gmRYZZjStw8D6MUCwTNRce3h96sQ90_U1TetRUraJr0T_utGO1p0BPvYFjBJNwUJ5chpd0MajuxA5S_VJIEhQJLlAm12fcGwonjCaH4xOfeszE3gQF7Fk/s1600/momiji2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9_81SrsojptbxtVpXjgC6F5XIlBvzBYjOpK2-DqXfDeCPDxn3EdxJUifqP0KGjy4WswLbaD7BXnSt1oI9iI9oIPA_bAfwY9dxGUlXIDDe8U9CSXtTv6VRjok969pRsjAuKAxqP3Tx1QA/s1600/momiji3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9_81SrsojptbxtVpXjgC6F5XIlBvzBYjOpK2-DqXfDeCPDxn3EdxJUifqP0KGjy4WswLbaD7BXnSt1oI9iI9oIPA_bAfwY9dxGUlXIDDe8U9CSXtTv6VRjok969pRsjAuKAxqP3Tx1QA/s1600/momiji3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaz752mTN1Ykjx-kSnGmhWmJSRQhJ4soEM2njz-25VaS3G9sV3R2_-bskkM_S4U3kqkwwiSvtZh256NUGwQYLfS6mpb7lAX-au0CtpVaWmIGcBSHbPutgn0ATOA7jz35F01cIKmDokrLc/s1600/momiji4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaz752mTN1Ykjx-kSnGmhWmJSRQhJ4soEM2njz-25VaS3G9sV3R2_-bskkM_S4U3kqkwwiSvtZh256NUGwQYLfS6mpb7lAX-au0CtpVaWmIGcBSHbPutgn0ATOA7jz35F01cIKmDokrLc/s1600/momiji4.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-57087809538275203592014-11-05T01:58:00.000+09:002014-12-03T03:56:43.006+09:00SenchakaiZdążyłem pochwalić się w pierwszym wpisie na blogu, że zostanę w Japonii przez rok, aby poznawać i badać kulturę picia herbaty, także w bardziej naukowym charakterze. Ściślej biorąc, w ramach moich badań zamierzam skupić się na rozwoju <i>senchadō</i>, czyli "drogi herbaty <i>sencha</i>". Jest to "ceremonia herbaciana" (nie przepadam specjalnie za tym określeniem), której istnienia nawet sami Japończycy przeważnie nie są obecnie świadomi, choć ok. 150-200 lat temu przewyższała popularnością "ceremonię" <i>chanoyu</i>, dla odmiany rozpoznawalną dziś na całym świecie.<br />
<br />
<i>Senchadō </i>narodziła się w rezultacie sformalizowania w drugiej połowie XVIII w. i pierwszej połowie XIX w. eleganckiego zwyczaju picia herbaty liściastej (zamiast sproszkowanej, używanej w <i>chanoyu</i>), sprowadzonej do Japonii z Chin na początku epoki Edo (1603–1868). Delektowanie się <i>sencha </i>było jedną z modnych, wyrafinowanych rozrywek ówczesnych japońskich intelektualistów, artystów i literatów (<i>bunjin</i>), którzy inspirowali się stylem życia chińskich elit i starali się zaadaptować go (po raz kolejny w historii) na gruncie japońskim. Organizowali więc spotkania, na których w swobodnej atmosferze popijali herbatę, komponowali poezję czy oddawali się tworzeniu kaligrafii. Był to fundament, który wraz z określoną filozoficzno-duchową nadbudową pozwolił z czasem stworzyć "ceremonię" z <i>sencha </i>w roli głównej.<br />
<br />
Najbardziej interesuje mnie właśnie ten początkowy okres kształtowania się <i>senchadō</i>, zanim upodobniła się pod wieloma względami do <i>chanoyu</i>. Jednak korzystając z pobytu tutaj, chętnie przyjrzę się bliżej także jej współczesnym obliczom i stylom (odmiennym w każdej z kilkudziesięciu rozsianych po Japonii szkół), oraz doświadczę chociaż trochę na własnej skórze, jak <i>senchadō </i>wygląda w praktyce. <br />
<br />
Pierwsza okazja do tego pojawiła się zaskakująco szybko, ponieważ dzięki uprzejmości i kontaktom mojego opiekuna naukowego zostałem zaproszony na <i>senchakai</i>, czyli spotkanie przy <i>sencha</i>, które odbyło się w ubiegłą niedzielę (26.10) w Tokio, na terenie znanej sintoistycznej świątyni Meiji Jingū, poświęconej cesarzowi Meiji i cesarzowej Shōken.<br />
<br />
Przyznam, że obawiałem się trochę "ceremonialności" całego wydarzenia, która przejawiała się choćby w konieczności wysłania oficjalnego listu z ultragrzecznym podziękowaniem za zaproszenie i potwierdzeniem uczestnictwa (pomijam już etykietę dotyczącą stroju i obowiązek założenia krawata ;)). Na szczęście nie pojechałem tam sam. Do pomocy miałem kolegę Japończyka, któremu też sprezentowano wejściówkę i mógł wybrać się razem ze mną.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzEofIkjtkOM3AkNwVseNJd_Z_kjGX5mDeTWbpzh_lx-hyll0pIVqM4iCZCKpa24eufrlzChpV2bg21tzaCe7eRHa1NuLSBEdpPkY84HyiRypImkKKK_hYnWhOkTYU4LLZciY4EDz5QMo/s1600/torii.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzEofIkjtkOM3AkNwVseNJd_Z_kjGX5mDeTWbpzh_lx-hyll0pIVqM4iCZCKpa24eufrlzChpV2bg21tzaCe7eRHa1NuLSBEdpPkY84HyiRypImkKKK_hYnWhOkTYU4LLZciY4EDz5QMo/s1600/torii.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Meiji Jingū otoczona jest lasem (przylegającym do parku Yoyogi), a cały kompleks zajmuje sporą przestrzeń, oddzieloną od miejskiego zgiełku potężną bramą <i>torii</i>. Spotkanie herbaciane zorganizowano w ulokowanym pośród cesarskiego ogrodu pawilonie Kakuuntei. Po dotarciu na miejsce i krótkim przywitaniu zostaliśmy poinformowani, że weźmiemy udział w dwóch <i>chaseki </i>("rytuałach" przygotowania herbaty).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivDWG7DQXv_AKXppcJc-XcN04Scl5QXMIhUyyNYHkeP_dF_K9qT6SvxOmfHfeY6_DOulmMmhp06xzAcxms7PNDkJQLEa9SLkf5RmMfK6sLuAcQgsW_JkSWn_dh_J8qwcZphVDaknYm-FI/s1600/kakuuntei1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivDWG7DQXv_AKXppcJc-XcN04Scl5QXMIhUyyNYHkeP_dF_K9qT6SvxOmfHfeY6_DOulmMmhp06xzAcxms7PNDkJQLEa9SLkf5RmMfK6sLuAcQgsW_JkSWn_dh_J8qwcZphVDaknYm-FI/s1600/kakuuntei1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Pierwsze <i>chaseki </i>odbywało się w pokoju japońskim, z matami <i>tatami </i>oraz wnęką <i>tokonoma</i>. Jedna ze ścian była otwarta na ogród, a nastrój spotkania budował dodatkowo zapach tlącego się kadzidła. We wnęce umieszczono zwój z obrazem przedstawiającym charakterystyczny górski krajobraz w chińskim stylu, pędzla Tanomury Chikudena – uznanego malarza epoki Edo i autora książek na temat <i>sencha</i>. W takim otoczeniu zaparzono <i>gyokuro</i>.<br />
<br />
W związku z tym, że nie było to bardzo formalne spotkanie, pewne elementy rytuału skrócono, ale i tak spokojne "oczyszczanie" i ogrzewanie naczyń oraz parzenie herbaty zajęły dłuższą chwilę, którą wypełniały m.in. opowieści o historii <i>senchadō </i>i objaśnienia dotyczące znaczenia kaligrafii na zwoju. Na szczęście mogliśmy siedzieć dość swobodnie, nie zmuszano nas do tradycyjnego, uciążliwego siadu <i>seiza</i>.<br />
<br />
Kiedy samo parzenie dobiegło wreszcie końca, w każdej czarce znalazło się dosłownie kilka mililitrów naparu (co pewnie widać dobrze na zdjęciu). Aby herbaty wystarczyło dla wszystkich zgromadzonych (nawiasem mówiąc, byłem tam jedynym nie-Japończykiem ;)), przygotowano dodatkowe porcje w sąsiednim pokoju i wniesiono w odpowiednim momencie. Podano oprócz tego japońskie słodycze (<i>wagashi</i>) – <i>shoyo manjū</i> (z nadzieniem m.in. ze słodkiej fasolki <i>azuki</i>), przy czym zaznaczono, że należy je zjeść dopiero po wypiciu drugiego parzenia, aby wcześniej poczuć czysty smak samego naparu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3WZUOXaNhe0qihZdhRJBGIoydyxEphTZJox60w3EB6cDGv9icTIyGJkV_wSVhCyrNttIYSKBkhGJ3qJKLRVR3VM6oyRavdpa2nS_rhgxGZNUUCsOOh-gJ9jrLujYovcb5OHGk-aGo13w/s1600/gyokuroseki1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3WZUOXaNhe0qihZdhRJBGIoydyxEphTZJox60w3EB6cDGv9icTIyGJkV_wSVhCyrNttIYSKBkhGJ3qJKLRVR3VM6oyRavdpa2nS_rhgxGZNUUCsOOh-gJ9jrLujYovcb5OHGk-aGo13w/s1600/gyokuroseki1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Prawdziwa ceremonialna herbata ma to do siebie, że pochodzi od stałych, zaufanych dostawców każdej szkoły i gwarantuje absolutnie najwyższą jakość. Nie popadając w przesadę, myślę że <i>gyokuro</i>, którym mnie tam poczęstowano mógłbym śmiało zaliczyć do grona najlepszych herbat, jakie kiedykolwiek próbowałem. To było parę kropel naprawdę "drogocennej/jadeitowej rosy", kondensacja najlepszego umami i słodyczy, bez śladu goryczy czy cierpkości. Coś wspaniałego. Wszyscy zresztą dawali wyraz podobnym zachwytom.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPD_zKIESONieiexUwSfiBjSkJCZwx4fcjcO8KDQSPkmxw1SXNtn0wY7fFkKQZDm-H7WSh8cAYYO9_8mOyRFpQSuIrE9KIMSOPFgHWpujRuQT1pyZXs8IaKdjhJeW5wyORG5oj8tvarf0/s1600/gyokuroseki2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPD_zKIESONieiexUwSfiBjSkJCZwx4fcjcO8KDQSPkmxw1SXNtn0wY7fFkKQZDm-H7WSh8cAYYO9_8mOyRFpQSuIrE9KIMSOPFgHWpujRuQT1pyZXs8IaKdjhJeW5wyORG5oj8tvarf0/s1600/gyokuroseki2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjrhrlpaI4QMpTismur758ct6oo-fmuyvtkBbxkBzUQdF0h-Fm79U2Gl75iBXmTTocvqoTYmSBpy0Hk4JisaXyxv3GUwK8HWMSZI1jj03cndEjxHlUR0s-2ECDO2gRH4ngKn9mI-iiWBc/s1600/gyokuroseki3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjrhrlpaI4QMpTismur758ct6oo-fmuyvtkBbxkBzUQdF0h-Fm79U2Gl75iBXmTTocvqoTYmSBpy0Hk4JisaXyxv3GUwK8HWMSZI1jj03cndEjxHlUR0s-2ECDO2gRH4ngKn9mI-iiWBc/s1600/gyokuroseki3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Po dwukrotnej degustacji herbaty i posileniu się <i>manjū</i> dostaliśmy jeszcze <i>sayu </i>(dosłownie "biały wrzątek"), czyli czystą gotowaną wodę, która pozwala przepłukać usta i gardło oraz sprawia, że wzmaga się wrażenie słodkiego posmaku. Goście znów nie mogli wyjść z podziwu, w tym przypadku nad jakością i klarownością samej wody, która nie zostawiała żadnego wrażenia suchości na języku… Jak się okazało, zaczerpnięto ją z pobliskiej Studni Kiyomasy (Kiyomasa-ido), jednej z atrakcji na terenie Meiji Jingū. Jest ona ponoć oblegana szczególnie w ostatnich latach, przez ludzi wierzących, że jej zdjęcie w telefonie przynosi szczęście… Dobrze przynajmniej, że turystom nie wolno już pić tej wody (w razie czego studni pilnuje strażnik ;)).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6dvuaowZPlGhcougx8uYfqYbp7bFLGulaT77zJ2OJjRr09Hg6v7e8gAIbYy_zXbpKJSoEhmvuGz5vjfAc8IIIDf2b-v02XbfO_5JZOIfDTz6XXNQg4CkWR_t0fmpi330KFo952eW8PA8/s1600/kiyomasaido.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6dvuaowZPlGhcougx8uYfqYbp7bFLGulaT77zJ2OJjRr09Hg6v7e8gAIbYy_zXbpKJSoEhmvuGz5vjfAc8IIIDf2b-v02XbfO_5JZOIfDTz6XXNQg4CkWR_t0fmpi330KFo952eW8PA8/s1600/kiyomasaido.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
W drugim <i>chaseki</i>, odbywającym się w oddzielnym, "zachodnim" pokoju, zaprezentowano <i>sencha</i>. Parzono ją przy stole, nas usadzono z kolei na krzesłach. Taka odmiana "ceremonii herbacianej" nosi nazwę <i>ryūrei </i>i praktykowana jest również w <i>chanoyu</i>. Tym razem parzenie było bodajże tylko jedno (o ile mnie pamięć nie zawodzi), co pozostawiło drobny niedosyt, za to sposób, w jaki je wykonano był iście szokujący.<br />
<br />
Przygotowaniom do zalania liści wodą towarzyszyły, podobnie jak wcześniej, rozmowy i opowieści w dosyć zrelaksowanej atmosferze, z tym że teraz bardziej zaakcentowano chińskie odniesienia w <i>senchadō</i>. Począwszy od tego, że nie siedzieliśmy na matach, przez dołączenie do utensyliów przedmiotów importowanych z Chin (<i>karamono</i>), aż po przybliżenie w skrócie chińskiego sposobu parzenia herbaty, dało się wyczuć swoistą mieszankę japońsko-chińskiego stylu, w duchu niegdysiejszych spotkań <i>bunjinów</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyyVKgE0ymKH6CWrEUARs0xxhdxFBjseI_0cPflO5DS0QS2hUTCzdCEePNPrZ57Og9mfdDyy1uEv2xp4KOrgqrFr64WQJvXPojXEIuAJZGTpW_vqRznI3yAmFBKZNxArp1-AzuLF3w684/s1600/senchaseki1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyyVKgE0ymKH6CWrEUARs0xxhdxFBjseI_0cPflO5DS0QS2hUTCzdCEePNPrZ57Og9mfdDyy1uEv2xp4KOrgqrFr64WQJvXPojXEIuAJZGTpW_vqRznI3yAmFBKZNxArp1-AzuLF3w684/s1600/senchaseki1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOXr-yyqjeEEjeYhX-iPpc3gBs0LHTw3J9pSe8lvAPbWn3QtNPIlQTci82WUFQhpxBPEYS23D0FXdFoCOLyIVr2kJA3z07bx-qb5CdV8hMsUEblLHM5NutqpFlMB1u9hYh2zoJzOYrKRs/s1600/senchaseki2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOXr-yyqjeEEjeYhX-iPpc3gBs0LHTw3J9pSe8lvAPbWn3QtNPIlQTci82WUFQhpxBPEYS23D0FXdFoCOLyIVr2kJA3z07bx-qb5CdV8hMsUEblLHM5NutqpFlMB1u9hYh2zoJzOYrKRs/s1600/senchaseki2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<span id="goog_1931940732"></span><span id="goog_1931940733"></span><br />
Ceramiczny czajniczek z uchwytem osadzonym z tyłu i pokryty szkliwem <i>gohonde </i>umieszczony został nie na płaskiej podstawce, tylko w sześciokątnym, nieszkliwionym naczyniu o dość wysokich ściankach, które ewidentnie kojarzyło się z chińską "herbacianą łódką" (<i>cha chuan</i>) w formie głębszego talerzyka. Do czajniczka wsypano sporo listków, a po wlaniu wody zamknięto pokrywkę tak, jak widuje się to nieraz przy eleganckim parzeniu <i>gongfu cha</i>, tzn. przeciągając ją delikatnie po rancie, jakby zbierając "nadmiar" wody (ewentualnej pianki nie udało mi się dostrzec :)). Potem jeszcze chwila czekania (minuta, może półtorej, ciężko powiedzieć) i… energiczne, płynne rozlewanie naparu do czarek ustawionych w jednym rzędzie, bez dłuższego zatrzymywania się nad każdą z nich. W tym aspekcie <i>chaseki </i>przypominało sztukę <i>gongfu cha</i> w jej oryginalnym stylu, wywodzącym się z Chaozhou, choć naturalnie wiele innych elementów nie pozostawiało wątpliwości, że jesteśmy w Japonii.<br />
<br />
Nie wypadało ciągle robić zdjęć, więc niestety nie wszystko uchwyciłem. Byłem zresztą pod niemałym wrażeniem, bo takie parzenie <i>sencha</i>, na dodatek w sposób "ceremonialny" widziałem po raz pierwszy. Herbatę dostaliśmy znowu w małych czarkach, ale naparu było już wyraźnie więcej niż w przypadku <i>gyokuro</i>. Ładny, zielonkawo-żółty kolor i łagodny, "miękki" smak umami z lekko orzeźwiającą nutą, bez wyczuwalnej goryczki.<br />
<br />
Po herbacie ponownie <i>wagashi</i>, tym razem <i>kurikinton</i>, ze słodkich ziemniaków i kasztanów, oraz czysta, przegotowana woda. Na koniec można było zrobić parę zdjęć z bliska i dopytać szczegółowo o akcesoria herbaciane – skąd pochodzą i jaki mają "rodowód". Żeby było odrobinę łatwiej się w tym odnaleźć, rozdano gościom pełną listę wykorzystanych tego dnia utensyliów, dekoracji oraz słodyczy, z ich nazwami oraz nazwiskami autorów. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że kolekcjonowanie, podziwianie oraz studiowanie historii pięknych i wartościowych przedmiotów jest jedną z rozrywek w tych kręgach ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN6U8mQDGvnCgeNar8QQBYILqswUgm8gRmDIuJXS08eL_sPcnaZCB743YMc2JemhXkxExJ3oNnwDHsy2n-kb_HUMZjvercdfgNrKwt_atF-sF0IsS1lzFPsIQl5WU9WRo-hOiI8HK98gA/s1600/senchaseki3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN6U8mQDGvnCgeNar8QQBYILqswUgm8gRmDIuJXS08eL_sPcnaZCB743YMc2JemhXkxExJ3oNnwDHsy2n-kb_HUMZjvercdfgNrKwt_atF-sF0IsS1lzFPsIQl5WU9WRo-hOiI8HK98gA/s1600/senchaseki3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6sHepDVtltxgeaF6JTnZn4B9BKjyo00giYs35fRp38GLj-iRd1FTySiEDgP6pSHieD-km-5eFksexxM1BHtyNu1k6Q2tmCI5iNlLKKgxlYNN6PFKDfkY6Pr2k1k1c6Nfp5Zu3Lssy49Y/s1600/senchaseki4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6sHepDVtltxgeaF6JTnZn4B9BKjyo00giYs35fRp38GLj-iRd1FTySiEDgP6pSHieD-km-5eFksexxM1BHtyNu1k6Q2tmCI5iNlLKKgxlYNN6PFKDfkY6Pr2k1k1c6Nfp5Zu3Lssy49Y/s1600/senchaseki4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Tak oto całe <i>senchakai </i>mieliśmy za sobą. Przy tylu przyjemnościach i niespodziankach czas płynie wyjątkowo szybko. Przez moment odpoczywamy jeszcze podziwiając ogród, rozmawiamy z <i>sensei</i>, która nas zaprosiła i musimy się pożegnać…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoQ6siYZy_O7DZgssk9dV05IURgxEiCwo6WTo5vO8EXYP7gHZKFcel9DUnABuOIImOxFvdXDmQRRxRHiz4K7KOd7e9jWKv7z4cB6e1URZA8_UhuZ5Lc2NK-cAVxaGO7jzyTo9-STprb1U/s1600/kakuuntei2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoQ6siYZy_O7DZgssk9dV05IURgxEiCwo6WTo5vO8EXYP7gHZKFcel9DUnABuOIImOxFvdXDmQRRxRHiz4K7KOd7e9jWKv7z4cB6e1URZA8_UhuZ5Lc2NK-cAVxaGO7jzyTo9-STprb1U/s1600/kakuuntei2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Zanim jednak opuściliśmy teren Meiji Jingū, nie omieszkaliśmy przespacerować się najpierw do wspomnianej Studni Kiyomasy, a później pod sam główny chram. Dopisało nam szczęście i trafiliśmy akurat na odbywający się tam ślub w tradycyjnym obrządku sintoistycznym.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyMBmyvZR6yTF2UXVRLzXKR55U7rRRklKyx2nRdiic0S9HPvPG7aoSe9KE5UBpFagpEHyHC01TFcfnsdNUbjMwN6sp7kIKBe69M2q7nRhgd8g26-6ZzwXDCMjzhWWvFRbuEU-4FqSYGOw/s1600/meijijingu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyMBmyvZR6yTF2UXVRLzXKR55U7rRRklKyx2nRdiic0S9HPvPG7aoSe9KE5UBpFagpEHyHC01TFcfnsdNUbjMwN6sp7kIKBe69M2q7nRhgd8g26-6ZzwXDCMjzhWWvFRbuEU-4FqSYGOw/s1600/meijijingu.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWZ7v-7VWTq4pU8fBmfryY2YLYNBRJ3ZfHGaJSeZi3Cho0Cqs0__NWnlg8GhAuLO3gP-dZHDsJQfQpcS1dtzrf91mJWCxK1ldVtjAH5WUdb52xl-DHr7tMGecZRSF4KWnMXgkZwpIGkBY/s1600/ema.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWZ7v-7VWTq4pU8fBmfryY2YLYNBRJ3ZfHGaJSeZi3Cho0Cqs0__NWnlg8GhAuLO3gP-dZHDsJQfQpcS1dtzrf91mJWCxK1ldVtjAH5WUdb52xl-DHr7tMGecZRSF4KWnMXgkZwpIGkBY/s1600/ema.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkORIDeWdBbqI2W0rXi_weZPLdOnBZb5snX7sgRckG-lVDX_wJ8XMUQYhFBPMyxBnopvCYgUc1otSemoqAVao9phNKIbngEuV1pWwQk06sxUmYdRkbmMlYQAdVA1T7zou4qaCL1O_4jO4/s1600/kekkon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkORIDeWdBbqI2W0rXi_weZPLdOnBZb5snX7sgRckG-lVDX_wJ8XMUQYhFBPMyxBnopvCYgUc1otSemoqAVao9phNKIbngEuV1pWwQk06sxUmYdRkbmMlYQAdVA1T7zou4qaCL1O_4jO4/s1600/kekkon.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Wrażeń wystarczyłoby zatem naprawdę na niejeden dzień, a jeszcze tego samego popołudnia zdążyliśmy pokręcić się po kolorowych, zatłoczonych ulicach Harajuku (znajduje się tuż obok Meiji Jingū) i spotkaliśmy się z Sayamą, który zaprowadził nas w kolejne herbaciane zakątki Tokio! Wybaczcie, ale nie dam rady wszystkiego opisać, może przy innej okazji ;)<br />
<br />
Wspomnę jedynie, że degustowaliśmy:<br />
- japońską wersję Dongfang Meiren (Baihao Oolong, po japońsku Tōhō Bijin) – zdecydowanie udany, pięknie owocowy eksperyment;<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgPUkWEGVLu3KxVWtLPy9uFwJgOAfMUseQDJbSfvqmr7ZIBY4ay7HgSkPkDZuBZbDbhllsICLjczHVPHULhzB8lF0CndgMsDCrA9ERSwnhRpNddsvJxTQ5syB8DllksE22o0noYFJRWo0/s1600/tohobijin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgPUkWEGVLu3KxVWtLPy9uFwJgOAfMUseQDJbSfvqmr7ZIBY4ay7HgSkPkDZuBZbDbhllsICLjczHVPHULhzB8lF0CndgMsDCrA9ERSwnhRpNddsvJxTQ5syB8DllksE22o0noYFJRWo0/s1600/tohobijin.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
- <i>gyokuro </i>z kultywaru <i>okumidori</i>, z miasteczka Wazuka w prefekturze Kioto – porządne, lecz nie tak dobre jak to zaserwowane w pawilonie Kakuuntei;<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_tWCCC_-Oec7wCW_R6YvaD3KzScGFy3UC_iJ02ACXfUl0bC4zqB7KkHWuYiTGeoVDCt5sLeGNVwpSiS9zaGVk5qOf9eisCHZr4C7VnnRDdNYFeLI7yfREZAqZpQlBHDoGCMlk0_6Ec_g/s1600/okumidori1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_tWCCC_-Oec7wCW_R6YvaD3KzScGFy3UC_iJ02ACXfUl0bC4zqB7KkHWuYiTGeoVDCt5sLeGNVwpSiS9zaGVk5qOf9eisCHZr4C7VnnRDdNYFeLI7yfREZAqZpQlBHDoGCMlk0_6Ec_g/s1600/okumidori1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0eFgJWU-P1UfLijBcexlidtlamYy911cOvmtKwnDyVtabGAXR1qjaT5G9T4yvgstOicaPtKmy9vLG8HV2AQtR-ECoGd5Rwz3WyuE5AnU7O4uoEzdcXzMv-I9h-3KuabAj2iGGiPUgfw/s1600/okumidori2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ0eFgJWU-P1UfLijBcexlidtlamYy911cOvmtKwnDyVtabGAXR1qjaT5G9T4yvgstOicaPtKmy9vLG8HV2AQtR-ECoGd5Rwz3WyuE5AnU7O4uoEzdcXzMv-I9h-3KuabAj2iGGiPUgfw/s1600/okumidori2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
- <i>sencha </i>z kultywaru <i>yamakai</i>, produkowaną w Shizuoce – chyba mój faworyt, można ją było wręcz pomylić z <i>gyokuro</i>;<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBs5gjMCtRTP4xi48Rc7VumJL7q0VlipfXD7cwAv8_ZfyJ-bfBnB3752p11EEsS7vM6lCKVWnYY_lHHeePBXEjh4ncBVDrWjiBc6pj7BZLkVTljaUZXiGdIN7CmR_pRnYzA5MmuIoHkk/s1600/yamakai1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBs5gjMCtRTP4xi48Rc7VumJL7q0VlipfXD7cwAv8_ZfyJ-bfBnB3752p11EEsS7vM6lCKVWnYY_lHHeePBXEjh4ncBVDrWjiBc6pj7BZLkVTljaUZXiGdIN7CmR_pRnYzA5MmuIoHkk/s1600/yamakai1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb3hzFKiYVOS3Uw0BguAG_3Ns5_l64slV5bn5uNDVpk7hwPUGWDVS2g2-43Yn3I4EvZgi_W4reGyiNfusoq5wgtJX6rz5lpJcyM8lPyuluTk6kdoBFRhB_frmhTS8-tJVimWfbPo6zPIA/s1600/yamakai2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb3hzFKiYVOS3Uw0BguAG_3Ns5_l64slV5bn5uNDVpk7hwPUGWDVS2g2-43Yn3I4EvZgi_W4reGyiNfusoq5wgtJX6rz5lpJcyM8lPyuluTk6kdoBFRhB_frmhTS8-tJVimWfbPo6zPIA/s1600/yamakai2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
- <i>kamairicha </i>z Ino w prefekturze Kōchi (na wyspie Sikoku), powstałą z odmiany <i>zairai </i>(tzn. występującej lokalnie, nie zarejestrowanej jako kultywar) – mocno podgrzana w <i>kama</i>, więc bardzo aromatyczna, ale jak dla mnie zbytnio ściągała język.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRcAjYGt2QaidcMjEvKLKEgu0lht9pb81t05okNzxWZqpQSViyurEMIquhoKXtAnlnd_NDSOVBRjDPvuYk57OZMqmWmPHAwXJKGRLPMxeT5DgNd89zrE7XxjuZC3sIwPsIYcTNmVEQMeQ/s1600/zairai1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRcAjYGt2QaidcMjEvKLKEgu0lht9pb81t05okNzxWZqpQSViyurEMIquhoKXtAnlnd_NDSOVBRjDPvuYk57OZMqmWmPHAwXJKGRLPMxeT5DgNd89zrE7XxjuZC3sIwPsIYcTNmVEQMeQ/s1600/zairai1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiIwy5MozClWVlRw2_fqW5OpK-JFMiDIbYrOY8oMh9qKQF2jm5tOMT-edKux0EyI7SB-IOAr89yaO1ONGRDDXZt6EGFhC5h2l_q8IT1fBn-i7NORYA1jrpdFilAs4WCQmLFGU1iTMmRQo/s1600/zairai2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiIwy5MozClWVlRw2_fqW5OpK-JFMiDIbYrOY8oMh9qKQF2jm5tOMT-edKux0EyI7SB-IOAr89yaO1ONGRDDXZt6EGFhC5h2l_q8IT1fBn-i7NORYA1jrpdFilAs4WCQmLFGU1iTMmRQo/s1600/zairai2.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Malutkie czajniczki <i>kyūsu </i>plus <i>gaiwan</i>, różne sposoby parzenia tych samych liści, możliwość dokładnego poznania charakteru poszczególnych herbat i wreszcie obserwowanie, jak potrafi zmienić się smak naparu w zależności od czarki, z jakiej go pijemy. Słowem, jeszcze jedna porcja świetnych, pouczających doświadczeń.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizEhn-4kDfCpsw8ZpG8v-QxetRQt5aipJZWgfktoiRbNXqbDitWeZwlgA4f8E09ckPGuoXcWQATP9dBgSv7F4e4QqFbUJRk8sufU7fbGrKzQHrIziKj2S4cA-OpN3IFdqfk4y4WGFms2o/s1600/setto.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizEhn-4kDfCpsw8ZpG8v-QxetRQt5aipJZWgfktoiRbNXqbDitWeZwlgA4f8E09ckPGuoXcWQATP9dBgSv7F4e4QqFbUJRk8sufU7fbGrKzQHrIziKj2S4cA-OpN3IFdqfk4y4WGFms2o/s1600/setto.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJB-kdXQ9ATPR1m5IxqD3Fe6dsuMx2tpWPPIynltn0qKiZKEDYAzY__18ilWiTZHfErilsE7bbiY8uTdYeQmIlJnYN5HS-MTC1Em6PeUKwdudhc-MYZ3Cw7CfPqfmGsiWYTp6hcyBQsfM/s1600/yamakai3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJB-kdXQ9ATPR1m5IxqD3Fe6dsuMx2tpWPPIynltn0qKiZKEDYAzY__18ilWiTZHfErilsE7bbiY8uTdYeQmIlJnYN5HS-MTC1Em6PeUKwdudhc-MYZ3Cw7CfPqfmGsiWYTp6hcyBQsfM/s1600/yamakai3.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Zupełnie ostatnim przystankiem naszych wędrówek po mieście były okolice stacji Shibuya, gdzie można znaleźć chińską herbaciarnię, zaopatrzoną m.in. w kilka rodzajów oryginalnego Dongfang Meiren czy Bai Jiguan, albo… spróbować uwiecznić na zdjęciu słynne skrzyżowanie, przez które przelewa się regularnie morze ludzi we wszystkich kierunkach :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhDv3u_kEKQqeHT5AvR2yGcMF4a_xXHWgETcheqWg2PJ8B5YQxCiWSbCTLUOb3wHMwFoN_t5cRUKvjb7uCMMpBuqH4pvhragJtB2A0ohEvzTbo93g28MfPhCBOnVpyrubLr8LzmWgruvw/s1600/shibuya.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhDv3u_kEKQqeHT5AvR2yGcMF4a_xXHWgETcheqWg2PJ8B5YQxCiWSbCTLUOb3wHMwFoN_t5cRUKvjb7uCMMpBuqH4pvhragJtB2A0ohEvzTbo93g28MfPhCBOnVpyrubLr8LzmWgruvw/s1600/shibuya.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-74257895428681699752014-11-04T17:27:00.000+09:002014-11-05T23:54:30.941+09:00Temomicha raz jeszczeZamykając, przynajmniej na pewien czas, temat herbat wytwarzanych przez pana Hirumę, chciałbym podzielić się jeszcze kilkoma spostrzeżeniami dotyczącymi <i>temomicha</i>, którą zaparzyłem ostatnio "na spokojnie", w zaciszu własnego pokoju.<br />
<br />
Postanowiłem mianowicie nie zwlekać dłużej i zabrać się za degustację <i>temomi </i>autorstwa mistrza Hirumy, która na tegorocznym, 22. Ogólnokrajowym Konkursie/Pokazie Temomicha w mieście Shimada (pref. Shizuoka) została uznana za "trzecią wśród najlepszych", tzn. zdobyła wprawdzie trzecie miejsce, ale równocześnie przyznano jej odznaczenie "pierwszej klasy". Znajduje to odzwierciedlenie w cenie, gdyż zaledwie 3 gramy owej "drugiej wicemiss" kosztowały tyle, co standardowe opakowanie dobrej <i>sencha</i>, więc siłą rzeczy do naszego kolejnego rendez-vous raczej prędko nie dojdzie ;)<br />
<br />
Perfekcyjnie zrolowane igiełki były zamknięte w złotą saszetkę, opatrzoną stosowną naklejką i zawiniętą dodatkowo w biały papier ze skromną informacją, kto i gdzie wytworzył to małe cudo. Hiruma-sensei dołączył jeszcze osobno wkładkę (z autografem :)) wyjaśniającą, z jakiego rodzaju herbatą mamy do czynienia i jak należy ją parzyć, najlepiej w trzech różnych podejściach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcDvvomol3xd00yTzd5AWtzd3e3OYJrZkd8pORQ7EjD4ZTCAWyuDqCwVwIfdpxA_BV-5dDfU10fEl_Z39cIRZUghf_gXrbq0ctyciR_-188KHT7TfYvF782fcyWeBreQ-1ijDfQjQ8SRY/s1600/takumi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcDvvomol3xd00yTzd5AWtzd3e3OYJrZkd8pORQ7EjD4ZTCAWyuDqCwVwIfdpxA_BV-5dDfU10fEl_Z39cIRZUghf_gXrbq0ctyciR_-188KHT7TfYvF782fcyWeBreQ-1ijDfQjQ8SRY/s1600/takumi.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6rfAa10hXGr9qSLN_AsPFf3Dhu8fxiu8T4aA-4byfHxxQYlQylAfj_3Fg49-c75X9PSnEYMQJdqmcxumGcyzeNysQBNiZFumm0jExaoborxwK1reYMxsP_I4IpQB29dmNpN5ENfU5pH8/s1600/ittosho.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6rfAa10hXGr9qSLN_AsPFf3Dhu8fxiu8T4aA-4byfHxxQYlQylAfj_3Fg49-c75X9PSnEYMQJdqmcxumGcyzeNysQBNiZFumm0jExaoborxwK1reYMxsP_I4IpQB29dmNpN5ENfU5pH8/s1600/ittosho.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
Wspomniane 3 g listków powinniśmy zalać wodą w ilości, która może się wydać niedorzeczna, ponieważ w sumie ma to być zaledwie 30 ml (po 15 ml na osobę, w dwóch czarkach). Skąd takie ekstremalne proporcje? Chodzi o to, aby wycisnąć samą esencję, kilkanaście kropel, które rozprowadzone po podniebieniu pozwolą w pełni delektować się tym, co skrywają mistrzowsko obrobione, wyselekcjonowane liście. Podobnie postępuje się z wysokiej jakości <i>gyokuro</i>, w którego smaku – przy całej palecie intensywnych doznań – najmocniej odczujemy w ten sposób umami.<br />
<br />
Żeby nie było ono przysłonięte przez zbyt dużą gorycz czy cierpkość, musimy zdecydowanie obniżyć temperaturę używanej wody. Pan Hiruma zaleca ogólnie 50 °C przy pierwszym parzeniu, ale jak się później okazało, można zejść jeszcze niżej ;)<br />
<br />
Ponieważ chciałem poczuć zupełnie czysty smak tej <i>temomi</i>, a mój wybór herbacianych akcesoriów jest chwilowo ograniczony, wykorzystałem chińskiego, porcelanowego <i>gaiwana</i>, którego wziąłem ze sobą z Polski. Ogrzewam zatem naczynia, wsypuję długie, ciemnozielone igiełki, ledwie przykrywam je wystudzoną wodą i zaczynam odliczać czas. Według instrukcji powinienem zaczekać do 2,5 min. (ze względu na niską temperaturę parzenia), postanowiłem jednak rozlać napar jakieś 15 s szybciej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9YRnnJM5XuJASFzPXRdzq4JfLuIourUkNsA88iJuTCWZaXGt28s8tMGAYY2hyphenhyphenjvzJPNGKTcsTU26-eXCUpQaH6B8nh_K7nQsoXTgRUwpl1rJb4PjzRq9u0czQzHDIbpSqfMeWzJcNtDA/s1600/hari.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9YRnnJM5XuJASFzPXRdzq4JfLuIourUkNsA88iJuTCWZaXGt28s8tMGAYY2hyphenhyphenjvzJPNGKTcsTU26-eXCUpQaH6B8nh_K7nQsoXTgRUwpl1rJb4PjzRq9u0czQzHDIbpSqfMeWzJcNtDA/s1600/hari.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1_TBvskO54bs3NEd2QDs3C3Iqr2X5S1aBb0rNgKkbCS8OtW53oVGn-96DCEV8q7u-kopvG-5WMtqt35FEoOZ6GTezq38B6ts1Tm2t66wau85EgFf4w7DCHSp03jkTQBFq6t3mtASdmqk/s1600/issenme.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1_TBvskO54bs3NEd2QDs3C3Iqr2X5S1aBb0rNgKkbCS8OtW53oVGn-96DCEV8q7u-kopvG-5WMtqt35FEoOZ6GTezq38B6ts1Tm2t66wau85EgFf4w7DCHSp03jkTQBFq6t3mtASdmqk/s1600/issenme.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Aromat samej herbaty w czarce jest jakby gdzieś schowany, słabiej wyczuwalny, za to częściowo rozwinięte już liście pachną rewelacyjnie i przywołują na myśl minimalnie podgotowane, zielone warzywa. Doskonale udało się zachować nie tylko kształt młodych listków, ale też ich świeży, prawie surowy charakter.<br />
<br />
Napar jest półprzezroczysty, ma bardzo jasny słomkowy kolor, z ledwie dostrzegalnym morskim odcieniem. Gdy trafia wreszcie do ust, w głowie zapalają się głównie trzy skojarzenia – umami, warzywność, <i>sencha</i>.<br />
<br />
Smak jest bez wątpienia intensywny, "zupa" (chiń. <i>chatang</i>) przypomina, nomen omen, delikatną zupę lub wywar z jarzyn, w dobrym znaczeniu tego słowa, nad całością zaś góruje nuta aminokwasów. Zarazem nie ma tu aż takiej gęstości, "rosołowości", na jaką czasem można natrafić w <i>gyokuro</i>, co jest najpewniej rezultatem krótkiego zacienienia oraz wykorzystania wyłącznie kultywaru <i>yabukita</i>. W tym aspekcie bliżej <i>temomicha </i>do <i>sencha</i>. Ma ona także coś wspólnego z chińską Anji Baicha, z jej subtelnością i nieraz wyczuwalnym posmakiem białych owoców.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMMN968VJRMB0RsEb8zxLnHsh1a8XZ8g7l6PzQx83HcMF16kfoEcOHE0wYdwb_k4gEqQhsn4JJavfqrHriRSvYuM7q07bM-AiNub-WpZxdM5sI0QRVnpPTIH2Dd5edKwPCRL8AckSbzxY/s1600/chaba1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMMN968VJRMB0RsEb8zxLnHsh1a8XZ8g7l6PzQx83HcMF16kfoEcOHE0wYdwb_k4gEqQhsn4JJavfqrHriRSvYuM7q07bM-AiNub-WpZxdM5sI0QRVnpPTIH2Dd5edKwPCRL8AckSbzxY/s1600/chaba1.jpg" height="320" width="239" /></a></div>
<br />
Po krótkiej chwili, rozchodzący się po podniebieniu smak nabiera ostrzejszego tonu, wędruje w bardziej słone rejony i zaczyna wyraźnie pobudzać ślinianki. Ewidentnie czuć zarówno moc, jak i wysoką klasę herbaty. W tle czai się jednak nieznaczne wrażenie cierpkości czy wysuszenia na języku. Nie psuje oczywiście reszty wrażeń, ale jest obecne.<br />
<br />
Zastanawiałem się, jaka w tym "zasługa" użytej przeze mnie wody, bo choć większość tutejszych wód butelkowanych należy zdecydowanie do kategorii "miękkich", to wszystkie, których do tej pory próbowałem delikatnie wysuszają język, w Polsce natomiast chyba tego nie odczuwałem. Z drugiej strony, może zwyczajnie stałem się zanadto przewrażliwiony na tym punkcie? ;) Zwłaszcza, że <i>temomi </i>parzona przez pana Hirumę w jego sklepie oraz rozmaite <i>gyokuro</i>, z którymi miałem wcześniej do czynienia, przy tak "radykalnym" parzeniu nie były zupełnie wolne od tej lekkiej cierpkości. Niemniej parę wyjątków wśród tych ostatnich dałoby się wskazać i trochę liczyłem na to, że tym razem będzie podobnie, lecz jak wspomniałem, pomijając cały kunszt, moim zdaniem ostatecznie bliżej tej herbacie do <i>sencha </i>niż <i>gyokuro</i>.<br />
<br />
Przy drugim parzeniu należało, zgodnie z zaleceniami, użyć 50 ml wody o temperaturze 70 °C i pozwolić listkom parzyć się przez 1 minutę, aby tym razem otrzymać napar w bardziej rześkiej odsłonie. Mimo wszystko nieco zmodyfikowałem te parametry i zdecydowałem się na niższą temperaturę oraz krótszy czas, ok. 40 s (co i tak wydawało mi się ryzykowne, bo zwykle nie przekraczam w takim przypadku 15 s). Efekt był jak najbardziej przyjemny, z wyraźniej wyczuwalną warzywnością, w której tak jakby rozpłynęły się pozostałe, silniej zaznaczające się poprzednio smaki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTx2MZNoCPSewasbAd9OtzpV04WAoZVMEk_MmB6pw3IfP7quajgarF1Cr7RAoojL_AX3CGpf1g3Js8HRhgEVlSWrpYH41I2vA_KdzpLwLNxYA0peX8UC1YkMRjf6yC7hHV_STT-_8tl3I/s1600/chato.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTx2MZNoCPSewasbAd9OtzpV04WAoZVMEk_MmB6pw3IfP7quajgarF1Cr7RAoojL_AX3CGpf1g3Js8HRhgEVlSWrpYH41I2vA_KdzpLwLNxYA0peX8UC1YkMRjf6yC7hHV_STT-_8tl3I/s1600/chato.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Trzecie parzenie, końcowe, miało przynieść coś w rodzaju wytrawnej goryczy, dzięki parametrom: 60 ml, 80 °C i 30 s. Skoro jednak miałem tylko jedną porcję tej <i>temomicha</i>, wolałem zalać ją jeszcze nie raz, a trzykrotnie, mniej gwałtownie podwyższając temperaturę i wydłużając czas parzenia. Smak stawał się stopniowo coraz bledszy, kiedy więc poczułem, że dalsze moczenie listków nie zaskoczy już niczym nowym, odstawiłem je na bok, aby przyjrzeć się dokładnie, jak wyglądają przywrócone do swojej niemal naturalnej postaci.<br />
<br />
Większość była zachowana w całości i nietrudno było wyobrazić sobie, jak ostrej selekcji i uważnej obróbce musiały zostać wcześniej poddane. Szkoda byłoby, gdyby wylądowały w koszu, znalazłem więc dla nich inne, proste zastosowanie – postanowiłem je zjeść. W ten sposób degustacja stała się kompletna ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-KWUlwAsJViHvRZsz4X9kZnJiz-GgPq9CrHQ4OvdwcM1ayEi6cdBwfsQffUGwO-jmLMHzSspVZCskeYmEJzDms5HWAWBDC-XGreylgbHAzBR5dZr4USnuPfpqMUtWgC-DmIpLnhh0u_o/s1600/chaba2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-KWUlwAsJViHvRZsz4X9kZnJiz-GgPq9CrHQ4OvdwcM1ayEi6cdBwfsQffUGwO-jmLMHzSspVZCskeYmEJzDms5HWAWBDC-XGreylgbHAzBR5dZr4USnuPfpqMUtWgC-DmIpLnhh0u_o/s1600/chaba2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLziAiQYGRo2sY24ZQ4Sf9iKwf7OfRDyg84TW_aK1-_uOjxrbFxZclv25wRH4VeABmFKf_Jqz6RdTqWrnsPOScsxp6TipoyjQTPyfVGiKFYMGlRH_CjIypIcvXBkelz3qfkooCIFC6Lk4/s1600/chaba3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLziAiQYGRo2sY24ZQ4Sf9iKwf7OfRDyg84TW_aK1-_uOjxrbFxZclv25wRH4VeABmFKf_Jqz6RdTqWrnsPOScsxp6TipoyjQTPyfVGiKFYMGlRH_CjIypIcvXBkelz3qfkooCIFC6Lk4/s1600/chaba3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<i>Temomicha </i>stanowi klasę samą w sobie, tym bardziej jeśli została doceniona i wysoko odznaczona przez grono ekspertów. Różnice pomiędzy poszczególnymi herbatami zdobywającymi laury w konkursach to niuanse, które przekładają się na jeden lub kilka punktów więcej w ocenie i decydują o tym, że właśnie ta, a nie inna <i>temomi </i>bardziej zbliżyła się w danym roku do absolutnej perfekcji.<br />
<br />
Wydaje mi się, że moja "druga wicemiss" zasłużenie znalazła się parę (paręnaście?) miejsc wyżej od herbaty, którą poczęstował nas na początku Hiruma-sensei w swoim sklepie. Była bardziej wyśrubowana i dopieszczona smakowo, a przy tym miała więcej gracji, elegancji. Również jej posmak nadzwyczaj długo nie pozwalał o sobie zapomnieć.<br />
<br />
Szkoda jedynie, że teraz nie mogę już spróbować zaparzyć jej odrobinę inaczej, np. w jeszcze niższej temperaturze. Piszę o tym dlatego, że przedwczoraj, zabawnym zbiegiem okoliczności, na kolejnym spotkaniu herbacianym spotkałem pewnego doktora nauk medycznych, który widział mnie razem z Sayamą w Internecie, na zdjęciu zamieszczonym przez pana Hirumę (znają się od 10 lat). Rozmawialiśmy dosłownie przez chwilę, ale zdążyłem się dowiedzieć, że pewna cierpkość pojawiająca się nawet w tych nagradzanych <i>temomicha </i>jest najzwyczajniej konsekwencją używania liści z krzewów odmiany <i>yabukita</i>. Takie wymogi konkursu, co można poradzić? Albo zaakceptować ten drobiazg (Japończycy wszakże cenią równowagę słodyczy <i>amami </i>i cierpkości <i>shibumi</i>), albo… zalać listki wodą o temperaturze nie 50, lecz 20 °C! Zabrzmiało to co najmniej intrygująco :) Z chęcią wypróbowałbym takiego prawie "zimnego parzenia" i porównał rezultaty, nie wiem tylko, jak szybko nadarzy się ku temu okazja oraz czy ta konkretna herbata, którą piłem będzie wtedy wciąż dostępna…DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-55300493644342930762014-10-27T18:10:00.000+09:002014-11-16T00:05:57.699+09:00Ultrafiolet i mistrzowska herbataOd poprzedniego wpisu upłynęły dwa tygodnie, więc najwyższa pora zasilić blog jakąś nową treścią, zwłaszcza że dzieje się naprawdę dużo. Obfitość herbacianych atrakcji i inne obowiązki, już mniej przyjemne, są zresztą powodem, dla którego piszę z pewnym poślizgiem.<br />
<br />
Planowałem wcześniej napisać o bardzo tutaj popularnych herbatach butelkowanych (to taka zdrowsza alternatywa dla napojów gazowanych), ale są ważniejsze rzeczy, nie cierpiące zwłoki ;) Otóż w zeszły weekend udało mi się po kilku latach spotkać ponownie z Sayamą (R.T.), którego rodzimym herbaciarzom nie trzeba przedstawiać, bo zdecydowana większość z nas zetknęła się albo z długo wyczekiwaną, pierwszą w Polsce profesjonalną książką o herbacie, jego autorstwa, albo z tym, co Sayama pisze w Internecie – na blogach i forach. Okazją do spotkania była wycieczka do miasta Iruma, aby osobiście poznać pana Yoshiakiego Hirumę, mistrza herbacianego w pełnym tego słowa znaczeniu, "artystę" tworzącego dzieła herbacianej sztuki. Pan Hiruma był nie tylko wielokrotnie nagradzany za wytwarzaną własnoręcznie najwyższej klasy herbatę <i>temomicha</i>, ale też stale eksperymentuje z nowymi odmianami krzewu herbacianego i późniejszą obróbką liści, czego rezultatem są rarytasy, odbiegające od standardowego wyobrażenia o japońskiej herbacie. W Polsce nazwisko pana Hirumy także nie brzmi zupełnie obco, ponieważ parę osób miało kiedyś możliwość posmakować jego "rękodzieła".<br />
<br />
Na pouczającą wycieczkę wybraliśmy się z Sayamą oraz polsko-hiszpańską parą nowożeńców :) Umówiliśmy się najpierw w Tokio, a stamtąd już razem ruszyliśmy w kierunku prefektury Saitama. Im bliżej byliśmy miasta Iruma, tym częściej przez okna pociągu dało się wypatrzyć uprawianą w okolicy herbatę. Do dziś jest ona znana w Japonii pod swoistym "brandem" Sayamacha, choć nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że miasto Sayama, od którego wzięła się nazwa regionalnej herbaty, straciło palmę pierwszeństwa w regionie na rzecz Irumy.<br />
<br />
Wysiadając na dworcu w Irumie, szybko odczujemy różnicę między tamtejszym spokojem, a pędem i tłokiem dominującym w Tokio. Jadąc bądź spacerując ulicami tego znacznie mniejszego miasta można po pierwsze odnieść wrażenie, że jest się niemal na japońskiej wsi, po drugie praktycznie co chwilę trafia się na banery dumnie głoszące, że tu właśnie powstaje słynna Sayamacha. Kiedy obok typowego baneru wypatrzymy też informacje o "herbacie numer 1 w Japonii" czy o złotych medalach zdobytych przez jej twórcę, nie będziemy już mieli wątpliwości, że trafiliśmy do sklepu/pracowni mistrza Hirumy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSCmDuOE6yZHOpPuJDhyuMiZqEwHHc_Apn28epoG55zrL_SmFWZkDQBHNOB90vq0GPuofpBDK8ycDEC6fT1bjdhK-MvjMiIWTXGh0WVIqItPhjVvOejx0g0Ahjf0VMg7mdZ3TriEHRXPs/s1600/chakobo1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSCmDuOE6yZHOpPuJDhyuMiZqEwHHc_Apn28epoG55zrL_SmFWZkDQBHNOB90vq0GPuofpBDK8ycDEC6fT1bjdhK-MvjMiIWTXGh0WVIqItPhjVvOejx0g0Ahjf0VMg7mdZ3TriEHRXPs/s1600/chakobo1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Niewielkich rozmiarów sklep wypełniony jest rozmaitymi odznaczeniami, nietuzinkowymi herbatami oraz odpowiednimi do ich klasy akcesoriami. Dzięki znajomości Sayamy z panem Hirumą nasza wizyta miała od początku nieco inny niż zwykły, wyłącznie zakupowy, charakter. W sumie spędziliśmy ze sobą ponad pół dnia, porównując smaki wybranych herbat, dyskutując długo o różnych kwestiach związanych z uprawą, przetwarzaniem czy parzeniem, zwiedzając plantację pana Hirumy, na koniec zaś podziwiając panoramę okolicy oraz Tokio z miejscowego tarasu widokowego, do którego wspinaliśmy się stromą, na wpół leśną ścieżką.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhianiWa31Ztav4SnTHJGmzY5hXhPBqDMz7gNsGd3yREcmiQ-QWbGoty2td4PRKaU5p7X7Vvy16el3huMNu0VWVNj2geKoOOnG13qX_LpByRBj3p6nA7BQwKB2utYJtSiDcwG8CREsD1sg/s1600/chakobo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhianiWa31Ztav4SnTHJGmzY5hXhPBqDMz7gNsGd3yREcmiQ-QWbGoty2td4PRKaU5p7X7Vvy16el3huMNu0VWVNj2geKoOOnG13qX_LpByRBj3p6nA7BQwKB2utYJtSiDcwG8CREsD1sg/s1600/chakobo2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOGAEd8IE40NrPq-z4PooAU8bhtogQm_03PvO9K1cDaopdrJ2WeAX7uZ1Q3WYZNUgzZaEQ8UbrNra0HcIv_cKJA-IogwqE037KCoe0DKjnIv2rPpvmmlwlOv4MyRnqy0Hc9WboAnqxqjI/s1600/chakobo3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOGAEd8IE40NrPq-z4PooAU8bhtogQm_03PvO9K1cDaopdrJ2WeAX7uZ1Q3WYZNUgzZaEQ8UbrNra0HcIv_cKJA-IogwqE037KCoe0DKjnIv2rPpvmmlwlOv4MyRnqy0Hc9WboAnqxqjI/s1600/chakobo3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Yoshiaki Hiruma jest uznanym mistrzem <i>temomicha</i>, czyli ekskluzywnej "ręcznie ugniatanej herbaty", której wytworzenie wymaga odpowiednich umiejętności, lat doświadczenia i wreszcie kilku godzin żmudnej, precyzyjnej pracy przy specjalnym, podgrzewanym stole, nazywanym <i>hoiro</i>. W efekcie powstaje raptem kilkaset gramów japońskiej herbaty w najlepszym jakościowo i najładniejszym wydaniu, uformowanej na kształt długich, równych igieł. Na terenie Japonii działają stowarzyszenia herbacianych ekspertów kultywujące tradycję takiej obróbki, organizowane są również pokazy i ogólnokrajowe konkursy <i>temomicha</i>. W tych ostatnich herbata autorstwa pana Hirumy zajmuje rokrocznie czołowe miejsca, co potwierdzają zdobyte medale. Jako prawdziwie luksusowy produkt, sprzedawana jest później w małych złotych torebkach, mieszczących zaledwie ok. 3g liści i przechowywanych w temperaturze −60 °C. Jak tłumaczył Hiruma-sensei, gdyby miał sprzedawać ją w standardowych 50g lub 100g opakowaniach, spróbowałoby jej jedynie kilka osób, bo zwyczajnie nie wystarczyłoby dla innych chętnych, a nie o to w tym wszystkim chodzi. Niemniej cena, jaką trzeba zapłacić za przyjemność napicia się najlepszych konkursowych herbat, potrafi zwalić z nóg.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoBCQ2KYyMYYGSijKjGG0sSCzh-1Etg0MgVIpkbx33efOyD0gIxLJ5NackIQG1oTOPcp6VEa9uuu_C5x2FeaXgTbs7tHqvhVSiXcZljmdEaIXktQkZT0l-7nnaf_ITZQgonh7BZJbQa-c/s1600/medale.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoBCQ2KYyMYYGSijKjGG0sSCzh-1Etg0MgVIpkbx33efOyD0gIxLJ5NackIQG1oTOPcp6VEa9uuu_C5x2FeaXgTbs7tHqvhVSiXcZljmdEaIXktQkZT0l-7nnaf_ITZQgonh7BZJbQa-c/s1600/medale.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Absolutnie topowa <i>temomicha</i>, uznana za "numer 1" w danym roku i nagrodzona przez Ministerstwo Rolnictwa, Leśnictwa i Rybołówstwa Japonii, kosztuje, bagatela, 5400 jenów, czyli ok. 165zł za 3g (sic!). Na szczęście dostępne są też takie, które zajęły dalsze miejsca i kosztują odpowiednio mniej. Oprócz własnoręcznie obrabianej herbaty, pan Hiruma sprzedaje także <i>temomicha</i> przetworzoną przez jego kolegów, głównie z prefektury Saitama. O ile dobrze pamiętam, degustowaliśmy na miejscu <i>temomi </i>autorstwa pana Nagamine.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnFef9OOxvIyhM8zEqqVCYbE8ZXH4eg9aIo2UCLVjHX7qVTfW2kldTWvkARIAuflS224860POZKRzNdVdOc0IGts-WhjXhm0r7RnNpCVa_CCZ-EjqkUjwO__WOBfw8LtUagXuddki1tT0/s1600/temomicha1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnFef9OOxvIyhM8zEqqVCYbE8ZXH4eg9aIo2UCLVjHX7qVTfW2kldTWvkARIAuflS224860POZKRzNdVdOc0IGts-WhjXhm0r7RnNpCVa_CCZ-EjqkUjwO__WOBfw8LtUagXuddki1tT0/s1600/temomicha1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<span id="goog_1551028096"></span><span id="goog_1551028097"></span>
Hiruma-sensei zaparzył dla nas herbatę w <i>shiboridashi </i>z ceramiki Tokoname, zalewając piękne igiełki bardzo małą ilością wody, więc w czarkach otrzymaliśmy maleńką porcję skoncentrowanego naparu. Pomimo tego, że nie była to zwycięska <i>temomicha</i>, zachwycała esencjonalnością i mocą umami, wpadającego niemalże w słony smak i długo rozchodzącego się po podniebieniu. Osoby nieprzyzwyczajone do takiego smaku mogą być w szoku, ale dla miłośników japońskiej herbaty jest to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTMXtcdnrnZ9kIaQlbvxlhhckUklJAyofXTNFmRL8hqLo_K7EJDyCQTy0EPLgrJyXXfgCWyIzOsyCJghBHLx3jTuTblzsMRl1JDmVQSJ7bFQHPypv6Gn_MdXlLsQ7u0EHAJA0xrCgxudk/s1600/temomicha2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTMXtcdnrnZ9kIaQlbvxlhhckUklJAyofXTNFmRL8hqLo_K7EJDyCQTy0EPLgrJyXXfgCWyIzOsyCJghBHLx3jTuTblzsMRl1JDmVQSJ7bFQHPypv6Gn_MdXlLsQ7u0EHAJA0xrCgxudk/s1600/temomicha2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq2skWPmIcHWqUOsqN_boZvv5BVhe7L3dTMblKKkFOEBZEG2_uig9zSvJi9ZHmXS-SiBLZWDhW86mJ8bTaOOtTGBebTWzeTF0Ijwgsp045H5lAwniX2l50MS3ZCjFzytZcsiQAmHRcpko/s1600/temomicha3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq2skWPmIcHWqUOsqN_boZvv5BVhe7L3dTMblKKkFOEBZEG2_uig9zSvJi9ZHmXS-SiBLZWDhW86mJ8bTaOOtTGBebTWzeTF0Ijwgsp045H5lAwniX2l50MS3ZCjFzytZcsiQAmHRcpko/s1600/temomicha3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<span id="goog_1551028100"></span><span id="goog_1551028101"></span><br />
Następnie wypiliśmy bardziej "zwyczajną" <i>sencha </i>z kultywaru <i>yumewakaba</i>, wyhodowanego w Saitamie. Ta i inne nie-<i>temomi </i>zamiast w zamrażarce trzymane są w chłodziarce, gdzie utrzymywana jest optymalna temperatura +15 °C. Dla porównania dostaliśmy herbatę w dwóch wersjach – <i>fukamushi</i> (poddanej dłuższemu działaniu pary) i <i>asamushi </i>(krótko parowanej). Ta druga była trzymana na parze ok. 40 sekund, co dla niektórych klasyfikowałoby ją pewnie jako <i>futsūmushi </i>(inaczej <i>chūmushi</i>) <i>sencha</i>, zresztą nieraz te dwie podgrupy traktowane są jako jedna, ale pan Hiruma uważa, że parowanie <i>futsūmushi </i>powinno być nieco dłuższe. Przy okazji mała ciekawostka – <i>temomicha </i>jest na tyle odrębnym gatunkiem, że nawet parowana jest zupełnie niestandardowo, bo przez zaledwie 10-12 sekund! Jest to jednak zrozumiałe, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jako herbata konkursowa musi prezentować się rewelacyjnie również pod względem wizualnym, a przecież im dłuższe blanszowanie, tym listki łatwiej się rozpadają i powstaje ostatecznie drobniejszy susz. Tak więc np. <i>fukamushi temomicha </i>brzmiałoby trochę jak oksymoron.<br />
<br />
<i>Yumewakaba </i>w wersji <i>fukamushi </i>miała w sobie dużo słodyczy i była dobrze zbalansowana, nie przeszkadzały w niej żadne zbyt agresywne nuty. Z kolei <i>asamushi </i>była delikatna, klarowna i dało się w niej wyczuć więcej umami pomieszanego ze słodyczą. Jestem ciekaw, jakie będą opinie w Krakowie, kiedy już dotrze tam paczka m.in. z obydwiema herbatami :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibxZltK6yf2TWwby9e5xuLL26EniYPWhXQroHjreuJ2hjGgOsNJsjRM661e8MtaS4YYtIGB_Zbxs5gR4OZfoCWWFD4fk3G9n8qgQSWLRri8LiOnRJrfY5TFNpkccMsIHrTFd8Jgaii0-o/s1600/yumewakaba1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibxZltK6yf2TWwby9e5xuLL26EniYPWhXQroHjreuJ2hjGgOsNJsjRM661e8MtaS4YYtIGB_Zbxs5gR4OZfoCWWFD4fk3G9n8qgQSWLRri8LiOnRJrfY5TFNpkccMsIHrTFd8Jgaii0-o/s1600/yumewakaba1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Przy tej konkretnej <i>fukamushi </i>trzeba jeszcze koniecznie wspomnieć o wyrazistym, przyjemnym aromacie, który pan Hiruma uzyskuje dzięki zastosowaniu opracowanej przez siebie i opatentowanej metody, polegającej na poddawaniu liści działaniu… światła UV! Herbata ultrafioletowa brzmi jak jakieś dziwne science fiction, ale cała idea polega na takim stymulowaniu tudzież "stresowaniu" liści, aby wyciągnąć z nich więcej komponentów zapachowych, nie zmieniając zasadniczo typowego procesu obróbki.<br />
<br />
"Produktem flagowym" jeśli chodzi o wykorzystanie promieni UV i ich efekty jest nowy gatunek japońskiej herbaty, wymyślony przez mistrza Hirumę – <i>bihakkōcha</i>, co znaczy "herbata mikroutleniana" (można ją w sumie traktować jako specyficzny podgatunek <i>sencha</i>). Czerpiąc pewną inspirację z Tajwanu, Hiruma-sensei eksperymentuje z dłuższym, kontrolowanym więdnięciem liści oraz pobudzaniem ich, również przy pomocy właśnie lamp UV, do uwalniania kwiatowych zapachów, w rodzaju tych, jakie znajdziemy w tajwańskich jasnych oolongach.<br />
<br />
W Irumie nie piliśmy akurat żadnej <i>bihakkōcha</i>, ale zrobiliśmy zakupy i w domu spróbowałem herbaty nazwanej "Seikakō" (dosł. "czysty kwiatowy aromat"). Po otwarciu opakowania byłem szczerze zaskoczony, bo uderzył mnie zapach niepodobny do <i>sencha</i>, tylko do słodyczy np. Alishana, jeśli nie Jinxuana (w "eleganckiej" wersji ;))! Smak to kolejna niespodzianka – otrzymujemy pełnię smaku japońskiej, parowanej herbaty zielonej, zmiksowaną z kremowością i gładkością lekko oksydowanych oolongów. Bardzo osobliwa, a przy tym bardzo smaczna rzecz. Mogłaby się kojarzyć z tajwańskim Baozhongiem, ale tu mamy do czynienia z czymś na zupełnie innym poziomie – poszczególne elementy z jednej strony jakby ewidentnie ze sobą kontrastują, z drugiej zaś świetnie się uzupełniają. Naprawdę nigdy wcześniej nie piłem czegoś podobnego. Niejako na deser, dodatkową atrakcję stanowią liście po wyparzeniu – na ich brzegach widać ślady minimalnej oksydacji, czego na pewno nie uświadczymy w żadnej zwykłej <i>sencha</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2j8rwG4KdVuAkI5_ygUqS1hH6J4MOVdvvwKwf2G7REnQ_v1qhkydJHE-GqQRfZMJzlKD1s2VaQiQ7OUY7nLGcGQAHDOFJWglT6wDdNrl7H7mM1fdnmiGLMpmEjZkfKb5WD52dPhvOjQY/s1600/seikako.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2j8rwG4KdVuAkI5_ygUqS1hH6J4MOVdvvwKwf2G7REnQ_v1qhkydJHE-GqQRfZMJzlKD1s2VaQiQ7OUY7nLGcGQAHDOFJWglT6wDdNrl7H7mM1fdnmiGLMpmEjZkfKb5WD52dPhvOjQY/s1600/seikako.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Wizytę w samym sklepie pana Hirumy zwieńczyliśmy degustacją <i>hōjicha</i>, znowu innej niż wszystkie. Zabawne, że autor nie był do końca zadowolony ze swojego dzieła i tłumaczył, że jeszcze musi nad nim popracować. Możecie mi jednak wierzyć, że to i tak była perełka. Mówi się, że jedną z zalet <i>hōjicha</i> jest jej prażony aromat, rozchodzący się dookoła podczas parzenia. W tym przypadku nie dość, że zapach był mocno zintensyfikowany, choć <i>hōjicha</i> była z kategorii tych lżej prażonych, to jeszcze dopełniony po raz kolejny wonią kwiatów! Cóż, nic dziwnego, skoro to także <i>bihakkōcha</i> ;) Smak może nie był aż tak olśniewający, bardziej mieścił się w normie, niemniej ja raczej nie miałbym powodów do niezadowolenia, gdyby udało mi się wyprodukować taką herbatę :)<br />
<br />
W tym miejscu wypada wyjaśnić pokrótce filozofię, jaką kieruje się pan Hiruma. Otóż nie dąży on, jak mogłoby się wydawać, do osiągnięcia jakiegoś idealnego smaku, nie poszukuje herbacianego Świętego Graala. Stara się po prostu eksperymentować i wkładać odpowiednio dużo wysiłku w cały proces produkcji herbaty, od dobrania odmiany krzewu, przez uprawę, zbiór, aż po niuanse związane z obórką, aby uzyskać ciekawe, nowe rezultaty, podnosić poziom i stale się rozwijać. Jak wyjaśniał, nie chce wyłącznie kurczowo trzymać się tradycji, bo to oznacza stagnację, a docelowo regres. Bardziej interesujące wydaje się poszanowanie tradycji i jednoczesne szukanie nowych ścieżek rozwoju, testowanie i twórcze przekształcanie tego, na co inni niekoniecznie zwrócili do tej pory uwagę, albo być może poświęcili jej za mało. Satysfakcję daje mu to, że spragnieni nowych wrażeń klienci doceniają ten wysiłek (do tego stopnia, że np. przyjeżdżają do niego specjalnie z zagranicy), oraz że jego eksperymenty (zbyt ekscentryczne dla niektórych miejscowych) przynoszą wyniki, z których on sam może być względnie zadowolony. Nie zamierza jednak bynajmniej spocząć na laurach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPwOEkTEx06dq9tihnv_ngunlKFUrBtATWKOxMwL_h4EADCVQWCZY6lf5CyI6E_SmpNEXtQFZfaCP_EpmQ_6mUnPimELJKz9DZEBQVtJfMlx2VukCADmI9u9j797yEkJdbQg95Dvk3QCA/s1600/sensei.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPwOEkTEx06dq9tihnv_ngunlKFUrBtATWKOxMwL_h4EADCVQWCZY6lf5CyI6E_SmpNEXtQFZfaCP_EpmQ_6mUnPimELJKz9DZEBQVtJfMlx2VukCADmI9u9j797yEkJdbQg95Dvk3QCA/s1600/sensei.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<span id="goog_1551028115"></span><span id="goog_1551028116"></span>
Aby chociaż przez chwilę zobaczyć, jak wygląda uprawa herbaty, którą zostaliśmy poczęstowani, udaliśmy się na plantację pana Hirumy. W ten sposób spełniło się jeszcze jedno z moich małych herbacianych marzeń, których rzecz jasna nie dało się zrealizować będąc w Polsce. Jest już za późno na zbiory herbaty, trzeba oczywiście zaczekać do wiosny przyszłego roku na sezon, ale wciąż można podejrzeć, czym różnią się liście krzewów poszczególnych odmian, sprawdzić, jak smakują na surowo (teraz są odrobinę twarde, choć dosyć słodkie i soczyste, pewnie dałoby się z nich zrobić jakąś sałatkę ;)) czy sfotografować z bliska kwiaty <i>Camellia sinensis</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitV-TZOuFAQvY75ueERDMw9E1cqo-kX4IQbzMuBqC6ZGSS4gdTd2cM7YIB3YxGzFfz9vOjHwFeaqjs8I-P_MW3avuiG86dtbZ-6XstuA0CheG6ZukFKum2_9rojdJpR3KqulAFvWl30ME/s1600/camellia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitV-TZOuFAQvY75ueERDMw9E1cqo-kX4IQbzMuBqC6ZGSS4gdTd2cM7YIB3YxGzFfz9vOjHwFeaqjs8I-P_MW3avuiG86dtbZ-6XstuA0CheG6ZukFKum2_9rojdJpR3KqulAFvWl30ME/s1600/camellia.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Poza "normalnymi" krzewami odmian <i>yumewakaba</i>, <i>sayama kaori</i> bądź <i>hokumei</i>, obcinanymi kilka razy do roku, na plantacji jest też miejsce dla traktowanych ze szczególną troską krzewów… <i>yabukita</i> (najpopularniejszych w Japonii). Z nich liście zbierane są wyłącznie ręcznie i tylko na wiosnę (obecnie znajdują się na dolnej części łodygi, w postaci ledwie widocznych pączków), dodatkowo są zacieniane na ok. 8 dni przez zbiorami. Wszystko po to, aby przetworzyć je na <i>temomicha</i>. Chciałoby się zapytać, dlaczego najlepsza herbata powstaje z uniwersalnego i na pewno nie najciekawszego kultywaru? Dzieje się tak ze względu na wymogi konkursu, w którym obowiązują określone standardy. Bez wątpienia łatwiej jest poddać ocenie samą technikę obróbki liści, jeśli wszyscy korzystają z niemalże tego samego materiału. Poza tym da się być może w ten sposób lepiej zauważyć wpływ samej uprawy, dbania o krzewy, na końcowy produkt, natomiast większe różnice pomiędzy odmianami przetwarzanych liści prawdopodobnie zaburzały taką ocenę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqKk_6mm8xrW2JOB_QzH2LPDWNehpDZukb85Jp398wKcirf64nFY-pWJ3gMW4GeLnbPHOYbzbYn1rbYXGfbmEszz1_URmqZeq89xY6LKfFOBAFMh8IOCFqWmLYsV5pqOf18W50-vAhweg/s1600/chaen1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqKk_6mm8xrW2JOB_QzH2LPDWNehpDZukb85Jp398wKcirf64nFY-pWJ3gMW4GeLnbPHOYbzbYn1rbYXGfbmEszz1_URmqZeq89xY6LKfFOBAFMh8IOCFqWmLYsV5pqOf18W50-vAhweg/s1600/chaen1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm4ipJ3EdV17L3ARlQGCEKMkpYPdiF7wIOFQ7BKZCDWhoBgdRr8PjY1-AK6vb7YD_y44wRjciRZFcAofgnqFZvy2w4sZjlKpGIk5zmTlaA90K8We3lxkvJ7EASGYwA6jcz1WXnz2_33OY/s1600/chaen2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm4ipJ3EdV17L3ARlQGCEKMkpYPdiF7wIOFQ7BKZCDWhoBgdRr8PjY1-AK6vb7YD_y44wRjciRZFcAofgnqFZvy2w4sZjlKpGIk5zmTlaA90K8We3lxkvJ7EASGYwA6jcz1WXnz2_33OY/s1600/chaen2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Ic3By_7w04CpArtsu1QkgOIfJbDbsiwaCUQPMNNYVujfYLfn9m-Lb7NdiZ1LHBPCm2d3Dx6WfIBUXh6EUufpvj9no2juTNTKNFK6B_qcZLowurWBpoj0LLHkYRqdjdapF8NHun0m8yI/s1600/chaen3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Ic3By_7w04CpArtsu1QkgOIfJbDbsiwaCUQPMNNYVujfYLfn9m-Lb7NdiZ1LHBPCm2d3Dx6WfIBUXh6EUufpvj9no2juTNTKNFK6B_qcZLowurWBpoj0LLHkYRqdjdapF8NHun0m8yI/s1600/chaen3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Oprócz plantacji, w mieście Iruma można odwiedzić również herbaciane muzeum ALIT. Mieliśmy wstępnie taki plan, ale zabrakło nam zwyczajnie czasu, bo poszliśmy jeszcze na pyszny obiad do pobliskiej restauracyjki "Issen", na który składały się potrawy zawierające herbatę pod różnymi postaciami (np. zielony w środku "krokiecik" ziemniaczany albo sałatka warzywna o wyjątkowo polskim smaku ;)), i przy okazji znowu trochę pogadaliśmy (m.in. o rosyjskim embargu na polskie jabłka). Muzeum zobaczyliśmy więc tylko od strony kasy biletowej i sklepiku, gdzie... znów poczęstowano nas lokalnym specjałem – herbatą Sayamacha.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLXks91U32rJ6JFEdnwp1GtvUHtltrK_YTHpdmf9VOTXCepynpoWzYlibKl4lOo6VrziFU7my6v2xkFHKQJgRq9-6bZCzVDjjQWLS_QTW17uk7m_6O04VyI6VvDkkvaQQFcDyUJ970_N8/s1600/issen.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLXks91U32rJ6JFEdnwp1GtvUHtltrK_YTHpdmf9VOTXCepynpoWzYlibKl4lOo6VrziFU7my6v2xkFHKQJgRq9-6bZCzVDjjQWLS_QTW17uk7m_6O04VyI6VvDkkvaQQFcDyUJ970_N8/s1600/issen.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Ostatnim punktem wycieczki była wspinaczka w otoczeniu drzew pod dosyć stromą górkę. Szczęśliwie do przejścia mieliśmy jedynie mały kawałek, resztę drogi pokonaliśmy samochodem. Na szczycie góry wybudowano platformę widokową "Sakurayama tenbōdai", z której rozpościera się piękny widok na okoliczne pola herbaciane, a dalej na Tokio. Pod samą platformą rosną, jak sugeruje nazwa, drzewa sakury, ale w październiku nie mogliśmy specjalnie nacieszyć się ich widokiem ;) Tak czy inaczej było bardzo przyjemnie i odprężająco, chciało się tam zostać i pożyć chociaż chwilę w tym urokliwym, herbacianym miasteczku…<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnuddNxXb35Kn-ds9bQ2N4zH40UH6tiz39j-ZoXygMfa4qWvBeWL-asB7AKTFTvhTUwJOM8FrWGjgmLzSGK4FZJZ33fhPbHiMyPge-R6UJqHYaR9bT4xAg51VkxqDawWOBTly4fDC9fy4/s1600/sakurayama.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnuddNxXb35Kn-ds9bQ2N4zH40UH6tiz39j-ZoXygMfa4qWvBeWL-asB7AKTFTvhTUwJOM8FrWGjgmLzSGK4FZJZ33fhPbHiMyPge-R6UJqHYaR9bT4xAg51VkxqDawWOBTly4fDC9fy4/s1600/sakurayama.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Niestety musieliśmy kończyć wyprawę i wracać do Tokio (i dalej). Zanim jednak każdy pojechał w swoją stronę, Sayama pokazał nam jeszcze dwa miejsca. Pierwszym był porządny i stosunkowo niedrogi sklep z japońską herbatą, gdzie napiliśmy się bardzo fajnego <i>gyokuro </i>z Yame oraz wyciągniętego właściwie "spod lady" tajwańskiego Lishana. Sprzedawca nazywał go dość zabawnie Nashiyama (jap. czytanie znaków Lishan 梨山 – "Góra gruszy") i parzył po japońsku, w <i>kyūsu</i>! Niezależnie od parzenia, oolong był wysokiej jakości i bronił się smakiem. Sprzedawca opowiadał, że aktualnie Japończykom bardziej pasuje właśnie taka bardzo aromatyczna i łatwiejsza w piciu herbata, niż oferujące inne doznania <i>gyokuro </i>lub wysokogatunkowa, subtelna <i>sencha</i>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhESLzJ01NusRyZ5_DJ7nmnvFAOb5tgQSEQqISdXnD7A8mm8WAw16uYTPpOOyTCfUhyjhBdsyNUjGK1zpY16b_2W5ohAY6o1LCODKmPOi5GZNKsA_yQRzm5lrvkIuZH9W2lOA2KUlIrt00/s1600/tokio.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhESLzJ01NusRyZ5_DJ7nmnvFAOb5tgQSEQqISdXnD7A8mm8WAw16uYTPpOOyTCfUhyjhBdsyNUjGK1zpY16b_2W5ohAY6o1LCODKmPOi5GZNKsA_yQRzm5lrvkIuZH9W2lOA2KUlIrt00/s1600/tokio.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Drugim miejscem w Tokio, którego nie mogliśmy przeoczyć okazał się dom towarowy, gdzie wystawione są cudne, ale obrzydliwie drogie <i>matchawany </i>(np. za ponad 10 tys. zł), a kawałek dalej znajduje się stoisko z czajnikami i czarkami z bogatej w tlenki żelaza glinki <i>mumyōi</i>, wydobywanej na wyspie Sado, w prefekturze Niigata. Zdecydowanie tańsze niż wcześniejsze <i>matchawany</i>, choć i tak trzeba by na nie dłuższą chwilę odkładać ;)<br />
<br />
Dzień był wprawdzie ogromnie intensywny, lecz jak najbardziej udany. Spotkanie z mistrzem Hirumą to w pewnym sensie bezcenne doświadczenie. Z perspektywy Polski wydawał się jakimś alchemikiem, herbacianym magiem wyczarowującym niespotykane smakołyki dla wybranych. Na miejscu okazał się sympatyczną, chyba dosyć skromną osobą, która zna się doskonale na swoim fachu, i dla której herbata nie jest wyłącznie zwykłą pracą. Stwierdzenie, że wytwarza herbaciane cuda jest w zasadzie zgodne z prawdą, ale należy dodać, że jest on przy tym normalnym człowiekiem, oddanym swojej pasji i ciągle aspirującym do czegoś więcej. Tak ja go przynajmniej odebrałem.<br />
<br />
Z powyższego nietrudno wywnioskować, że na brak atrakcji nie mogę tu dotychczas narzekać, a wczoraj znowu pojechałem do Tokio! Tym razem na moje pierwsze <i>senchakai </i>– spotkanie herbaciane w ramach "alternatywnej" japońskiej ceremonii herbaty, jaką jest <i>senchadō</i>. Po wszystkim spotkałem się z Sayamą i oczywiście na jednej herbacie się nie skończyło ;) Ale o tym w kolejnym wpisie.<br />
<br />
PS Pan Hiruma też odnotował naszą wizytę na swoim blogu: <a href="http://blog.goo.ne.jp/gokuchanin/e/2f678bbd258480417ec14a5d7c1190e4">http://blog.goo.ne.jp/gokuchanin/e/2f678bbd258480417ec14a5d7c1190e4</a>DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-56410468864923220402014-10-13T15:35:00.000+09:002014-10-13T15:35:08.931+09:00Jesienna shinchaMając świadomość, że moje pierwsze kroki na blogu będą najpierw śledzić osoby, które raczej znam (i którym przekazałem stosowny link ;)), wiem, że hasło <i>shincha </i>nie powinno dla nikogo brzmieć obco. Jeśli jednak kiedyś trafi tu ktoś, kto spotyka się z tym terminem po raz pierwszy, odsyłam do dłuższego artykułu, który napisałem na ten temat kilka miesięcy temu – <a href="http://eherbata.pl/shincha.html" rel="nofollow" target="_blank">http://eherbata.pl/shincha.html</a>.<br />
<br /><i>Shincha </i>(„nowa herbata”) jest kojarzona z okresem pierwszych, wiosennych zbiorów w Japonii i pozwala cieszyć się najświeższym naparem z młodych, delikatnych listków. Jak wiadomo, jej kluczowym aspektem jest sezonowość, a tym samym ograniczona czasowo i ilościowo dostępność. Pod koniec lata czy jesienią japońskie sklepy na ogół nie reklamują już sprzedawanej przez siebie herbaty jako <i>shincha</i>, bo jej okres zwyczajnie przeminął.<br />
<br />Często jednak, niezależnie od pory roku, na opakowaniu możemy znaleźć informację, że dany produkt stworzono wykorzystując np. wyłącznie najmłodsze pędy (<i>shinme</i>) krzewu herbacianego lub też herbatę pochodzącą z pierwszego zbioru (<i>ichibancha</i>), czy wreszcie po prostu <i>shincha</i>. W pewnym sensie są to faktycznie terminy wymienne, niemniej określenie <i>shincha </i>(bardziej zwyczajowe niż fachowe) ma węższe znaczenie i pozostaje z reguły zarezerwowane dla herbaty nie tylko zebranej na wiosnę, ale też sprzedawanej i pitej w krótkim okresie na przełomie wiosny oraz lata, kiedy jest najświeższa. Takie rozróżnienie brzmi dla mnie logicznie i jak najbardziej przekonująco.<br />
<br />Jest październik, w związku z czym sezon na typową <i>shincha </i>Japończycy dawno mają już za sobą, choć w niektórych sklepach można zaopatrzyć się w tzw. <i>aki shincha</i>, czyli <i>shincha </i>w jesiennej odsłonie. O niej także pisałem we wspomnianym wyżej artykule, teraz z kolei mam okazję spróbować jej na miejscu, jako aktualnego sezonowego produktu, obok np. żółto-pomarańczowych, a więc idealnie pasujących do jesienno-halloweenowej kolorystyki, owoców kaki (lub, jak kto woli, „hurmy wschodniej” ;)).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiABDXoMgv6c_M6Smr9KlDfFrAZv2R1dOnqQpwRAE4mPU6CyZ65iUh6I_KiC4oHedhmLBqnssfBLgsKwXbsv9PnLVF66jB3B62m2u3PBjKucFhY49L8EyPV4O1aE72lXhm0C2CgIgqEBS0/s1600/kaki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiABDXoMgv6c_M6Smr9KlDfFrAZv2R1dOnqQpwRAE4mPU6CyZ65iUh6I_KiC4oHedhmLBqnssfBLgsKwXbsv9PnLVF66jB3B62m2u3PBjKucFhY49L8EyPV4O1aE72lXhm0C2CgIgqEBS0/s1600/kaki.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />Herbatę kupiłem w Seibu, eleganckim i nowoczesnym domu towarowym (coś jak John Lewis w Anglii), na piętrze (a właściwie parterze ;)) z delikatesami, gdzie wystawione jest m.in. profesjonalne i dobrze zaopatrzone stoisko z japońską herbatą (kawałek dalej można za to znaleźć pojedyncze oolongi tudzież ładnie zapakowanego Earl Greya i English Breakfast, gdyby ktoś nabrał ochoty na mniej rodzimy styl :)). Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że stoisko, które znalazłem należy do Ito En, potężnej firmy słynącej z produkcji szerokiej gamy herbat butelkowanych (poświęcę im prawdopodobnie następny wpis).<br />
<br />Pracujące tam starsze panie okazały się chętne do rozmowy i bardzo pomocne. Wybór herbat był całkiem spory, ale akurat wyprzedała się <i>sencha </i>z kultywaru <i>saemidori</i>, którą chciałem kupić, więc zamiast niej zaproponowano mi herbatę w stu procentach jesienną – <i>akishun shincha</i> (<i>aki </i>oznacza „jesień”, a <i>shun </i>to „sezon”). Trzeba było w miarę szybko się decydować, bo – jak podkreślała sprzedawczyni – jest to produkt sezonowy, więc zaraz także przestanie być dostępny. Tak czy inaczej, z decyzją o zakupie musiałem zaczekać mniej więcej tydzień, zanim udało mi się nabyć „sensowny” i niedrogi czajnik do gotowania wody. Kiedy odwiedziłem stoisko po raz drugi, z miejsca padło pytanie, czy mam już czajnik ;) Nie dość, że panie mnie pamiętały, to jeszcze na koniec do herbaty dostałem puszkę gratis! Zamierzałem wprawdzie kupić jakąś, ale chwilowo zabrakło takich na sprzedaż, i ostatecznie sprezentowano mi nową puszkę ze szczelnym, podwójnym wieczkiem, wyciągniętą z większego zestawu. To się nazywa dbanie o klienta! <br />
<br />Wracając do samej <i>akishun shincha</i>, to jest ona zachwalana na opakowaniu jako herbata z jednej strony „łagodna” (<i>maroyaka</i>), z drugiej dojrzała (<i>jukusei</i>). Dzięki temu, że wiosennej <i>shincha</i> pozwolono poleżeć w specjalnych warunkach, tj. przede wszystkim w niskiej temperaturze, którą tu określono górnolotnie mianem <i>kodawari no ondo</i> (co znaczy mniej więcej „pieczołowicie/starannie [dobrana] temperatura”), udało się wydobyć z listków większą głębię smaku i umami. Wszystko odbyło się oczywiście zgodnie z oryginalną, firmową recepturą :).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMDyMKv_FGts589YyejpctS2wIzMJ-E5a4jNueZsSTqpzGP3tJTKzc_oD5qxbaJBApgxlByfaAt6gw6-z-BHzVBRHRkekEvRySfPUlMfDYoCcVNvI73QE0y45bGGlbVh4UEa5O82AymQw/s1600/akishincha.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMDyMKv_FGts589YyejpctS2wIzMJ-E5a4jNueZsSTqpzGP3tJTKzc_oD5qxbaJBApgxlByfaAt6gw6-z-BHzVBRHRkekEvRySfPUlMfDYoCcVNvI73QE0y45bGGlbVh4UEa5O82AymQw/s1600/akishincha.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />Na jedną rzecz warto przy okazji zwrócić uwagę – ani na opakowaniu nie jest napisane, że mamy do czynienia z <i>kuradashicha</i>, ani nie twierdziła tak pani, która mnie obsługiwała. Pytałem, czy to w sumie nie jest tożsame, widząc niejednokrotnie w japońskich sklepach internetowych, że nazwy <i>aki shincha</i>, <i>jukuseicha </i>i <i>kuradashicha </i>używane są niemal wymiennie, jednak w odpowiedzi usłyszałem, że jest to owszem coś podobnego, ale nie do końca to samo. To dobrze, że nie próbuje się opowiadać klientom bajek, bo przy współczesnej technice można z powodzeniem przechowywać dość długo herbatę z pierwszego zbioru, a jesienią zwiększyć nieco sprzedaż, reklamując ją jako rarytas pod hasłem <i>kuradashi </i>(„wyjęta ze spichlerza/magazynu”), mimo że nieraz nie różni się specjalnie od zwykłej <i>sencha</i>. Ogólnie nie jest łatwo trafić na dobrze postarzaną <i>kuradashicha</i>, w pełni zasługującą na to miano. Szczęśliwie miałem kiedyś okazję pić <i>kuradashi gyokuro</i> leżakowane podobno przez ok. 5 lat, które broniło się smakiem na tyle, że można było uwierzyć, iż rzeczywiście powoli dojrzewało w odpowiednim „spichlerzu”.<br />
<br />Smakowo nie spodziewałem się, szczerze mówiąc, jakichś rewelacji po mojej nowej-starej <i>shincha</i> od Ito En, ale przyznam, że wypada naprawdę nieźle. Nie ma na pewno tej świeżości, którą znajdziemy w <i>shincha </i>pitej wiosną, za to smak jest bardziej stonowany, „spokojniejszy”, co czuć zwłaszcza od drugiego parzenia, a jednocześnie treściwy. Może to autosugestia, ale wydaje mi się, że umami też wyczuwam jakoś bardziej wyraźnie, również w aromacie samych listków, jeszcze przed zaparzeniem. Mimo wszystko nie jest to, moim zdaniem, herbata najłatwiejsza w odbiorze, tzn. nie wpadamy od początku w słodki zachwyt i nie chcemy krzyczeć „to jest to”! Przydadzą się drobne eksperymenty z czasem oraz z proporcjami wody i liści, zanim uda się wydobyć z nich to, co najlepsze. Sam producent zaleca np., aby użyć trochę więcej suszu niż zazwyczaj.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo3RFLNC42_Wxz9CXbjKonTDf8VjPHJEeL74-3N9YkLglsig42QGmtJxfv0s-z51mAJEyO-BeHg1a-1ECQZaICNWQpDcY6ZkqKGCMPxLd5IivYhBBQWz4lRqG8nmKyc5dxzZTR9Ywrr-E/s1600/akishincha2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo3RFLNC42_Wxz9CXbjKonTDf8VjPHJEeL74-3N9YkLglsig42QGmtJxfv0s-z51mAJEyO-BeHg1a-1ECQZaICNWQpDcY6ZkqKGCMPxLd5IivYhBBQWz4lRqG8nmKyc5dxzZTR9Ywrr-E/s1600/akishincha2.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />Herbata pochodzi z prefektury Kagoshima, gdzie produkuje się dużo pysznej <i>fukamushicha </i>:), i tu także mamy do czynienia z liśćmi, które poddano nieco dłuższemu działaniu pary. Nie jest to nigdzie napisane, lecz kiedy oglądałem tę herbatę pierwszy raz w sklepie, sprzedawczyni potwierdziła moje domysły. Zapomniałem dopytać o odmianę krzewu, ale przypuszczam, że jest to mieszanka, z przewagą <i>yabukita</i>. Co ciekawe, na odwrocie opakowania, w miejscu, gdzie najczęściej figuruje nazwa gatunku, np. <i>sencha </i>albo <i>kukicha</i>, napisano tylko <i>ryokucha</i>, czyli „zielona herbata”. Niewykluczone, że jest wobec tego mieszanką nie tylko kultywarów, ale także gatunków właśnie, bo to silniejsze umami sytuowałoby ją gdzieś pomiędzy <i>sencha </i>a <i>gyokuro</i>. Może to, przynajmniej częściowo, <i>kabusecha</i>? Ciekawe, jak prezentowałaby się, gdyby poleżała w tej idealnie niskiej temperaturze przez kolejne pół roku?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-cpptuV3wWumKdqHZ-0vZCgCmGCG2vDccmM2o5TzQHFk8PR8UEiuiojKR2acUM5OUK6bcmWvoSlzjq1rGFfE3P2guWbei11v51fKV5bdIR3LtecFxquSQHvYrwf7U8XIZo0m1WEATBM8/s1600/akishincha3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-cpptuV3wWumKdqHZ-0vZCgCmGCG2vDccmM2o5TzQHFk8PR8UEiuiojKR2acUM5OUK6bcmWvoSlzjq1rGFfE3P2guWbei11v51fKV5bdIR3LtecFxquSQHvYrwf7U8XIZo0m1WEATBM8/s1600/akishincha3.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB4BBRg92I7yhMEQfS7WWR5SS81ea2fnB1WSw9pXm61XR3UQINluXg8lNQLpQBmbGGuPlR6scSjf6ioj-NSndSbcc5CDeP0nxxnkLm4TGP_xNk6XS7k-77Nzbbf2Q7Qj_ME468TT1nC30/s1600/akishincha4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB4BBRg92I7yhMEQfS7WWR5SS81ea2fnB1WSw9pXm61XR3UQINluXg8lNQLpQBmbGGuPlR6scSjf6ioj-NSndSbcc5CDeP0nxxnkLm4TGP_xNk6XS7k-77Nzbbf2Q7Qj_ME468TT1nC30/s1600/akishincha4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />PS Wczoraj odwiedziłem wielkie centrum handlowe, w zupełnie „nieherbacianym” celu, ale nie mogłem się oprzeć i wstąpiłem do sklepiku, gdzie sprzedawano zarówno herbatę w sensie ścisłym, jak i „herbatkę” ziołową (np. z ziaren czarnej soi – <i>kuromame</i>), a oprócz tego serwowano lody z <i>matcha </i>z Uji albo z <i>hōjicha</i>. Kiedy oddawałem się błogiej konsumpcji tych drugich, w pewnym momencie do stolika podeszła ekspedientka i poczęstowała mnie <i>sencha</i>, której nazwy dobrze nie usłyszałem, a okazała się nadspodziewanie smaczna! Potem dopytałem, co to było i… dziewczyna pokazała mi opakowanie w jesiennych klimatach, z wypisaną jakże znajomą nazwą <i>aki cha</i>. Tyle że ta konkretna herbata była zdecydowanie lżejsza, delikatna i słodka, jedna czarka wystarczyłaby zapewne, żeby spodobała się każdemu, niezależnie od indywidualnych preferencji. Po pięknym zielonym kolorze wnioskuję, że to również była <i>fukamushi</i>, choć oczywiście w odmiennym wydaniu od tej proponowanej przez Ito En.<br />
<br />Można powiedzieć, że to świetnie ilustruje różnorodność japońskiej herbaty, która wprawdzie nie może pochwalić się takim bogactwem rodzajów i gatunków, jak herbata chińska, jednak w obrębie jednego japońskiego gatunku, a nawet wąskiego podgatunku odnajdziemy czasem diametralnie różne doznania smakowe, w zależności od producenta, rejonu produkcji etc. Krótko mówiąc, nie sposób się tym znudzić :)DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4490284520866319116.post-89380637259863320092014-10-12T22:16:00.000+09:002014-10-12T22:16:19.648+09:00はじめに, czyli tytułem wstępuOd ponad dwóch tygodni jestem w Japonii – kraju, do którego chciałem przyjechać od dawna, a zwłaszcza od jakichś pięciu lat, tzn. od kiedy uznałem, że dotychczasowe studia nie były niestety najtrafniejszym wyborem i postanowiłem zmienić kierunek, aby poznać bliżej Daleki Wschód, w szczególności zaś Japonię. „Everybody wants to go to Japan”, jak śpiewa duet <a href="https://www.youtube.com/watch?v=27E_0gtvZ1k" rel="nofollow" target="_blank">CocoRosie</a>, so here I am :)<br />
<br />
Zamierzam spędzić tu najbliższy rok, o ile nie przeszkodzą mi w tym trzęsienia ziemi czy tajfuny ;) Piszę to z przymrużeniem oka, chociaż akurat tydzień temu miałem szansę doświadczyć po raz pierwszy w życiu przejścia tajfunu właśnie. Dla Japończyków był to już osiemnasty tajfun w tym sezonie, a prawdopodobnie w najbliższy wtorek dotrze do nas kolejny… Jeśli nie mieszka się zbyt blisko morza, nie trzeba się na szczęście ewakuować i można mimo wszystko czuć się bezpiecznie. Oczywiście pod warunkiem, że wiatr nie przybierze ekstremalnie na sile, i że zastosujemy się do zaleceń, aby w ogóle nie wychodzić w tym czasie na zewnątrz. Dokąd zresztą wychodzić, skoro przez cały dzień lub dwa naokoło szaleje ostra ulewa. Cóż, taki klimat, chciałoby się powiedzieć.<br />
<br />Liczę, że w miarę szybko do tego przywyknę (pora silnych tajfunów wkrótce się skończy, gorzej z trzęsieniami…) i jednak co innego będzie zajmowało moją uwagę, bo nie tylko udało mi się zrealizować wreszcie marzenie o podróży do Japonii, ale też przez najbliższe dwanaście miesięcy mogę – czy wręcz mam przyjemny „obowiązek”, wynikający z warunków mojego pobytu – poznawać tutejszą kulturę picia herbaty! Od strony naukowej zamyka się to w ramach określonego, zaproponowanego wcześniej przeze mnie projektu badawczego (o szczegółach jeszcze napiszę), chociaż korzystając rzecz jasna z okazji, chciałbym przyjrzeć się japońskiej herbacie (głównie szeroko rozumianej <i>sencha</i>, co sugeruje tytuł bloga) w zakresie, którego temat moich badań siłą rzeczy nie mógłby obejmować, tzn. również w tych mocno prozaicznych, codziennych jej przejawach.<br />
<br />Notowaniu moich spostrzeżeń oraz, w pewnym sensie, udostępnianiu ich innym, służyć ma niniejszy blog. Z samym pomysłem pisania bloga o herbacie nosiłem się wprawdzie już od dłuższego czasu, kilka osób też mnie do tego zachęcało, ale jakoś ciągle brakowało motywacji, żeby ostatecznie się zdecydować. Teraz i tutaj wydaje się to w większym stopniu uzasadnione :) Będę starał się przedstawić rzeczy, które raczej nie należą do kategorii „największych oczywistości”, jeśli chodzi o japońską kulturę herbacianą, oraz takie, które rzadko lub wcale nie trafiają do Polski, nawet do zainteresowanych tym tematem herbaciarzy. Spróbuję ponadto, korzystając z lepszego dostępu do wiarygodnych źródeł, przybliżyć nieco historii i wyjaśnić parę nieścisłości czy mitów, na które często można się natknąć, szukając informacji o herbacie japońskiej, np. w Internecie.<br />
<br />Ponieważ jest to jednak tylko prywatny blog, część wpisów będzie zapewne miała bardziej prywatny, luźniejszy (i niekoniecznie herbaciany) charakter. W końcu – o czym nie mogłem nie wspomnieć, mając na uwadze pewne przesympatyczne osoby – relacjonowanie na blogu mojego pobytu w Japonii ratuje mnie wciąż przed założeniem konta na „fejsie” ;) W każdym razie, zapraszam – zarówno znajomych, jak i nieznajomych – do zaglądania, czytania i dzielenia się uwagami. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę :) DMhttp://www.blogger.com/profile/11211811278888667025noreply@blogger.com4